Rozdział 19

890 70 7
                                    

Piper
Siedzę tu już z Hermioną 3 dni. Tu - mam na myśli to okropne więzienie . Dają nam 3 razy dziennie chleb i wodę. Ja i moja sąsiadka bardzo wymizerniałyśmy. Praktycznie nie mamy na nic siły. Ja to w sumie nie mam ani sily fizycznej ani psychicznej. W głowie miałam tylko obraz Jasona. Jasona i tej dziewczyny. Cały czas zastanawiałam się, co zrobiłam źle? Dlaczego przestałam mu wystarczać? Dlaczego mu już na mnie nie zależało? A moze nigdy mu tak naprawdę nię zależało. Może to był tylko wymysł mojej wyobraźni. Usłyszałam, jak jakiś koleś wparowuje do pomieszczenia, a za nim dwójka uzbrojonych ludzi. Jeden trzymał różdżkę, a drugi miecz z niebiańskiego spiżu.
-Oj dziewczynki, dziewczynki i po co wam to było?-Zapytał ironicznie
-Gadaj kim jesteś i po co nas tu zamknąłeś-odparłam.
-Ach i w dodatku jaka waleczna.
Podszedł do mnie i złapał w swoje obrzydliwe łapska moja twarz. Natychmiast go ugryzłam w palce.
-Co za żmija. Za karę nie dostaniesz nic do jedzenia. A teraz zwiążcie jej buzie-powiedział do dwójki mężczyzn po czym obwiązali mi twarz chustą.
Kiedy mężczyzna odchodził Hermiona krzyknęła:
-Szanowny Panie, proszę, zaczekaj.
-Hm.....czarownica, jak mniemam, w dodatku mądra. Czyżby Ravenclaw?
-Nie, panie, Gryffindor. A, jeśli łaska spytać, skąd wiesz o domach w Hogwarcie?
-Oh, mam swoje źródła.
-Zatem jesteś czarodziejem?
-Ach...jesteś mądra, ale za bardzo wścibska. Ale odpowiadając na twoje pytanie, tak jestem czarodziejem.
-To dlaczego nosisz przy sobie miecz z nieznanego nam żelaza?
-Mówił już ci ktoś, że zadajesz za dużo pytań? Nie, w takim razie ja ci mówię. Musisz nauczyć się nie wtrącać w sprawy, które cię nie dotyczą. Zakneblować ją też. I bez jedzenia.
Powiedział po czym wyszedł.
-Mhhhmm-usłyszałam
-Rozyywijjaz mnnuie.
-Cooo.
-Roz-wiąż-mnie.
-Aaaaa, nie można było tak od razu?-Zapytałam
-Eh-odparła zrezygnowana Hermiona kiedy ją rozwiązałam.
-Też to widziałaś?-Zapytałam
-Ale co?
-Czarodziej z mieczem ze stygijskiego żelaza. Takie miecze noszą tylko herosi.
-Dziwne, bardzo dziwne.

Hazel
Annabeth zwołała kolejne zebranie. Ogólnie nie mam nic przeciwko nim, ale było by super, gdyby nie było o 2 w nocy.
-Co tym razem?-Zapytałam bardzo śpiąca
-Przepraszam was, ale to naprawdę ważne. Razem z Luną znalazłyśmy trop, który może pomoże nam rozwikłać te wszystkie problemy.
-No to mów-ponaglał ją Percy-Co to takiego?
-Jakaś stara legenda opowiadająca o rodzeństwie. Ich matka była czarownica natomiast ojciec jestem w 99,9% pewna, że to Zeus. Wyobrażacie to sobie, jak musieli być potężni zarówno czarodzieje jak i półbogowie? Ale wracając brat przeszedł na strone zła. Stał się okrutny i żądny władzy. Siostra, aby go pokonać, oddała swoje życie. Jednak legenda głosi, że miała za dobre serce, aby go zabić, więc uśpiła go na kilka tysięcy lat. A teraz on się obudził. I odbudowuje imperium, jednak wciąż jest zbyt słaby.
Zapadła głęboka cisza. Nagle się odezwałam.
-Ja znam tę legendę. Matka opowiadała mi ją, gdy byłam mała. Jest ona bardzo stara, prawie zapomniana. Jednak ja znam trochę inną wersję. Zrozpaczona matka nie mogła znieść śmierci córki i syna, więc postanowiła ich zaczarować. Rzuciła na nich klątwę. Polegała ona na tym, że odrodzą się w nowych ciałach za pare tysięcy lat. Ale to tylko legenda, prawda?-Zapytałam Annabeth
-Teraz to ja już niczego nie jest pewna.

Przybywam z nowym rozdziałem. Troche tajemnic i sekretów z przeszłości. Akcja zaczyna się rozwijać. Może niedługo pojawią się misje. Zostawcie po sobie komentarze lub gwiazdki. Mój kochany Stefan znów mnie wspiera i koryguje błędy.

Hogwart i obóz herosówWhere stories live. Discover now