Epilog

141 33 10
                                    

21.06.2017 r.

- Pete, do cholery, gdzie ty mnie ciągniesz? Chcesz mnie zgwałcić w ciemnym zaułku w mieście, w którym byliśmy raz sto lat temu? - zaśmiał się Mikey, idąc za ciągnącym go za rękę brunetem.
- Stój, jesteśmy. - ławka. Klub. Blondyn zmrużył ochy i próbował posklejać fakty, nie wiedząc za bardzo o co chodzi starszemu. 
- Mamy sobie usiąść i popatrzeć na klub? - wzruszył ramionami, po chwili zaliczając olśnienie. - Nasz pierwszy pocałunek! Oh! To tutaj! Na tej ławce! Byłem nawalony jak nie wiem co, pamiętam to! - brunet usiadł na ławce, wciągając wyższego na kolana. 
- Wiesz, że wtedy i tak planowałem Cię pocałować? W zasadzie to chciałem, żebyś się upił i żeby "jakoś tak wyszło".
- Naprawdę? Bo w mojej chorej główce było dokładnie to samo. - zachichotał, chwytając twarz starszego w dłonie. Pete spojrzał na zegarek i uśmiechnął się, mówiąc:
- 22:22. Miłej rocznicy. - ich usta znowu się złączyły, w tym samym miejscu co dwanaście lat temu, o tej samej godzinie, z takim samym, a może i nawet większym uczuciem. Przez ten czas było różnie, było dobrze i było źle, było bajecznie i było koszmarnie. Ale letnie uczucie przetrwało próbę rozłąki, czasu i presji. Wentz wreszcie zrozumiał, że on też zasługuje na szczęście, że czeka go najlepszy czas w jego życiu, u boku nieco dziwnego, niezdarnego basisty, który nie nosi już okularów i czapek, który w lato nie biega w swoim długim, czarnym płaszczu, który zmężniał i z pięknego chłopca stał się przystojnym mężczyzną. I choć świat jest brutalny, to oni znaleźli swoją ostoją i przyjazny kąt. Ich basy grały w tym samym rytmie, ich serca zgrane w ten sam sposób. Mikey był Pete, a Pete był Mikeya. I wreszcie mówili o tym głośno. Wreszcie wiedli spokojne życie... no, może nie do końca. Bo czy spokojnym życiem można nazwać takie, gdzie dwójką dorosłych mężczyzn po trzydziestce ucieka przed policją po tym jak obrzucili ich radiowóz balonami z farbą? Cóż, nie mnie oceniać, ta historia nie jest od tego. Ta historia ma pokazać, że nie ważne co sądzi świat, miłość zawsze wygra. 

Od autorki: Haloo! Jak leci życie? Przybywam z dobrym humorem i nowym rozdziałem, w zasadzie to z epilogiem.

Pochwalę się, że ta oto tu młoda dupa (tak, właśnie ja) dostała się do swojego wymarzonego technikum na pierwszym miejscu na liście ^^

Chciałam bardzo podziękować za wszystkie głosy i opinie... do usłyszenia, kochani!

My New Bass || Petekey ✔️Where stories live. Discover now