Rozdział 49 (1/3)

4.9K 428 53
                                    

Cześć wszystkim! :D

ZDROWYCH I POGODNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!!!

To tak na początek :) A przechodząc do konkretów. Z okazji świąt przygotowałam dla Was MARATON!!! Co godzinę będę wrzucać kolejny rozdział. Co Wy na to? (^-^)

A teraz nie przedłużając...

***

- Astriel, ty skończony idioto! - wrzasnęłam wściekła i przecisnąwszy się przez grupkę jego wielbicieli, wreszcie udało mi się dostać do anioła, który teraz patrzył na mnie z rozbawieniem. - Chyba do reszty cię już popierdoliło!

- Słownictwo, Sab. - jak zwykle mnie upomniał, po czym dawszy znać innym ręką by zajęli się czymś innym, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w bok, odsuwając od śmiertelników. I całe szczęście, że złapał mnie przez moją bluzkę, bo z moim aktualnym nastawieniem do niego na bank znów zostałabym zraniona jego dotykiem. Kretyn. - Okej, czego chcesz?

- Jesteś nienormalny?! Cała ta wczorajsza szopka i męczenie mnie z ukrywaniem aury była tylko po to, bym dzisiaj zaczęła zwracać uwagę na energie ludzi oraz zauważyła problemy psychiczne grupy popularsów?! Kurwa, o tym to ja wiedziałam już wcześniej! - krzyknęłam na niego wkurzona, a brunet prychnął i oparł się o szafki, wciskając dłonie do kieszeni bluzy.

- Szczerze? Tak, właśnie o to mi chodziło. Choć wolałbym, żebyś zwróciła uwagę na coś jeszcze. - przyznał, a gdy dostrzegł moje wzburzenie i chęć przywalenia mu, na twarz wstąpił mu kpiący uśmieszek. - Dobra, uspokój się i daj mi wyjaśnić sytuację.

- No mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz. - fuknęłam na niego zirytowana i splótłszy ręce na piersiach, uniosłam pytająco brew. - A więc?

- Zacznijmy od podstaw. Co w takim razie zauważyłaś w aurach popularsów? - zapytał ze stoickim spokojem, zupełnie nie zważając na fakt, że moja cierpliwość właśnie się kończyła.

- Że bliżej im do Piekła niż Nieba. - parsknęłam śmiechem, a kąciki ust uniosły mi się w zadowoleniu. - Wszyscy członkowie naszej drużyny, jak i cheerleaderki, mają ciemne aury, z czego każda jest poznaczona jedynie śladami grzechów. Żadnych pulsowań, które świadczyłyby o samobójczych skłonnościach. - oparłam bez zająknięcia i posłałam chłopakowi wyzywające spojrzenie, choć widząc jego znaczący wzrok, moja pewność siebie uleciała jak powietrze z przekłutego balonika.

- To chyba jednak nie widziałaś wszystkich popularsów. - odrzekł oschle Astriel i skrzywił się nieznacznie, wzdychając ciężko. - Jest taki jeden, o którego zaczynam się niepokoić.

- Mówisz o Aidenie? - skojarzyłam od razu. - Spokojnie, aniołku. Jego aura tak się waha od kiedy pamiętam, a mimo to nigdy sobie nic nie zrobił. - wzruszyłam obojętnie ramionami i jednocześnie przewróciłam oczami. - Z tego co wiem to ma problemy w domu. Dodatkowo dochodzą jeszcze stres i presja bycia drugą osobą na liście najbardziej lubianych. I tyle. Chociaż muszę przyznać, że jak na razie ty i Lil jesteście na dobrej drodze do wygryzienia go.

- A kto jest na pierwszym miejscu? - zainteresował się ptaszek, czym momentalnie odebrał mi te słabe strzępy dobrego humoru, które powoli zaczęły zastępować mój gniew.

- Ben. - burknęłam ponuro i uciekłam spojrzeniem na bok, mając ochotę dać upust mocy, tym samym burząc całe to cholerne miejsce. Ugh, nienawidziłam tego zapatrzonego w siebie dupka.

- Mogłem się spodziewać. - usłyszałam cichy mamrot srebrnookiego, który po chwili dodał. - Sab, posłuchaj mnie. Może i uważasz, że Aiden jest bezpieczny i nic mu nie grozi ze strony plagi, ale pragnę ci przypomnieć, że Cassie była w lepszej sytuacji od niego. I doskonale wiesz jak skończyła. - przypomniał mi łagodniejszym tonem, choć i tak ogarnęła mnie żądza krwi.

Żołnierz DoskonałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz