3

2.7K 304 30
                                    

Gdy już się ogarnęli co nieco, ruszyli poszukać Corana aby uwolnił ich na chwilę aby móc się umyć bez drugiej osoby. Znaleźli go dopiero na sterowni i podeszli do niego.

-Coran zdejmij nam na chwilę te kajdanki, prosimy. - odezwał się Lance. 

-Wybaczcie ale nie mogę. - odrzekł bawiąc się swoimi wąsami. 

-Dlaczego?

-Księżniczka mi nie pozwoliła.

-Oj no weź tylko na chwilę. Błagam.

-Daj nam chociaż się umyć osobno. 

-Nawet jeśli bym chciał to Księżniczka kategorycznie mi zabroniła. - kiwnął palcem na boki. 

-Ale jak my mamy się umyć razem? - pomachał przed nim skutą ręką. 

-Normalnie. Te kajdanki są specjalne wiec nie musicie się niczego obawiać. 

-Ale my nie chcemy się myć razem. 

-No cóż, gdybyście się tak nie kłócili, a dogadali to by do tego wszystkiego nie było. A teraz pozwólcie, że udam się gdzie indziej. - wyminął ich. 

-No ale prosimy ten jeden raz, na chwilę. Allura o niczym się nie dowie. - Lance starał się go przekonać.  

-Przepraszam, ale rozkaz to rozkaz. Dacie rade. - pokazał kciukiem do góry. 

- No nie.

Patrzyli jak wychodzi przez drzwi zostawiając ich samych. Nie mieli wyboru jak umyć się razem. Skoro nawet proszenie, a nawet błaganie nie pomogło to już nic nie pomoże. A mieli nadzieję że chociaż podczas kąpieli ich rozkuje, ale się pomylili. Z niechęcią namalowaną na twarzy ruszyli w milczeniu do łazienki. I tutaj dopiero będzie pod górkę, pomyśleli. Znowu popatrzyli na swoje skute nadgarstki. Niby Coran mówił, że są specjalne i nie muszą się tym martwić, ale czy aby na pewno. No ale skoro tak mówił to nie mieli nic do powiedzenia. Zaczęli się rozbierać i rzeczywiście nie musieli się o to martwić, to tak jak by nie mieli kajdanek. Stali teraz w samych bokserkach i się zastanawiali czy mycie jest potrzebne. Cóż, mogło by się obejść gdyby nie jedzenie we włosach i gdzieniegdzie. Teraz żałują tej bitwy na jedzenie. Po paru minutach przełamali się i zdjęli też bokserki. Weszli pod prysznic, a obydwoje starali się na siebie nie patrzeć. Puścili wodę i zaczęli zmywać resztki jedzenia z włosów. Obydwoje w tym samym czasie chwycili mydło zerknęli na siebie piorunującym wzrokiem.

-Ja chwyciłem je pierwszy. - Powiedział Keith.  

-Nie, bo to ja chwyciłem pierwszy. - Odezwał się Lance.

-Chciałbyś. To ja dotknąłem pierwszy, więc to ja będę się pierwszy myć.  

-O nie, nie ma mowy.

-Chcesz się przekonać?

-Dajesz.

Zaczęli ciągnąć za mydło aż w końcu wyślizgnęło im się z rąk i spadło. Odwrócili się zapominając, że są nadzy. Od razu tego pożałowali. Z lekkimi rumieńcami popatrzyli na bok. Lance kątem oka spojrzał na tors bruneta. Miał lekko zarysowane mięśnie, przełknął ślinę i zaczął schodzić wzrokiem niżej. Gdy oprzytomniał, czerwony na twarzy odwrócił wzrok na ścianę. Pomieszczenie całe zaparowało, a oni nadal tak stali i żaden z nich nie chciał schylać się po mydło. Ale ktoś w końcu musiał.

-To twoja wina, więc ty ponosisz - Powiedział Lance.

-Że niby moja wina? To twoja wina.

-To ja chwyciłem pierwszy.

-Nie bo ja chwyciłem pierwszy i gdybyś mi na to pozwolił nie byłoby tego. 

-A gdybyś ty puścił to też by tego nie było.

-Dobra, koniec bo nigdzie z tym nie dojdziemy. - Przerwał to Keith. 

-Dobra... To kto bierze mydło? 

-Chętnie ci oddam skoro tak bardzo chciałeś. - Pokazał ręką na mydło. 

-Dzięki, ale ty byłeś pierwszy wiec proszę. - Również pokazał ręką. 

-Ale ci ustąpię.

-Nie, nie, nie ty pierwszy.

-Nie, ty pierwszy. 

-Papier, kamień, nożyce? 

-Pewnie.

-No to zaczynamy.

-Papier, kamień, nożyce! 

-Kamień.

-Nożyce.

-Jest! Wygrałem. - Ucieszył się szatyn.

-Niech cie...

-No to czyń honory.

Odwrócił wzrok na bok i pomału schylał się do mydła. Chwycił je i szybko wstał.

-Skoro ja po nie musiałem sięgać to ja się myje pierwszy. - Posłał mu język i się odwrócił.

Lance znowu odwrócił się bokiem do Keitha i wpatrywał się w jego plecy, po których spływała woda, a jego czarne włosy przylegały do karku. Miał bladą karnacje nie to co szatyn. Analizując chłopaka odpłynął na chwilę.

-Lance? - Szturchnął go lekko łokciem. 

-Hm? 

-Teraz ty. 

-A, no tak.

Reszta kąpieli minęła w ciszy i bez żadnych sprzeczek czy dogadywania. 

Skazani na siebieWhere stories live. Discover now