Rozdział 9

5.2K 306 39
                                    

Obudziłam się jakoś koło południa. Za oknem było pochmurno, a krople deszczu bębniły o szyby. Pogoda zmieniła się diametralnie odkąd wstałam. Lilly siedziała na swoim łóżku wpatrując się w sufit.
- Cześć Lily. - Powiedziałam, wstając do pozycji siedzącej.
-Oh, cześć Clara. Profesor Sinistra wszystko nam powiedziała. - Zamilkła na chwilę. - Remus jest w Skrzydle Szpitalnym. Mówiła też, że razem z chłopakami mamy iść go odwiedzić kiedy tylko się obudzisz. - W jej głosie czuć było smutek.
- Aha. - Również zamilkłam na chwilę. - To może w takim razie chodźmy.
Wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się w stronę dormitorium chłopaków.
U nich również panowała ponura atmosfera. Nie rozmawiali, a Peter nic nie jadł.
- Cześć. Idziemy do Skrzydła? - zapytała Lily. Chłopaki tylko pokiwali głowami.
Pół drogi pokonaliśmy w ciszy. W końcu odezwał się Syriusz.
- Zauważyliście że znamy się dopiero pięć dni a zachowujemy się jakby umarł nasz stary, najlepszy przyjaciel?
- Ale znalazłeś porównanie. - Odpowiedziała sucho Lily.
Poczułam że do moich oczu napłynęły łzy.
- Zachowujesz się jak prawdziwy dżentelmen doprowadzając damy do płaczu, Black. - James prychnął. Chyba zauważył że z oczu płyną mi łzy. Potem już nikt się nie odzywał.
Skrzydło Szpitalne było wielką salą w której stało po dwóch stronach kilkadziesiąt łóżek. Miedzy każdym z nich a sąsiednimi, wisiały na stojakach przesłonki. Remus leżał na jednym z łóżek, na samym końcu. Jego wcześniej podarte ubranie, teraz było najwyraźniej naprawione zaklęciem. Lily usiadła na jego łóżku, a ja, na krześle stojącym przy stoliku.
- Cześć. - Powiedziała rudowłosa. - Jak się czujesz?
- Jak wilkołak po pełni. Nie musieliście tu przychodzić. Nie potrzebuję litości. - Odpowiedział Lupin, odwracając głowę w przeciwnym kierunku.
Przez chwilę panowała cisza.
- Nie przyszliśmy tu z litości, lecz jesteśmy twoimi przyjaciółmi którzy chcieli cię odwiedzić. - Powiedział powoli James. Remus w odpowiedzi prychnął.
- Jakoś nie wieżę w to że chcielibyście mieć przyjaciela mojego pokroju. - Znowu zwrócił twarz do nas. Widniał na niej grymas łączący smutek, ból i złość.
- Jesteś zupełnie taki sam jak Ja, albo Syriusz lub Clara. - Odpowiedziała Lily. - Nie myśl że będziemy cię mniej lubić przez taką głupią... - Nie dokończyła bo przerwał jej Lupin.
- Żadne z was nie przemienia się raz w miesiącu w bestię która gotowa jest każdego zabić.
- Nie mów w ten sposób o sobie. - Odezwałam się pierwszy raz odkąd tu  przyszliśmy. Przez jakąś minutę znowu nikt się nie odzywał. Ja zrobiłam to pierwsza.
- Skąd znałeś takie zaawansowane zaklęcie jak Cruciatus? Przecież nawet wielu dorosłych nie potrafi go używać!
Remus milczał przez chwilę, jednak odezwał się.
- Słyszałem o nim wiele razy w gazetach albo w radiu. Kiedy kupiłem różdżkę to zacząłem ćwiczyć je na sobie. - Patrzył tępo w przestrzeń.
- Ale niby po co? Przecież to zaklęcie bólu! Po co go na sobie używałeś?! - Zdenerwowałam się.
- Mówiłem ci, że ktoś taki jak ja zasługuje tylko na ból. - Odpowiedział lekko poddenerwowany.
Do moich oczu znowu napływały potoki łez, jednak starałam się to ukryć. Znowu zapadła grobowa cisza, przerywana tylko moimi pociągnięciami nosem.
Teraz odezwał się James.
- W jaki sposób to się stało? I kiedy? - Remus najwyraźniej wiedział o co mu chodzi.
- Miałem może jakieś 5 lat. Mój ojciec pracował w Ministerstwie Magii i podobno obraził jakiegoś wilkołaka. Potem on chciał się zemścić i padło na mnie. - Skończył mówić.
- To straszne. - Odpowiedziała przez łzy Lily. - Ja nawet nie wiem jak wygląda prawdziwy ból, a ty jako pięciolatek znałeś go więcej niż niejeden dorosły. - Popłakała się zupełnie jak ja wcześniej. James próbował ją przytulić, jednak bezskutecznie. Dziewczyna go odepchnęła.
- Hej, nie płaczcie przeze mnie. - Remus próbował nas uspokoić. Wtedy na salę weszła pani Pomfrey.
- No już, nasiedzieliście się tu dostatecznie, wracajcie do dormitoriów.
- Proszę pani, nie wie pani kiedy Remus będzie mógł wyjsć? - Zapytałam się już przy drzwiach.
- Nie wcześniej niż we wtorek. - Odparła sucho pielęgniarka.
- Aha. - Mruknęłam i podreptałam za resztą.
Aż do wieczoru nasz dzień przebiegał raczej spokojnie. Ja siedziałam razem z Lily w dormitorium rozmyślając o dzisiejszych wydarzeniach. Co kilka minut z oczu mimowolnie płynęły mi łzy. Razem z Jamesem, Syriuszem i Peterem udałam się na kolację. Usiedliśmy na swoich stałych miejscach. Nałożyłam sobie na talerzyk kanapkę i nalałam soku dyniowego. Zabrałam się za jedzenie. Po chwili zobaczyłam że ląduje przede mną brązowa sowa o wielkich, żółtych oczach. Pogłaskałam ją po łebku i dałam kawałek chleba. Sowa należała do moich rodziców i nazywała się Lazania. Nie pytajcie się, to nie ja ją tak nazwałam.
- To chyba do mnie. - Zauważyłam, po czym wzięłam kopertę w rękę. Była zaadresowana do mnie. Z tyłu zobaczyłam czarną pieczęć z herbem naszego rodu. Duża, okrągła, z literą D wokoło której zaplecione były ciernie. Pod spodem widniał napis maleńkimi literkami, Per Estera At Astra. Tak, pochodziłam z rodziny czystokrwistej. Jesteśmy jednak Zdrajcami Krwi, jak mówią inni. Osobiście nie przywiązuję absolutnie żadnej wagi do pochodzenia. Dla mnie Mugolak jest taką samą osobą jak persona Czystokrwista. Otworzyłam list.

Witaj Claro.
Mam nadzieję że podoba Ci się w Hogwarcie i że się zaklimatyzujesz. U nas wszystko dobrze, Stali Bywalcy pozdrawiają Cię. W Dziurawym Kotle wszystko dobrze. Tom zatrudnił się jako kierowca w Błędnym Rycerzu. James zaczyna praktyki zagraniczne i wyjeżdża do Polski. To taki kraj w Środkowej Europie. Planujemy odwiedzić go w Święta. Całusy od Wszystkich. Napisz do nas szybko jak tam w Hufflepuffie.
Mama
Stało się tak jak myślałam. Rodzice myślą że jestem w Hufflepuffie. Przeanalizowałam list jeszcze raz. Hmm... Polska... Słyszałam kiedyś od dziadka o tym kraju. Podobno podczas Drugiej Wojny Mugoli działy się tam straszne rzeczy. Dziadek opowiadał o wielu Mugolach zabitych przez Czarnomagów. Brr... Aż ciarki przechodzą po plecach. Potem muszę iść do biblioteki poszukać czegoś o tym kraju. Schowałam list do kieszeni. Pożegnałam się z chłopakami i podążyłam wolno do biblioteki.

Lumos!
To już 10 rozdział tej książki, na chwilę obecną jest aż 305 (!) wyświetleń, 43 gwiazdki i 7 komentarzy! Jestem strasznie szczęśliwa że dzieje się to tak szybko!
Mam nadzieję że rozdział się spodoba. Pozdrawiam cieplutko wszystkich!
PS Mam zamiar poprawić kilka błędów (Nie martwcie się, tylko ortograficznych i innych tego typu, nie będzie zmian w fabule) w poprzednich rozdziałach, więc będą publikować się jeszcze raz.
Nox!

Lunatyk Kocha CzekoladęWhere stories live. Discover now