3

31.2K 1.9K 268
                                    

Lara w postaci swojego wilka została przewrócona przez wielkie cielsko z taką siłą, że boleśnie uderzyła pyskiem o ziemię, a jej przednie łapy zaryły w mchu, drąc darń, po czym wylądowała grzbietem na ziemi. Próbowała tylnymi łapami uderzyć w napastnika, lecz groźne warczenie przywołało ją do pozycji poddańczej. Jednak nie była z natury taka, przywołała się do porządku, gdyż była Alfą, więc w odpowiedzi warknęła wściekle. Jednak pysk z obnażonymi białymi kłami zbliżył się niebezpiecznie blisko jej pyska. 

- Pójdziesz grzecznie ze mną - usłyszała w głowie.

- Nie - warknęła.

- Nie ma takiego słowa jak "nie". 

Zanim zdążyła odpowiedzieć, poczuła, że ciężar zelżał, a białe zębiska cofnęły się. Momentalnie wykorzystała sytuację i uderzyła tego skurwiela w jego czułe miejsce tylną łapą. Tylko tego jej było trzeba. Wyswobodziła się spod jego ciężaru i wprowadziła w ruch łapy. Jednak po chwili została ponownie powalona, a porażający ból na karku przeszył jej ciało, powodując ciemność przed oczami.

Nick nie miała wyboru. Jeszcze nie spotkał tak krnąbrnej i odpornej samicy na jego głos alfy. Posunął się do ostateczności, kiedy zatopił swoje kły w jej ciele, wywołując faję bólu, od którego zemdlała. Posiadł pewien dar i właśnie go częściowo wykorzystał.

W końcu odsunął się od Lary, po czym wyciem zawiadomił swoich ludzi, o miejscu ich pobytu. Przemienił się w człowieka i całkiem nagi przyglądał się postaci szarego wilka, który za niedługo przeobrazi się w dziewczynę również nagą. I najprawdopodobniej w ciągu pięciu minut zjawią się tutaj ludzie z jego watahy. 

Nie mylił się i dosłownie po kilku minutach czarne terenowe auto zaparkowała jakieś kilkanaście metrów dalej na polanie. Drzwi trzasnęły, a z auta wyłonił się jego Beta, który ruszył w jego kierunku. 

- Stój - warknął Nick, gdyż nie chciał, żeby oglądał nagą dziewczynę. Tylko on miał do tego prawo. - Przynieś mi spodnie i koc.

- Jasne - odparł, gdyż nikt nie kwestionował poleceń Alfy.

 Po chwili Nick miał na  sobie ciemne jeansy i z kocem w ręku ruszył w głąb lasu. Lecz zanim dotarł do Lary, raptownie zatrzymał się. W jego nozdrza uderzył tak intensywny zapach, iż jego wilk dosłownie oszalał, a on sam poczuł lekkie oszołomienie.

- Co do cholery? 

~ To ona, ona, ona - ekscytowało się jego wilcze ja.

~ Że niby jaka ona?- Warknął do niego.

~ Jesteś kretynem czy tylko udajesz? - Prychnął wilk. - Zaciągnij się, a sam zobaczysz.

Nick nie skomentował zachowała swojego wilka, jednak zrobił to, co zasugerował. Wziął głęboki wdech, a jego zmysły oszalały i to dosłownie. Zachwiał się, aż musiał oprzeć dłoń o pobliskie drzewo, żeby nie stracić równowagi.

~ A nie mówiłem - znowu odezwał się jego wilk.

~ Niemożliwe - wyszeptał Nick.

- Możliwe, jej zapach nas wabi. Ale wiesz, że tylko jeden samiec będzie mógł ją posiąść i być jej mate. Czujesz to we krwi...

- Nie! Nie szukam sobie samicy - warknął rozdrażniony brunet. 

Nick miał na głowie ważniejsze sprawy, ale.... Zacisnął mocniej dłonie w pięści i odetchnął głęboko. I znowu uderzył go te cudowny aromat, pozbawiający logiczne myślenia. Nie, nie mógł się temu poddać. Kiedy samica była w rui, jej zapach wabił samców. Lecz pod tym zapachem Lary, krył się jeszcze inny, bardziej subtelny, i to on doprowadzał jego zmysły do szaleństwa. 

- Kurwa! - Zaklął.

~ Ona i tak będzie pachnieć tobą - wytknął mu jego wilk. - Było jej nie gryźć.

~ To ty ją ugryzłeś, złamasie - warknął Nick na tego sierściucha.

~ O tak, najlepiej zwalić wszystko na mnie. Możesz udawać sam przed sobą, ale ja wiem swoje.

~ Zamknij się! 

~ Jasne, dupku.

Blackthorn zignorował wycie swojego wilka i z mocno bijącym sercem ruszył do Lary. Próbował skupić się na zadaniu. Nie mógł pozwolić, żeby coś lub ktoś odciągnęło go od wyznaczonego celu. Celu, który z każdym dniem był coraz bliżej, a za sprawą Lary mógł zadać ostateczny cios. Miał zamiar odebrać to, co mu zabrano. Zrabowano wszystko, a jego strącono na obrzeża wilczej społeczności. Dziki, teraz takie powinien nosić miano. Znalazł dom wśród dzikich. Byli to ci wszyscy, którzy zostali wyrzuceni z watah za różne przewinienia oraz ci, którzy nie poddali się woli swojego alfy. A teraz on był ich przywódcą i postanowił sięgnąć po to, co jego. Co mu się słusznie należało z racji urodzenia. 

Z całej siły próbował skoncentrować się na zadaniu. Jednak nawet w takich ciemnościach jego oczy dojrzały nagą postać brunetki. Szybko okrył ją kocem, zawijając szczelnie i uniósł w swoich ramionach. Skierował swoje kroki w kierunku auta, przytulając do swojej piersi coraz bardziej zaborczo dziewczynę. Bezwolnie pochylił głowę i zanurzył nos w jej cudownie miękkich włosach. Upajał się jej zapachem, aż całe jego jestestwo zapragnęło tylko jednego.

- Moja - warknął, wsiadając na tyle siedzenie auta. 

Wilcza krewWhere stories live. Discover now