19

21.7K 1.5K 123
                                    

Zimny dreszcz przebiegł Larze po plecach, a jej wilczyca skuliła się w sobie. Bała się, nie chciała, żeby Lara tam zaglądała. Lecz jakaś niewidzialna siła pchała w to miejsce i do tych drzwi. Przyłożyła płasko dłoń do zimnego metalu, po czym przejechała po nim palcami.

~ Nie podoba mi się to - jej wilczyca zajęczała i wychynęła ze swojego ukrycia.

~ Chcę znać każdy zakamarek tego domu. 

~ To tu jest tak nieprzyjemnie. Może lepiej idź po naszego mate - zaproponowała.

~ Wiesz, że jest zajęty. Muszę zrobić to sama.

~ Dobra, ale mnie w to nie mieszaj - ponowie schowała się.

Lara westchnęła, pochyliła się do kłódki, lecz nie było w niej klucza. Taa, to byłoby zbyt proste, a może jednak... Szybko powędrowała po klucz do drzwi wejściowych od piwnicy, po czym trzymając go tak mocno, że aż poczuła ból, wróciła z nim. Chwila prawdy. Wsunęła go i o dziwo pasował. Z duszą na ramieniu przekręciła, a głośny szczęk metalu rozniósł się po mrocznym pomieszczeniu. Ściągnęła kłódkę, po czym ciężkie metalowe łańcuchy, których końce zakotwiczone były w ścianach. Wszystko opadło z głośnym hukiem na kamienną posadzę. W ciszy jaka nastała, słyszała własne łomoczące serce. Włoski na karku stanęły jej dęba. Coś było za tymi drzwiami, i to coś żywego. Wzięła głęboki oddech pchnęła drzwi do środka. Otwarły się z nieprzyjemnym dla uszu skrzypnięciem. Jej oczom ukazały się egipskie ciemności oraz... Serce podeszło jej do gardła na ten dziki skowyt. A w następnej chwili została wciągnięta do środka przez coś, lub przez kogoś. Nie była pewna. Szarpnęła się i oswobodziła swoje ciało, szybko stając na nogi. W tej właśnie chwili w pomieszczeniu rozlała się nikła poświata światła, a Larze zabrakło oddechu. 

Dobry Boże... do oczu napłynęły jej łzy na widok chłopaka, a może już mężczyzny. Nie, to był stanowczo nastolatek, gdzieś może piętnastoletni. Wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Brudny z licznymi ranami. Wyglądał na bitego, a może i torturowanego. Jego ubranie, to były jakieś nędzne łachmany. Ale jego oczy... Oczy miał jak Nick, nie Chrisa. Szarość oczu tak dobrze jej znajoma. Przyjrzała mu się uważniej i poczuła, jakby dostała kopniak w żołądek. To była młodsza wersja jej mate.

- Jak masz na imię? - Zapytała spokojnym głosem, nie chciała go wystraszyć. Jednak opowiedziało jej wściekłe warczenie. - Nie zrobię ci krzywdy. 

- Nie wierzę ci - ponury pomruk poniósł słowa.

- Boże, nie jestem twoim oprawcą - zrobiła krok w jego kierunku, na co przyjął pozycję obronną. - Nie, nie zrobi ci nic złe. Jestem Lara St. John. Tak, wiem, nic ci to nazwisko nie mówi, ale znam twojego brata.

- Ten sukinsyn nie jest nim - warknął.

- Och, Boże jest tyle spraw ... - urwała, nie mogli tutaj zostać. Musieli się stąd wynieść. Musiała mu pomóc. Teraz. - Chodź - wyciągnęła do niego dłoń - wychodzimy.

- Nie - pokręcił głowa i cofnął się w kąt.

- Jak masz na imię?

- Brok - odpowiedział nieprzyjemnie.

- Brok i co dalej? - Musiała się upewnić co do swoich podejrzeń.

- Brok Blackthorn.

- Jesteś bratem Nicka.

- Kogo? 

- Jezu - przetarła czoło dłonią - Nick Blackthor jest twoim starszym bratem i również bratem bliźniakiem Chrisa - na ostatnie słowo Brok warknął groźnie. - Jesteś wolny, jego już tu nie ma. Nie ma, uciekł. Cały dom i całe północne stado jest pod dowództwem Nicka. Proszę - błagała go - chodź ze mną.

Lara patrzyła na Broka, jak ten zaczął się trząść, po czym zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Mamrotał coś pod nosem, po czym wlepiła w nią swoje wilcze oczy. Zrobił kilka kroków i stanął tak blisko, że czuła jego oddech na policzku. Stała spokojnie, nie bała się go, tylko mu cholernie współczuła. Był chowany niczym zwierzę. Nie miała znaczenie, że ich ludzkie DNA było wymieszane z wilczym, nie. On po prostu był traktowany jak zwierzę.

- Czuję jak pachniesz kimś znajomym - pochylił się i zaciągnął jej zapachem. - Tak, stanowczo znajomy zapach, ale nie tego sukinsyna. 

- Jestem partnerką twoje brata Nicka, jest tutaj na górze, gdzieś koło domu. Ćwiczą do walki z ...Chrisem. - Czuła jego intensywny wzrok na sobie. - Proszę, chodź ze mną. Jesteś już wolny. Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić. 

- Ona mnie krzywdziła - spuścił głowę.

- Ona? - Zapytała skonsternowana Lara.

- Rita, blondynka. Przychodziła tutaj z nim i mnie... - urwał, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz.

Lara poczuła wściekłość na tę blond sukę, której pozwoliła uciec. Chociaż... o tak, kiedy ją spotka, wyrwie jej serce gołymi rękoma. Wypruje jej wnętrzności, a jej niechęć do mordu, właśnie przybrała inne oblicze. Zdała sobie sprawę, że była gotowa do uśmiercenia każdego, kto chociażby w minimalnym stopniu zagrażałabym któremuś  z członków jej rodziny. A Brok był jej rodziną. 

- Nie mam jej tutaj, ale wierz mi, że jak ją spotkam, wyrwę jej wnętrzności - warknęła.

- Na-naprawdę jestem wolny? - Spytał z niedowierzaniem, a jego szare oczy skrzyły się czymś nieznanym.

- Naprawdę - uśmiechnęła się do niego - chodź na górę, weźmiesz kąpiel, później coś zjesz. 

Brok zawahał się. Wszystko co znał, to było to pomieszczenie. Czasem skutego łańcuchami wyprowadzali go na górę i bili tak mocno, że tracił przytomność. Za każdym razem bronił się, ale kończyło się tak samo. Z ranami na całym ciele, lądował z powrotem w celi, która była jego domem, od... Boże, nawet nie wiedział ile tutaj przesiedział.

- Brok?

- Ja...

- Nic ci nie grozi. Proszę, zaufaj mi - wyciągnęła do niego dłoń, którą chwycił.

******************************

I  jak? Usatysfakcjonowani?

Wilcza krewOnde as histórias ganham vida. Descobre agora