49

4.7K 386 174
                                    

Eren poszedł wziąć prysznic, uszykował się i zapukał do drzwi kaprala dokładnie o siedemnastej.

- Czego tu chcesz? - spytał kapral, otwierając drzwi.

- Wybieramy się na małą wycieczkę -uśmiechnął się szeroko, podając mu nieśmiało bukiet kwiatów.

- A to z jakiej okazji? - odparł zdziwiony. Zupełnie zapomniał o swoich urodzinach. W końcu nigdy ich nie obchodził. Szatyn zarumienił się, widząc minę kapitana. Odwrócił wzrok i zakłopotany zaczął mówić.

- D-dziś są twoje urodziny, heichou... - gdy zorientował się, że znów dodał tę końcówkę, uśmiechnął się niepewnie. - Levi.

- Dziękuję - odrzekł i cmoknął w usta chłopaka. Wziął bukiet i poszedł włożyć go do jakiegoś wazonu.

- Czekaj, czekaj! - Eren złapał go za rękę i zaprowadził do stajni. - Wsiadaj na konia i jedź za mną - uśmiechnął się szeroko. Levi wykonał jego prośbę i zaczął się zastanawiać, co też chłopak mógł wymyślić. Zatrzymali się trochę dalej, żeby Eren mógł dać kapitanowi przepaskę, którą miał założyć. - Dalsza droga to tajemnica -zaśmiał się, podając mu czarny materiał.

- Nie wiem, czy mogę ci zaufać -powiedział, zanim zawiązał opaskę.

- Nie panikuj, zakładaj - zawiązał mu przepaskę wokół oczu i złapał za rękę, prowadząc do celu. Kiedy tam dotarli, uśmiechnął się na widok lampionów i uszykowanej kolacji. Levi szedł niepewnie i powoli za Erenem, uważając, by się nie przewrócić. Nastolatek rozwiązał mu opaskę z promienną miną, czekając na reakcję kapitana. Ten rozejrzał się wokół. Był zachwycony. Było tu przepięknie, cicho i panowała bardzo przyjemna atmosfera. Nie wiedział co powiedzieć. Jeszcze nikt się tak dla niego nie starał...

- Eren... N-nie musiałeś...

- Jasne, że nie musiałem... Ale jaki byłby ze mnie chłopak, gdybym tego nie zrobił? - rozłożył ręce, śmiejąc się. Kapral przytulił się do niego.

- Kocham cię, ty głupi szczeniaku... - spojrzał na niego i poprawił się. - Mój głupi szczeniaku.

- No jasne, że kochasz! Ale skoro już tutaj jesteśmy, to... - Wziął głęboki oddech. - Skorzystam. - Zestresowany, uklęknął na kolanie i przełknął głośno ślinę, wyjmując z kieszeni pierścionek, przypominający zwykłą obrączkę. - L-levi... Wyjdziesz za mnie? - uśmiechnął się niepewnie. Kapral nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. To było jak sen, z którego nie chciał się nigdy obudzić. Wystarczyło jedno słowo, by ten przepiękny "sen" trwał wiecznie. Jedno słowo, które mogło mu zapewnić wieczne szczęście. Gdy uświadomił to sobie, jego oczy zaszły łzami i uśmiechnął się.

- To chyba oczywiste. Tak, innej opcji nie ma. - Eren włożył mu na palec pierścionek i szczęśliwy, mocno go przytulił.

- Była jeszcze opcja: Tak, kocham cię, no ale ta też mi pasuje - zaśmiał się w jego koszulę. Był tak szczęśliwy, że czuł jakby zaraz miał się rozpłakać. Brunet wtulił się w chłopaka.

- Jak zwykle narzekasz - westchnął. -Dziękuję za najlepszy prezent, jaki mogłem dostać.

- Będzie ich w przyszłości więcej -zaśmiał się i usiadł przy wcześniej uszykowanym stoliku. Levi usiadł na przeciwko, ale nie miał ochoty jeść. Nadal był zbyt zszokowany tym, co się stało. Spojrzał na swoją dłoń i na palec, na którym spoczywała obrączka. - I jak, ładna? - podrapał się niezręcznie po karku, patrząc na obrączkę.

- Nie bardzo... - odparł i spojrzał na zmieszanego chłopaka, który chciał już coś powiedzieć. - Żartuję, podoba mi się.

- Ty tutaj lepiej nie żartuj! Prawie zawału dostałem... - położył rękę na piersi.

- Lepiej nie. W końcu kto by wtedy pokonał wszystkich tytanów?

- Hmm... Wtedy to byłbyś ty. No, ale sam nie dasz rady, bo potrzebujesz kogoś tak potężnego jak ja, żebym zabrał cię, zobaczyć ocean.

- Tak... Kiedyś z pewnością go ujrzymy. Wtedy będziemy mogli być zawsze razem - odparł rozmarzony. Eren złapał go za rękę.

- I wtedy... Moje marzenia się spełnią -uśmiechnął się do niego.

- Jeśli będziesz wtedy szczęśliwy... Zrobię wszystko, by spełnić te marzenia.

- Jeszcze się nie spełniły, a ja już jestem szczęśliwy... - zachichotał.

- Eren, skoro już jest taka atmosfera, to chcę ci podziękować za to, że dzięki tobie odnalazłem ponownie szczęście i sens w tym wszystkim co robię.

- Nie musisz mi za nic dziękować. Zasłużyłeś na to wszystko - pochylił się nad stołem i pocałował jego usta.

- Ale to wszystko dzięki tobie...

- Może trochę pomogłem... - chwycił za jego policzek i spojrzał głęboko w oczy. Szatyn podniósł się i objął jego twarz w dłonie, po czym czule pocałował. Po skończonej kolacji, wrócili do obozowiska zwiadowców i wspólnie śmiejąc się, i rozmawiając, zasnęli w pokoju kaprala.

Jego uśmiech... | EreriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz