30

19.8K 1.4K 50
                                    

Niewielkie mdłości dopadły Larę, kiedy wysunęła się z łóżka, jednak powstrzymała je, zanim skończyłoby się gorzej. Czyli jednym słowem- pawiem na podłodze. Niestety co rano budziła się sama, co też wytrącało ją z równowagi. Do wczoraj nie wierzyła, że to przez jej ciążowe hormony, ale dzisiaj była skłonna uwierzyć. Zła jak osa powędrowała do łazienki, a po szybkim prysznicu wciągnęła na siebie zwykłe czarne leginsy oraz szary podkoszulek Nicka, którego zapach  trochę ją uspokajał. Nie wiedziała co się z nią działo. Poza tym chciała wrócić do domu, najlepiej teraz.

~ Chodzisz non stop nabuzowana - odezwała się jej wilczyca.

~ A tobie co do tego? Pilnuj własnego nosa - warknęła Lara.

~ Oho, już siedzę cicho - nawet jej wilcze ja nie miało ochoty się z nią kłócić.

Lara cicho westchnęła i obrała kierunek - kuchnia. Tęskniła za swoim partnerem, chociaż od kilku dni Nick był niemożliwy. Doprowadzał ją do szału swoją nadopiekuńczością. Owszem uwielbiał go i jego opiekuńcze ramiona, ale te wszystkie "nie rób", "nie wolno" wywoływały w niej złość. Od zawsze sama decydowała o sobie i nie przypuszczała, że będąc w ciąży, jej świat zostanie wywrócony do góry nogami. Właśnie siedziała w kuchni i jadła śniadanie, gdyż ostatnio naprawdę miała przysłowiowy wilczy apetyt, kiedy wszedł Nick. Kanapka wypadła jej z dłoni i zakrztusiła się kęsem, którego jeszcze nie przeżuła. Nick cudownie nagi kroczył w jej kierunku.

- Dlaczego jesteś nagi? - Zapytała, kiedy w końcu przełknęła.

- Biegałem w swojej wilczej postaci - wzruszył lekko ramionami.

- Aha - zacisnęła usta.

- A co to niby ma znaczyć? - Nick uśmiechnął się tym swoim czarującym uśmiechem, od którego miękły jej kolana, ale nie dzisiaj.

- A to, że tak po prostu paradujesz wszem i wobec na golasa. Super - warknęła, gdyż na samą myśl, że jakaś inna kobieta go widziała, skręcało ją w środku. Zresztą i tak te wszystkie niesparowane samice patrzyły się na niego, jakby był czymś do zjedzenia. Wyprowadzało ją to z równowagi. Kipiał dosłownie ze złości.

- Kochanie - przysunął się do niej i stanął za blatem tak, że nie świecił gołym tyłkiem wszem i wobec, ale dał jej popis swej męskości.

- Idź się ubierz - fuknęła.

- Przecież nikogo tutaj nie ma,  poza tym jestem zasłonięty i mam na ciebie ochotę.

- Ochotę, to ty możesz mieć na moją kanapkę - warknęła i ruszył z talerzem w kierunku kanapę.

Boże ależ jestem jędzą - pomyślała.

- Co jest grane? Lara mówi do mnie - ruszył za nią.

- Nic, zupełnie nic - odparła poirytowana i oklapła na wygodną sofę.

Nick popatrzył na swoją partnerkę i nie wiedziała, dlaczego tak się zachowywała. Dosłownie buchała od niej złość. Czyżby wkurzyła się oto, że nie miał nic na sobie. Wcześniej jej nie to przeszkadzało.

~ Ale wcześniej nie była w ciąży, ty idioto - odezwał się jego futrzak.

~ A co to ma do rzeczy?

~ Jesteś tępy czy tępy? Samice czasem się tak zachowują, kiedy spodziewają się młodego. Masz ją otoczyć opieką i nie paradować w stroju Adama.

~ Przecież ja...

~ Taa, jasne, cokolwiek chcesz powiedzieć, nie interesuje mnie to - warknął wilk - ona jest naszą mate i zniesiesz cierpliwie wszystko.

~ A co ja niby, do cholery, innego robię? Zamknij się!

- Się robi - i już go nie było.

Nick podszedł do Lary i bez słowa poderwał ją w ramiona, po czym pognał w kierunku ich sypialni. Lara tylko mocniej się w niego wtuliła i cicho zamruczała. Podobał mu się ten dźwięk, był naprawdę seksowny, az jego fiut stwardniał. 

- Kotek, jeżeli będziesz tak mruczeć, to obiecuję ci, że jak tylko przekroczymy próg sypialni, zerżnę cię.

- A może tego właśnie chcę? - Bawiła się jego ciemny włosami.

- Doprowadzasz mnie do szaleństwa.

- Ty mnie też - tylko ona miała zupełne co innego na myśli niż on. - Musimy porozmawiać.

- Dlaczego mam wrażenie, że nie spodoba mi się to? - Burknął i usiadł z nią na łóżku, sadzając sobie na kolanach. 

- To tylko rozmowa, Nick. Nie ugryzę cię.

- Nie byłbym tego taki pewien - wskazał swoje ramie, gdzie w nocy podczas seksu zatopiła w nim swoje zęby.

- Daj spokój, kochasz to.

- Kocham ciebie. Więc co się dzieje, kochanie?

- Nie wiem - westchnęła - to znaczy wiem. Kurwa... to przez tę ciążę. - Nick się nie odzywał, miał zamiar jej wysłuchać. - Chodzę poirytowana. Z rana miewam mdłości. Kiedy się budzę, ciebie nie ma, sama jem śniadania... Brakuje mi ciebie. Jezu, ale jestem zrzędliwa - zaśmiała się ponuro.

Nick uwielbiał budzić się z przytuloną do niego Larą, ale wymykał się z rana, żeby pobiegać, później nie miał czasu.  I jak widać, nigdy nie zdążał wrócić przed jej pobudką. Miał trochę wyrzuty sumienia. Była w ciąży, nosiła jego dziecko, więc potrzebowała jego opieki i ją dostanie.

- Przepraszam maleńka. Poprawię się i mam dla ciebie nowinę.

- Jaką? - Ożywiła się.

- Chyba powinniśmy wrócić do domu. No wiesz, na tereny Dzikich, tam jest... - nie  dała mu dokończyć.

- Chwała Bogu! Już myślałam, że tutaj spędzimy resztę życia. - Jej słowa zaskoczyły Nicka.

- Cieszysz się?

- Bardzo, tutaj nie czuję się jak u siebie, ale i tak pójdę tam gdzie ty. To ta nasza wilcza krew.

- Dokładnie, a skoro mowa na wilczej krwi. Nie masz czasem ochoty, zatopić we mnie swoich kiełków? - Warknął zmysłowo, aż dreszcze przebiegł jej po ciele.

- Może i mam, ale ty, panie Blackthorn, musisz się dzisiaj bardzo postarać.  Musisz mnie zadowolić, a kobiecie w ciąży się nie odmawia. 

- Nawet bym nie śmiał - zachichotał i zabrał się do rzeczy.


Wilcza krewWhere stories live. Discover now