Rozdział XI

Depuis le début
                                    

Budo p.o.v

Nie wierzę, że w zeszły weekend chciałem się do czegoś posunąć.
Tak jakby emocje kierowały mną i moim ciałem.

Ale czego mogłem się spodziewać innego niż odrzucenia?
Czas pogodzić się z faktem, że Ayano lubi Taro, a nie mnie.

No a niby wszystko rozpoczęło się od głupiego zdjęcia.
Rany, jestem beznadziejny.
Znowu coś spierzyłem.

Może dzisiaj w szkole uda mi się przy niej zaistnieć?

W drodze do szkoły nie spotkałem jej, co mnie zasmuciło.
Coś się stało? Nie będzie jej dzisiaj?
...
Mam nadzieję, że wszystko w porządku.

Zobaczyłem przy jednym z drzew na dziedzińcu Taro.
Był całkowicie sam, bez nikogo.

Nadal nie może się pogodzić ze śmiercią jej najbliższej przyjaciółki?

-Hej Taro. - posłałem do niego szczery uśmiech i zasiadłem tuż obok niego.

Przez większość czasu, pomiędzy nami trwała niekończąca się cisza.
Przynajmniej tak mi się wydawało.

No nic, czas coś zrobić.

-Co sądzisz o Ayano Aishi z klasy 2-1?

Byłem pewien, że chcę to zrobić.
Chcę uczynić Ayano szczęśliwą, nawet jeśli miałoby to zranić mnie.

-A-ayano? - położył palec na brodzie w chwili namysłu.

N-nie pamięta jej?

-Aaa! Ayano! To jest ta, która przyszła do ciebie, kiedy się zderzyliśmy?

Pokiwałem twierdząco głową.

-Nie wiem co o niej sądze, widziałem ją zaledwie dwa razy... Ale wydaję mi się, że jest urocza.

Czyli jednak.
Niespełnione marzenie mojej ukochanej może się jednak spełnić?
Niby powiedziałem, że jeżeli ona będzie szczęśliwa – to i ja.
Ale czy faktycznie tak będzie?

-Dlaczego pytasz?
-Aa, tak po prostu. Jeśli jesteś zainteresowany, będę cię mógł z nią poznać bliżej.

Mój przyjaciel uśmiechnął się i pokiwał głową.

***




-CZYŚ TY DO RESZTY ZGŁUPIAŁ? -krzyknęła na mnie wiadomo jaka osoba.
-Hee, nie cieszysz się, że cię z nim poznam?
-To nie tak, że się nie cieszę... Po prostu nie wiem czy dam radę.

Dzisiejszy wieczór był cudowny. Zachód słońca był piękniejszy niż zwykle. Aż się cieszę, że to akurat w ten dzień zaprosiłem ją do parku.

Spojrzałem w dal, przed siebie dostrzegając znajomą mi postać.

-Hej! Taro! Chodź tu do nas!
-Idioto! Nie wołaj go tutaj - dostałem dosyć mocno od jej malutkiej rączki. Skąd w niej tyle siły?

-O, cześć. - uśmiechnął się do nas, a zaraz po tym spojrzałem na Ayano.

Była... Zachwycona, że może z nim porozmawiać?

-O, witaj Aishi-san. -uśmiechnął sie do niej, a ja myślałem, że pękne.
-D-d-dobry wieczór, Yamada-kun.

Te puste oczy, które nigdy nie okazywały emocji i wyróżniały się obojętnością, w jednej chwili, można było w nich zobaczyć tysiące iskierek radości.

Czyli to jest miłość?

-Chciałbyś się dzisiaj do nas przyłączyć? -zapytałem spoglądając ukradkiem na Ayano.
-Aa, przepraszam, ale dzisiaj jestem zajęty.

Pomachał nam na "do widzenia" i ponownie ruszył przed siebie.

-Jesteś skończonym idiotą, co?
-He?! Dlaczego mnie obrażasz skoro ci pomogłem?!

Zdziwiłem się, ale po chwili zamieniłem się w słuch, widząc, że Ayano będzie chciała coś powiedzieć.

-Naprawdę cię nie rozumiem.

H-he, to tyle?

-Nie rozumiem tego co robisz dla mnie i dlaczego się tak zachowujesz wobec mnie.
Zakochałeś się we mnie tak? W ogóle tego nie widać, przez to jak bardzo zależy ci żebym zaczęła się umawiać z Yamadą. Z-znaczy się, nie mówię, że to źle, czy coś. Po prostu...
Jesteś kompletnym idiotą!
Zrozum, że nie będziesz szczęsliwy, jeżeli ja będę. To tak nie działa.

Czy ona właśnie powiedziała, że odpowiada jej to, że chcę być z nią?

Przybliżyłem się do niej i ponownie ją przytuliłem.

-Ja po prostu kocham to, jak się uśmiechasz kiedy go widzisz.
Ale wiesz co byłoby lepsze?
Gdybyś uśmiechała się tak na mój widok.

Ścisnąłem ją jeszcze bardziej i zatopiłem swoją twarz w jej włosach.

Budo x Ayano PLOù les histoires vivent. Découvrez maintenant