XXI. Plan

629 47 50
                                    


Tymczasem wściekły Matteo wpadł jak burza do drugiego pomieszczenia, przeszukując przenikliwym spojrzeniem całą powierzchnię w poszukiwaniu Gastóna. Pierida natomiast spokojnie siedział przy machoniowym stoliku, popijając truskawkawkowy koktajl. Kiedy Balsano w końcu spostrzegł przyjaciela pewnym krokiem podszedł w jego stronę, bez słowa dosiadajac się do niego.

- O widzę że Król powrócił. - rzucił arogancko szatyn wiedząc iż nic dobrego nie mogło się wydarzyć.

- Gaston, daj sobie spokój z tymi twoimi bezsensownymi gadkami. - odpyskował Matteo uderzając zaciśniętą pięścią w twardy blat stołu.

- Dobrze, jak sobie życzysz Królu. - chłopak uśmiechnął się ironicznie uginając swoją prawą rękę w łokciu, delikatnie skłaniając głowę, udając w ten sposób ukłon.

- Czy ty, dobrze się czujesz!? - wykrzyczał brunet wymachując rękoma.

- To chyba ja powinienem ciebie o to zapytać. - oznajmił - Wpadasz jakby nigdy nic, wściekły, siadasz i udajesz, że nic się nie stało.

- Bo nic się nie stało. - Balsano by ukryć swoje rozgoryczenie pochwycił czerwono - białą rurkę leżącą obok i włożywszy ją do koktajku, mieszał nią bez celu by zająć czymś swoje myśli.

- Nie, wcale. To dlaczego teraz bawisz się bezmyślnie koktajlem zamiast w końcu mnie posłuchać!? - Pierida był już bardzo zmęczony tą całą niewyjaśnioną sytuacją z Luną przez którą jego przyjaciel ciągle nie był sobą.

Nagle Matteo oderwał wzrok od zimnej cieczy, poderwawszy się na równe nogi.

- Wiem! - krzyknął.

Zdezorientowany Gaston nie wiedział o co może chodzić Balsano. Czyżby już do reszty zwariował?

- Co wiesz? - zapytał zaciekawiony.

- Wiem już co mam zrobić! - chłopak nadal nie powiedział o co mu tak na prawdę chodzi lecz jego przyjaciel znał go doskonale, na wylot i sam domyślił się na jaki pomysł mógł wpaść.

- No nareszcie, bracie. - szatyn również podniósł się z krzesła poklepując bruneta po plecach. - Choć raz to zaćmienie przynosiło ci coś dobrego.

- Przyjacielu, teraz nie mogę zaprzeczyć. - na twarz Balsano wdarł się mało widoczny uśmieszek. - Idę już, muszę wszystko przygotować. - dodał.

- Tak, lepiej już idź zanim się rozmyślisz. - Pierida roześmiał się żegnając Mattea.

*"...Ty jesteś magnezem, a ja metalem
Jestem coraz bliżej, układam plan
Na samą myśl mój puls przyspiesza..."

                        .         .         .

Luna wraz z Simonem zawzięcie powtarzali wcześniej ułożony układ. Jak na tak krótki okres czasu ich kroki i figury były dość skomplikowane.

-  Dalej Simon, musi nam się udać! - dopingowała brunetka gdyż ćwiczyli bardzo trudne podnoszenie, które jeszcze nie do końca im wychodziło.

- Oczywiście, że damy radę panienko Valente! - wykrzyczał na całym tor.

- Simon, Simon ciszej. - roześmiała się zielonooka przykładając swój palec wskazujący do ust.

- Jak sobie panienka życzy. - posłał jej ciepły uśmiech - A teraz niech panienka zaprezentuje mi swoją popisową figurę. - Simon by dodać nastolatce odwagi począł odżywczo przyklaskiwać w dłonie.

Luna podbudowana tymi jakże przyjemnymi owacjami okrążyła tor wokół po czym wykonała skok.

Niestety brunetce powinęła się noga co skutkowało upadkiem na twardy i zimny tor. Lecz chłopak widząc ten nieszczęśliwy wypadek, ekspresowo podjechał do nastolatki, łapiąc ją jeszcze w powietrzu co i tak skończyło się na ziemi.

Luna spadła wprost na Simona. Ich kolorowe tęczówki zetknęły się w jednym, prawdziwym spojrzeniu, oddającym wszystkie emocje. Mogli wyczuć swoje bicia serc oraz oddechy na swoich twarzach. Byli tak blisko. Zbyt blisko.

*"... Powolutku
Chcę oddychać na twojej szyi
Pozwól mi wyszeptać do twoich uszu
Żebyś pamiętała, gdy już ze mną nie będziesz..."

*Luis Fonsi - Despacito ft Daddy Yankee


Hejcia, co tam u Was? ❣️
Ten rozdział jest tj. kontynuacją poprzedniego, ponieważ musiałam rozdzielić je na dwa by nie były zbyt długie 🙊 Nie zabicie mnie za Lumona, pliz 🙄
Myślę, że pomimo tego jest okej.
Ściskam Was wszystkich mocno 💗

Komentujesz ~ Motywujesz 💞
Gwiazdkujesz ~ Zyskujesz 👊

Confia en mi × Lutteo ✔️حيث تعيش القصص. اكتشف الآن