XV. Powrót

765 47 7
                                    

Hah zdjęcie nie związane z rozdziałem

Czasem władze nad naszym ciałem i umysłem przejmuje bardzo silne uczucie, które wypełnia nasze zmysły od środka. Często nie umiemy poradzić sobie z tą sytuacją. Zakłamujemy samych siebie. Odrzucamy nie chcianą prawdę. Wypieramy się we wszystkie strony byleby tylko zapomnieć. Przecież miłość to przelotne i krótko trwałe uczucie, które wypala się po jakimś czasie. Pozostają tylko te nie chciane rany po których zostają blizny, które do końca twoich dni będą cię prześladować. Od nich nie ma ucieczki tym bardziej drogi powrotnej. Jednak każdy człowiek jest inny i wyjątkowy na swój sposób. Każdy popełnia błędy bo nikt nie jest na tym świecie doskonały ani idealny. A jeśli ktoś uważa siebie za autorytet do naśladowania to jest w dużym błędzie. Żadne z nas nie ma takiego samego życia ani histori. Są tylko podobne, pojedyncze zdarzenia, które w mniejszym lub większym stopniu mogą pokrywać się z egzystencja innej osoby. Wszyscy wzajemnie ranimy się. Zależy tylko czy robimy to z premedytacją po to by komuś dopiec, by cierpiał, bo kochamy patrzeć na krzywdę bliźniego. Czy dokonujemy tego nie świadomie, nie wiedząc iż to co czynimy i wypowiadamy tak bardzo dotyka drugą osobę. Tak właśnie jest z miłością. Chcemy jak najlepiej dla tej drugiej połówki, opiekujemy się, troszczymy, jesteśmy na każde skinienie, ale czy to na prawdę o to chodzi? Wystarczy po prostu być, trwać i nie opuszczać ukochanej/go. Tak aby przy naszym boku czuł/a się zawsze bezpiecznie jak z nikim innym. Ale właśnie tego się obawiamy. Jeśli tak bardzo zżyjemy i przywiązemy się do danej osoby to rozstanie z nią może być i najczęściej jest bardzo ale to bardzo bolesne. A potem co? Znowu pokochać kogoś nowego, przejść przez tę samą drogę i co? Ponownie cierpieć? Dlatego właśnie bierzemy miłość jako przejściowe nic nie znaczące doznanie. Igramy z uczuciami innych nie dopuszczając myśli iż dla kogoś takowa miłość może być najważniejsza, jedyna i prawdziwa. Lecz na każdego przychodzi kolej przemiany własnego życia i rozumowania. Często to znienawidzone odczucie obraca nas o 360 stopni.
. . .
Po kilku sekundach para nastolatków, która stała na środku sceny jak kamienne posągi wpatrując się głęboko w swoje kolorowe tęczówki, ustąpiło tej czynności. Na sali rozbrzmialy gromkie brawa. Publiczność była dość zaszkokowana występem tej dwójki. Można powiedzieć że zaparło im dech w piersiach. Ten występ był tak niesamowity, ukazywał wszystkie najskrytsze emocję, które drzemały w występujących. Kiedy Luna wyszła z amoku ujrzała w tłumie ludzi, znajomą dla niej twarz. Rysy osoby której jej tak bardzo brakowało, za którą tak rozpaczliwie tęskniła. Był nim nie kto inny jak jej najlepszy przyjaciel na świecie, Simon. Ale co on tam robił? Przecież mieszkał w kraju oddalonym o setki kilometrów od teraźniejszego miejsca. Skąd on się tam wytrzasnął? Przez kilka kolejnych minut nastolatka stała jak słup soli i zastanawiała się czy przypadkiem nie jest to jej kolejny wybujały sen. Ale kiedy chłopak szybkim krokiem podbiegł do niej i ujął ją mocno w swoich objęciach uświadomiła sobie, że to wszystko dzieje się na prawde.
- Si.. Simon, to na prawdę ty!? - wyjąkała ze łzami nie mogąc uwierzyć własnym oczom
- chłopak zaśmiał się - Tak, tak Luna, to ja Simon Alavarez we własnej osobie - oznajmił rozradowany wskazując na siebie po czym rozpromieniona i cała we łzach radości Luna rzuciła mu się na szyję o mało nie wywracajac ich na ziemię.
Całej tej sytuacji uważnie przyglądał się zniesmaczony i wściekły Matteo. Jego wnętrze mogło wyglądać niczym erupcja wulkanu, która zalewała swoją magmą chłopaka od środka. Nie wiedział kim jest ten nieznajomy typ na którego widok Luna, tak rozczulająco zareagowała. Brat, kuzyn, przyjaciel, CHŁOPAK? Te myśli nie dawały mu szans na logiczne myślenie i uspokojenie swojego wnętrza. Nie mógł sobie tego wytłumaczyć. Jeszcze przed sekundą jego i brunetkę dzieliły milimetry a teraz obsciskuje się z jakimś gościem w skarpecie na głowie. W tym momencie serce Matteo rozsypało się na drobne kawałeczki. Dziewczyna, która od pierwszego wejrzenia dosłownie go oczarowała zlekceważyła jego obecność dla jakiegoś frajera. Chłopak nie mógł już dłużej przyglądać się tej parze. Szybkim ruchem podszedł do stolika przy którym siedział Gastón, gwałtownie chwycił swoją czarną kurtkę która wisiała na ksześle i bez jakiego kolwiek pożegnania wyszedł z Rollera. Gastóna widząc rozwścieczonego Mattea wyszedł za nim puszczając Ninie ciepłe spojrzenie.
Tym czasem niczego nieświadoma Luna wtulała się w tors swojego przyjaciela ciesząc się jego obecnością.
- Ale Simon, skąd ty się tu wziąłeś? - zapytała brunetka odklejąc się od chłopaka
- Teleportowałem się tutaj, specjalnie dla panienki Valente - oznajmił posyłając Lunie ciepły i szczery uśmiech
- Na prawdę, Simon, to takie wzruszające - wyszeptała a kolejne słone łzy napływały do jej zielonych, szklistych tęczowek.- Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie - wykrzyczała łapiąc bruneta za dłoń
- Wiedziałem - oznajmił próbując zrobić minę zarozumiałego lecz zbytnio mu to nie wyszło więc obydwoje głośno roześmiali się.

Kiedy Luna wspaniale spędzała czas z przybyłym gościem Matteo, zbulwersowany wybiegł na dwór. Czarną kurtkę którą trzymał w ręku rzucił mocno o ziemię i począł uderzać pięściami o tynkowaną, białą ścianę. Był w takim amoku, że nawet nie zauważył swojego przyjaciela który w pośpiechu wybiegł za nim. Widząc Matteo, który zrozpaczony wyżywa się na nic mu nie winnej ścianie podbiegł do niego by odciągnąć go od muru.
- Gastón, zostaw mnie - wykrzyczał szarpiąc przyjaciela za bluzę
- Bracie, przestań, to nic nie da - szatyn poczoł go uspokajać lecz bez rezultatu
- A może jednak da - rzucił lekceważąco powracając do poprzedniej czynności
- Stary, bijąc w ścianę nic nie wskurasz- Gaston próbował uświadomić przyjaciela i doprowadzić go do pionu - Musisz z nią porozmawiać, przecież ty tak na prawdę nie wiesz kim jest ten typek - oznajmił ponownie odciągając Mattea od ściany, chwytając go mocno za ramiona i gwałtownie potrząsając by chłopak w końcu opamiętał się.
- To bez znaczenia kim dla siebie są. Ważne że ja nigdy nie będę dla niej kimś tak znaczącym. - wydusił z siebie tę najgłebszą prawdę którą skrywał gdzieś bardzo głęboko.
- Bracie, co jest z tobą? Przecież ty, Matteo Balsano, Król Toru i szkoły nigdy nie przejmowałeś się jakąś zwyczajnął dziewczyną. Zawsze powtarzałeś że miłość jest bezsensu, że to tylko zwykła zabawa w zaliczanie. A teraz cierpisz przez brunetkę, z którą praktycznie nic cię nie łączy - powiedział Gaston ujawniając tę najgorsza prawdę której Balsano próbował nie dopuszczać do siebie.
- Muszę już iść - Matteo bardzo zabolały słowa które wypowiedział do niego jego przyjaciel, lecz postanowił przemilczeć to wyznanie. Myślał, że tak będzie lepiej. Po prostu zapomnieć. Wymazać jak najszybciej ze swej pamięci to dzisiejsze wydarzenie i tę cudowną brunetkę która obróciła jego życie do góry nogami a teraz zostawiła bez słowa wyjaśnienia. Chłopak bezwładnie podniósł ciemną kurtkę z chodnika dretwym ruchem przewiesił ją przez ramię i bez jakiej kolwiek ochoty do życia udał się przed siebie.

 Chłopak bezwładnie podniósł ciemną kurtkę z chodnika dretwym ruchem przewiesił ją przez ramię i bez jakiej kolwiek ochoty do życia udał się przed siebie

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Chyba nie muszę nic dodawać, zapraszam tylko do czytania i komentowania ❤❤

Confia en mi × Lutteo ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora