Rozdział 35

3.1K 248 45
                                    

— Coś z wózka, kochaneczki? — Tę jakże romantyczną chwilę przerwał skrzeczący i chrapliwy głos. Remus lekko odepchnął mnie, zapewne nieświadomie ponieważ natychmiast wstał i podszedł do starszej kobieciny prowadzącej sklepik ze słodyczami. Zajął się transakcją, ja natomiast oparłam brodę na łokciu i wyjrzałam za okno. Mijaliśmy wiele pięknych krajobrazów które zaczęłam doceniać dopiero w tej chwili.
Za późno.
Bardzo za późno.

— Ciekawe jak by to było tak wsiąść na miotłę i polecieć w stronę tych lasów. — Z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamesa.
Już chciałam odpowiedzieć, jednak uprzedziła mnie Pani z wózkiem.

— Nie radziłabym się nad tym zastanawiać. — Wcześniej ciepły i przyjazny głos — nawet mimo nieustającej chrypki — teraz zmienił barwę na ton godny samego Salazara Slitherina. — Niektórzy próbowali. Później raczej nie chcieli już łamać regulaminu.

Wszyscy zaczęliśmy gapić się na kobiecinę. Ona jednak jak gdyby nigdy nic, zostawiła nas i poszła w kierunku najbliższych przedziałów. Podmuch wiatru zamknął za nią drzwi.

— Ktoś wie co to właściwie było? — Zapytał się po dłuższej chwili Potter.

— Nie wiem, w każdym razie było dziwne. — Odpowiedziałam. — Ale wiecie, kobieta ma już swoje lata, może zaczęło jej coś działać na umysł?

— Eh, nie zastanawiajmy się nad tym. — Westchnął Syriusz, wstając z miejsca i podchodząc do okna. — W każdym razie, staruszka podsunęła mi pewien pomysł. — Black wyjął z kieszeni małą, czerwoną piłkę, z nadrukowanym obrazkiem Ognistej Whisky. Odwrócił się w naszą stronę, po czym uniósł przedmiot. — Proszę państwa, oto jest Huragan Mocnego Trunku, autorstwa samego Zonka! Tak się składa, że dwa przedziały obok siedzą sobie ślizgoni, z Severusem Snape'm na czele. Kiedy wrzucę im ten przedmiot przez ich okno, wszyscy do Hogwartu dotrą pijani w trupa! Teraz niestety, muszę was na chwilę opuścić. — Po tych słowach, szybko otworzył okno na oścież i po chwili wdrapywał się już na dach pociągu.

— Black, do cholery, ty jesteś głupi czy nienormalny?! Zabijesz się tam! — Oparłam ręce na parapecie, i wychyliłam głowę przez okno. Niewiele zobaczyłam, ale Black stał na dachu śmiejąc się. Dało się zauważyć, że ledwo łapał równowagę.

— Łapa, czekaj na Merlina! Idę z tobą! — wykrzyknął Potter, po czym także podbiegł do okna.

— Merlinie, oboje jesteście tacy sami! Jeśli coś się wam stanie, to... — Nie skończyłam, bo Jamesa już nie było. — Nie wieżę, skończeni idioci! — Ja także zaczęłam wychodzić przez okno, chyba tylko po to żeby przypilnować reszty. Co prawda Remus zaczął krzyczeć na mnie, ale już go nie słyszałam.

Na dachu pociągu wiało niemiłosiernie, chyba tylko cud sprawił że się nie wywróciłam. Na szczęście, angielskie koleje są dość wolne w porównaniu do innych. Kiedy zdołałam otworzyć oczy, zobaczyłam chłopaków stojących jakieś trzydzieści stóp ode mnie, i wychylających się za kant duchu.

— Debile, miały być dwa przedziały obok, a nie dwadzieścia! — Zaczęłam krzyczeć w ich stronę. Oni jednak mnie nie słyszeli. To pewnie przez ten wiatr huczący w uszach. Po chwili, Syriusz wychylający się przy jakimś oknie, przywołał gestem ręki stojącego Jamesa, po czym ucieszony jak dziecko które dostało lizaka, wrzucił tam kulę. Bladoczerwone opary zwiało w moją stronę. Nawet w tak dalekiej odległości od źródła dymu, poczułam mocną nutę alkoholu.
Chłopaki zaczęli już iść w moją stronę. Teraz wiatr wiał im w plecy. Szło im całkiem nieźle. Co prawda szli w mozolnym tępie, ale zawsze. Może uda im się wrócić bez zrobienia sobie większej krzywdy?
Szczęśliwy dotąd Black obejrzał się za siebie.
To był błąd, ponieważ w dosłownym sensie dostał z liścia w twarz.
W ułamku sekundy, stracił równowagę i wisiał już na skraju pociągu trzymając się rękoma kantu.

— Łapa! — Pisnęłam przerażona widokiem. Chciałam podbiec i pomóc, ale kiedy zaczęłam, poczułam że ktoś łapie mnie od tyłu. Remus, oczywiście.

— Lunatyku, puść mnie! — Krzyknęłam, po czym zaczęłam się wyrywać. — Ja muszę im pomóc!

— Clara, nie pomożesz im! Ten wiatr jest za silny żeby cokolwiek zrobić! Rogacz i tak sam nie da rady!

— No właśnie, czyli tym bardziej muszę tam iść! — Chciałam się wyrywać bardziej, jednak Lupin skutecznie mi to uniemożliwił. — Puść mnie, Łapa się przecież zabije!

— Nie Clara, nie mogę tego zrobić!

— Dlaczego nie chcesz jemu pomóc?! Przecież to twój przyjaciel, wy się znacie od prawie siedmiu lat! Dlaczego?! — Poczułam że po policzkach płyną mi łzy, natychmiast zwiewane przez wiatr. Zaczęłam się wyrywać jeszcze bardziej.

— Nie uważasz że na tobie może mi zależeć trochę bardziej niż na tej dwójce? — Syknął mi do ucha Lunatyk. Po tych słowach zamarłam. Nie zdążyłam jednak przeanalizować dokładnie tych słów, ponieważ na dachu pociągu pojawiła się jeszcze jedna postać. Była to...
Pani z wózkiem?
Tak, z pewnością była to ona.
Jednak teraz stało się z nią coś dziwnego.
Zamiast rąk, miała dwa wielkie, srebrne kolce. Sama unosiła się kilkanaście cali nad dachem. W jej oczach nawet x takiej odległości dało się zobaczyć złość.

— Co do... — Usłyszałam za sobą. Remus nie zdążył jednak skończyć, ponieważ z szybkością błyskawicy, Pani z Wózkiem zabrała Łapę i Rogacza w jedną rękę, a nas w drugą. Po chwili znaleźliśmy się w naszym przedziale. Jakaś siła pchnęła nas wszystkich w siedzenia, a kobieta znowu stała się normalna.

— Wiedzcie, że jeszcze nikt, w historii, nie odważył się uciec z tego pociągu. — Zaczęła mówić, głosem którego pozazdrościłby sama Śmierć — I nigdy nikomu się to nie uda. Wyższe władze przewidziały że znajdą się osoby takie jak wy, które z jakiegoś powodu złamą odwieczne reguły. Dlatego właśnie ja tu jestem. Pamiętajcie, nikt nigdy nie wyjdzie z tego pociągu przed dojechaniem do Hogwartu. — Skończyła swój monolog Kobieta, i wyszła.
My siedzieliśmy jeszcze dobre kilka minut w ciszy, i tych samych pozycjach w jakich wepchnęło nas w fotele.

— Wiecie co? Chyba mamy przerąbane.

Lumos!
Ha! Napisałam wreszcie ten rozdział! Co prawda jest krótszy, ale jest. Pozdrawiam tych którzy czytali Przeklęte dziecko, ponieważ ten wątek jest właśnie z tej książki zaczerpnięty. Kurde, jak ja Was kocham!
Nox!

Lunatyk Kocha CzekoladęWhere stories live. Discover now