6

8.3K 606 73
                                    

- Cholera! - krzyknął i wybiegł z kuchni. Szybko przyodział sprzęt do manewru i miecze, wybiegając przed budynek i pędząc w stronę pierwszego tytana. Nie czekał na rozkazy od Erwina, nie było na to nawet czasu. Eren ledwie zdążył powtórzyć to co zrobił kapitan i ruszył za nim. Tym razem radził sobie lepiej. Nagle stracił kaprala z widoku, który przed chwilą jeszcze z łatwością załatwiał pierwszych pięciu tytanów. Kapitan zauważył odmieńca, który biegnie w jego stronę. Wystrzelił linkę, ale zrozumiał, że zrobił to za późno. Tytan za nią złapał. Potwór miał tylko kilka metrów. Levi odciął mieczem linkę i upadł na ziemię. Zobaczył, jak tytan się do niego zbliża. Zachowując stu procentową trzeźwość umysłu, zaczął myśleć jak się z tego wykaraskać. Natomiast zielonooki w końcu dostrzegł kapitana na ziemi i zrozumiał, że musi coś zdziałać. Z lekkim trudem przeciął kark tytana i zabrał ze sobą kaprala. Rozejrzał się dookoła i wiedział, że musiał użyć swojej ostatecznej siły.
- Eren, zanim się przemienisz, oddaj mi swój sprzęt. Mój się już do niczego nie nadaje - usłyszał obok siebie i posłusznie zrobił to co kazał. - A, i jeszcze jedno! - nie zdążył powiedzieć zanim chłopak się zamienił. - Dobra robota, szczeniaku.
Eren zaczął rozwalać tytanów, jednego po drugim z narastającą wściekłością i determinacją. Kiedy nie było już żadnego tytana w pobiliżu, opadł na ziemię. Starał się wyjść, ale nie mógł. Ciało tytana go pochłaniało.Udało im się wraz z oddziałem zabić resztę tytanów bez większych strat. Wyrwa w murze nie była duża, dlatego przedostawały się same kilkumetrowce. Oddział garnizonu zaczął się nią zajmować. Erwin wystrzelił flarę, oznaczającą powodzenia i koniec ich zmagań. Kapral poszedł do Erena, widząc że nadal jest w ciele tytana.
- Rusz się i wyłaź stamtąd, to koniec - odparł głośno. Ten usłyszał stłumiony głos kapitana, ale nic poza tym. Nie mógł się w ogóle ruszyć. - Eren, słyszysz mnie?! - wbił linkę w jego ramię aby dostać się jak najbliżej karku.
,,K-kapitan?..." - rozbrzmiało mu w głowie.
- Cholera, Jaeger! - powiedział, wbijając ostrze tak, że mogło mu jedynie odciąć ramię, ale nie uszkodzić tułowia ani głowy, przejechał nim w dół, rozcinając parującą skórę tytana. Natomiast brunet był nieprzytomny. Zaczęło przypominać mu się wszystko. Rodzice, Isabel, przeszłość... W tym czasie Levi ciął skórę dalej, aż wydostał Erena. Wziął go na ręce i odszedł kawałek od gorącej formy. Próbował go dobudzić. Nagle chłopak podświadomie położył rękę na policzku kapitana. Myślał teraz jedynie o blondynce. Przypominała trochę kaprala...
- I-isabel... - powiedział cicho, a szatyn wzdrygnął się na dotyk nastolatka i wypuścił go z rąk na ziemię. Wtedy chłopak obudził się zdezorientowany. Wytrzeszczył oczy, kiedy zobaczył przed sobą kapitana. Czy to jego dotknął?... - P-p-przepraszam, heichou! - krzyknął niedbale, robiąc niski ukłon. Zrobił to pośpiesznie, aż zakręciło mu się w głowie. Czuł się słabo przez to, że zużył większość swojej energii. Krew pociekła mu z nosa, ale nie zwracał na to większej uwagi.
- Co to miało kurwa być?... - powiedział i złapał nadgarstek chłopaka, podnosząc go. - Dasz radę iść?
- Naprawdę przepraszam... - wydudkał, czując się coraz słabiej. Wstał, ale zakręciło mu się w głowie. Przed zetknięciem z ziemią uratował go kapral, który byłby rozzłoszczony skoro musiał znowu go niańczyć, ale tym razem nie dziwił się. Widział zmęczenie na twarzy chłopaka. Poza tym, odwalił dziś kupę dobrej roboty. Złapał jego ramię, kładąc sobie na barkach i powoli prowadził go do ich obozowiska.
- Spisałeś się dziś - nawet ta pochwała zabrzmiała obojętnie z jego ust. Eren spróbował się uśmiechnąć i ledwo mu się udało. Był szczęśliwy, że to usłyszał.
- Cieszę się... Że cię nie zawiodłem - wydusił płytko i już więcej nie miał sił, by się odzywać. Po chwili dotarli do budynku. Do pokoju bruneta pozostały do pokonania wysokie schody i korytarz. Kapral wiedział, że chłopak się nie doczołga po tych schodach. Puścił jego rękę, upewniając się że chłopak nie upadnie i kucnął, sugerując aby chłopak wszedł mu na plecy. Ten wczołgał się wycieńczony na kaprala z niezauważalnym uśmiechem na twarzy. Czuł się tak śpiący... Przymknął na chwilę oczy, ale od razu odpłynął. Początkowo trzymał się go, ale Levi po chwili zauważył bezwładnie wiszące ręce nastolatka na jego klatce piersiowej.
"Tsk, zasnął, cholerny bachor..." pomyślał, nie zatrzymując się. Otworzył łokciem drzwi do pokoju nastolatka i wszedł. Usiadł na rogu łóżka, powoli przechylając się tak, żeby Eren opadł na materac, a nie na podłogę, chociaż wszystko mu było jedno. Wstał, kładąc mu nogi na łóżko i przykrył kołdrą. Ruszył do wyjścia, kiedy nagle chłopak się odezwał.
- I-isabel... W-wróć... - mruknął przez sen. Szatyn spojrzał na niego i westchnął. Wyszedł z pokoju i udał się na obiad, było późne popołudnie.

Jego uśmiech... | EreriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz