Rozdział 5 *Wielki błąd*

1.4K 84 2
                                    

○ Shannon

Powiedziałam to. Sugerując się jego miną, mogłam zobaczyć malujące się na przemian emocje: szok, zdezorientowanie, przerażenie, poczucie winy i coś, coś czego nie byłam w stanie do końca  ocenić.

- Shannon ja... Ja nie wiedziałem... Ja przepraszam. Serio... - wyszeptał, a jego oczy wciąż byly szeroko otwarte, jakby nadal nie dowierzał w zaistniałą sytuację.

- Daj spokój. Nie mam Ci niczego za złe, naprawdę. - odparłam lekko wzruszając ramionami. Tu nie chodziło o to, że jest mi smutno, bo to powiedział, problemem było to, że ja wciąż nie potrafię w to wszystko uwierzyć.

 Wciąż nie dotarło do mnie to wszystko, co stało się w tak krótkim czasie... Przecież całe moje życie uległo całkowitej zmianie!

A kiedy myślałam, że może być w porządku mój ojciec wywinął mi taki podł numer. Powtórka z rozrywki, lecz to zabolało o wiele bardziej, zważając na fakt, iż to był mężczyzna, który mnie spłodził, który widniał w moim akcie urodzenia. No cholera! To był mój ojciec!

- Shannon? - wyrwana z wewnętrznych rozmyślań, spojrzałam na Niall'a, zastanawiając się o co, może chodzić. Wciąż wyglądał niewyraźnie.

- Tak? - mruknęłam cicho, odchrząkując z powodu nieco łamiącego się głosu.

- Czy płaczesz przeze mnie? - co? Dotknęłam opuszkami palców policzków wyczuwając mokre ślady. 

- Nie! - od razu zaprzeczyłam. - Nawet nie zdawalam sobie z tego sprawy. - dodałam, wzdychając ciężko.

- Um... To ja pójdę, rozgość się...- podrapał się po głowie i pospiesznie opuścił pomieszczenie.

 Znowu zostałam sama.

 Rozejrzałam się po wnętrzu. Beżowe ściany świetnie komponowały się z białymi meblami. Na środku pokoju stało dwuosobowe łóżko, pokryte nieco ciemniejszą odcieniem niż kolor farby narzutą, aż błagało aby się w nim położyć, co bez dłużśzej chwili zastanowienia po prostu zrobiłam.

Nie minęło pięć minut, a już smacznie spałam i Bogu dzięki, tej nocy kompletnie nic mi się nie śniło. Może to za sprawą blondyna, który czuwał zaraz  obok?

- . - . - . -

Gdy się przebudziłam od razu dłonią odszukałam mój telefon, leżący na safce nocnej tuż obok łóżka, który dzwonił od dłuższego czasu, nie dając mi dalej odpoczywać.

Jednak natychmiast się rozbudziłam, a zarazm rozpromieniłam, gdy ujrzałam do kogo owy numer należał.

- Carrie! - zawołałam, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech.

- Pamiętasz, jak mówiłam Ci o niespodziance? - pisnęła radośnie.

- No tak. - odpowiedziałam nieco niepewnie, jednak mój entuzjazm wciąż był na wysokim poziomie.

- Jutro rano będę... U Ciebie! - o Boże! Zaczęłam krzyczeć tak głośno, że po chwili do mojego pokoju wpadł Niall z kijem baseballowym, na co wybuchnęłam niekontorlowanym śmiechem, szczególnie, gdy zobaczyłam jego zdezorientowaną minę.

- Daj znać, przyjadę. Kocham Cię. - kiedy otrzymałam odpowiedźz drugiej strony rozłączyłam się i wstałam z łóżka, by podejść do blondyna.

- Twój chłopak? - mruknął cicho, marszcząc brwi.

- Przyjaciółka. - poprawiłam go, na co wyraz jego twarzy od razu się zmienił.

- Wystraszyłaś mnie! - zaczął mówić, nawiązują do przedmiotu w jego dłoniach.

- Widzę właśnie. Wybacz, ale ten widok... - przerwałam nie mogąc już dłużej powstrzymać śmiechu, a Niall mi zawtórował.

Let It Go / n.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz