10

538 55 2
                                    

Charlie pov's
-Panie Lenehan, proszę ja... proszę mnie nie zwalniać, ja się poprawie, popracuje nad agresją..- w drzwiach stał Simon, a raczej klęczał. W oczach miał łzy, które co chwile wycierał.
-Simon, dałem ci ostatnią szanse, zmarnowałeś ją. Miałeś popracować nad twoją pieprzoną agresją jakiś miesiąc temu i co?
-Ale... proszę, mam dwójkę dzieci, co ja mam powiedzieć żonie?
-Powiedz jej, że chwilowo jesteś zawieszony w pracy. Grzecznie cię teraz proszę, wypierdalaj- syknąłem.
-Panie Lenehan... przecież... jestem w trakcie projektu... ja nie mogę....
-Spokojnie, wstawimy kolejnego idiotę na twoje miejsce. Tak samo dużo znaczącego jak ty. Czyli nic- warknąłem, zamykając mu drzwi przed nosem.
Na pierwszym stopniu schodów, stała Ash. Jej wzrok skierowany był na mnie. Była zmieszana, wyglądała jakby miała wybuchnąć płaczem.
-Słuchaj, ja...
-Potraktowałeś go jak... jak śmiecia- przerwała mi.
-To nie tak.
-A jak? Może mam jakieś zwidy!?- krzyknęła, wbiegając na górę.
Ash pov's
Gdy zobaczyłam jak Charlie potraktował swojego pracownika, zachciało mi się płakać. Jak najszybciej wbiegłam po schodach na górę i ruszyłam do pokoju gościnnego, siadając na łóżku.
Spokojnie,Ash..
Co on sobie myśli? Traktując tak tego człowieka, nie zwraca uwagi na nic tylko na czubek swojego nosa, lecz moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
-Ashley..nie chciałem, żeby tak wyszło-zaczął chłopak. W sumie nie wiem w jakiej sytuacji jest teraz jego firma,no ale bez przesady- Wiem co pewnie teraz o mnie myślisz...
Milczałam. Miałam dość. Nienawidzę kiedy ktoś tak traktuje drugą osobę.
-Myślę,że nie powinno mnie tu być. Zaraz się pakuje i już mnie tu nie ma.-zaprzestałam panującą ciszę. Nie będę zakłócać ci codziennej rutyny.
Wstając z łóżka sięgnęłam po torbę, wpakowując w nią kilka koszulek leżących na ziemi.
-Co?-zapytał. Był totalnie zmieszany.
-To co słyszysz. Nie mogę tu zostać. W ogóle nie wiem co mi strzeliło do głowy,że tu przyszłam- mruknęłam, biorąc pozostałe rzeczy. Wstałam chcąc wyjść z pomieszczenia, jednak ręka blondyna uniemożliwiła mi to.
-C-co ty robisz- chłopak ścisnął mocniej mój łokieć-Puść mnie..
-Ash..Zostań...
-Nie ma opcji- syknęłam wyrywając się z uścisku blondyna. Zbiegłam szybko po schodach i pędem opuściłam dom. Jak na złość padał deszcz, a ja nie miałam kurtki. Postanowiłam truchtem dobiec  na przystanek autobusowy. Gdy byłam już prawie na miejscu, obok mnie przejechał samochód,który ochlapał mnie od stóp do głów.
-Chhholera-wydukałam przez płacz. Usiadłam na przystanku. Nigdy nie czułam się gorzej. Spojrzałam na rozpiskę autobusów. Poprzedni odjechał dwie minuty temu, a następny będzie za czterdzieści pięć minut...
Charlie Pov's
Siedziałem na podłodze nie wiedząc co zrobić. Nie chciałem, nie mogłem przywiązywać się do Ash, jednak w głębi duszy martwiłem się o nią.
Nie ma gdzie pójść, na dodatek leje deszcz, a ona nie wzięła kurtki.
Wstałem ledwie ponownie nie upadając na posadzkę. Ruszyłem na dół, w stronę holu. Założyłem pierwsze lepsze buty, sięgnąłem po kluczyki od auta, wychodząc na zewnątrz.
5 minut później.
Jechałem w kierunku przystanku autobusowego, gdyż byłem stuprocentowo pewny, iż tam znajduje się teraz Ash.
Nie myliłem się, znajdując jej osóbkę siedzącą na ławce obok przystanku. Była przemoczona, trzęsła się z zimna.
-Ash, proszę cię... rozumiem, nie chcesz ze mną rozmawiać, lecz chodź proszę do mnie przeczekać chociaż ten deszcz- powiedziałem nieco głośniej, opuszczając szybę.
-Charlie... ja...
___
Dezy(Chazza)&Ola(Ash)

Escape|Charlie Lenehan| Where stories live. Discover now