Rozdział 82 (8/10)

3.4K 403 41
                                    

Musiałam przyznać, że może jednak ta prywatka nie była takim okropieństwem, jak myślałam. Co prawda na początku niezbyt podobała mi się perspektywa spędzania czasu w tłumie tępych śmiertelników, lecz w chwili, gdy zaproszono mnie do grania z byłymi kumplami, mimo wszystko musiałam przyznać, że takie imprezowanie było znacznie lepsze. Zamknięta grupa znajomych oraz wspólne picie i granie rozluźniły mnie, tym samym odganiając czarne myśli i polepszając mój humor. Czas szybko płynął w tym porąbanym towarzystwie i nawet się nie zorientowałam, jak było już grubo po północy, a cała ekipa powoli kończyła kolejną butelkę alkoholu, od którego i mi zaczęło szumieć w głowie. Przez to ostatecznie uległam namowom chłopaków i zgodziłam się wykonywać jakieś proste wyzwania, które na szczęście nie miały podtekstu seksualnego. No, przynajmniej na początku, bo im więcej piliśmy, tym gorsze były zadania, zwłaszcza, że ostatecznie graliśmy bez pytań, a tylko z wyzwaniami. Choć i tak nie dostawałam ich tak okropnych, jak na przykład Tessa.

- Kogo teraz kolej? - wybąkał wstawiony Marco, który od dobrych dwóch godzin kleił się do równie upitej Rose, a naćpany przyniesionymi prochami Ben roześmiał się i pomimo nie swojej kolejki, zakręcił.

- Aiden! - dupek roześmiał się i wypuścił z ust kłąb dymu, nachylając się nieco w stronę blondyna. - Połączymy dwie gry! "Siedem minut w niebie"! Obściskiwanie się, a nawet seks bardzo wskazane!

- Jasne. - chłopak roześmiał się i wstał, po czym nieco się zataczając oraz podpierając ściany, podszedł do szafy. - Z kim?

- Chyba nie chcesz, by Sab była zazdrosna o inną, co? - włączył się szatyn, przybijając z przyjacielem piątkę, a ja przez pulsujący ból głowy dopiero po chwili zorientowałam się, o co im chodziło.

- Co? Czemu ja?! Nie jestem z Aidenem już od kilku tygodni! - zaprotestowałam szybko, lecz chłopacy nic sobie z tego nie zrobili i dalej rechotali jak pojebani. - Kurwa, jak tylko minie to siedem minut, zajebię was. - warknęłam wściekła i z trudem podniosłam się, przez co świat zaczął wirować, ale nie mając zamiaru odpuścić, pozwoliłam zamknąć się w garderobie z kretynem.

W chwili gdy zamknięto za nami drzwi i zaczęto odliczanie, odetchnęłam głęboko, by zapanować nad nerwami, przez które moc powoli przebudzała się, mrowiąc w palce. Czułam drażniącą obecność blondyna, który w milczeniu opierał się o przeciwległą ściankę i mierzył mnie od stóp do głów, a ja dopiero wtedy przypomniałam sobie, że jeszcze nie tak dawno sama go zaatakowałam i w pewnym sensie pokazałam, czym byłam naprawdę. Kurwa, ale się wpakowałam.

- Można wiedzieć czemu ze mną zerwałaś? - zapytał cicho obojętnym tonem, dalej mi się przyglądając. Wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam się do niego tyłem, podpierając rękami o drzwi, gdy zawroty głowy nabrały na sile. - Co ci takiego zrobiłem, że musieliśmy nagle zerwać naszą umowę, co?

- Nic, ale nie drąż tematu. - wymamrotałam, przez szczelinę w drewnie patrząc, jak reszta grupy jak gdyby nigdy nic kontynuowała grę, lecz chłopak nie dał za wygraną i nagle się zbliżył, łapiąc mnie w talii. - Co...

- Czemu? - zostałam gwałtownie odwrócona przodem do niego, a widząc jego przeszywające spojrzenie, instynktownie mocniej przywarłam plecami do drzwi, a klamka wbiła mi się w bok, choć nie zwróciłam na to uwagi. - Czemu zerwałaś?

- A co ci tak na tym zależy? - wydusiłam zdziwiona, czując nieprzyjemne mrowienie całego ciała, jakby coś blokowało moją moc i nie pozwalało się jej uwolnić oraz obronić mnie, a ból głowy stał się jeszcze intensywniejszy.

- Bo dzięki temu dziewczyny ciągnęły do mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Nie zdajesz sobie sprawy jak wielkie korzyści z tego miałem i mimo wszystko, chcę je odzyskać. - nachylił się nieco i odpowiedział cicho głosem nieznoszącym sprzeciwu, a jego oczy jasno rozbłysły niepokojącymi iskrami. - Więc zrobimy tak. Ty do mnie wrócisz, za to ja postaram się ci pomóc. Pasuje?

- Nie. Nie mam zamiaru więcej wchodzić z tobą w układy. Mam co innego na głowie niż bawienie się w takie gówna. - zaprzeczyłam gwałtownie, jednak blondyn nie miał zamiaru odpuścić i tylko mocniej wbił palce w moje biodra, wyduszając ze mnie syk bólu. - Aiden, nie.

- Źle ci ze mną było? - roześmiał się i bardziej nachylił, przez co dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Odruchowo przełknęłam ślinę, by pozbyć się suchości w gardle, spowodowanej tą niepokojącą bliskością, moc niespokojnie krążyła w moim ciele, lecz nie atakowała, a przed oczami zaczęły pojawiać się ciemne plamki, gdy duchota odbierała mi trzeźwość myślenia, z czego śmiertelnik chyba doskonale zdawał sobie sprawę. - Gadaj, księżniczko.

- Odsuń się. - wyszeptałam, opuszczając głowę, by umknąć przed jego wzrokiem oraz spróbowałam sięgnąć ręką do klamki, lecz Aiden złapał za mój podbródek i uniósł go, zmuszając, bym patrzyła mu w oczy, za to drugą dłonią chwycił za nadgarstek, bym nie mogła wyjść. - Nie. Nie zgadzam się.

- Zostań znów moją dziewczyną, Sab. Oboje będziemy mieć z tego korzyści. - poprosił ponownie i zbliżył swoje usta do moich, jednak tym razem nie miałam już jak mu uciec. Zacisnęłam tylko powieki i w myślach błagałam kogokolwiek o pomoc, byleby mnie stąd wyciągnął. - Sab.

- Nie... - urwałam, gdy poczułam lekkie muśnięcie na wargach, od którego poczułam nieprzyjemny dreszcz, przemykający mi wzdłuż kręgosłupa. - Aiden... - chciałam mu się wyszarpnąć, lecz ogarniająca mnie bezsilność stawała się coraz silniejsza. Nogi jak z waty, tępe pulsowanie w głowie, brak mocy i mroczki, zasłaniające mi pole widzenia. Czułam się, jakbym miała zaraz zemdleć. - Aiden... słabo mi. Muszę... wyjść. Proszę.

- Nigdzie nie idziesz. Nie teraz. Najpierw wznowimy naszą umowę. - zaprzeczył i nieco mocniej naparł na moje usta w delikatnym pocałunku, nie pozwalając mi odwrócić twarzy, czy się mu wyrwać. - Sabrielo...

Reszta słów już do mnie nie docierała. Po prostu je zignorowałam i skupiłam się na wydostaniu z zamknięcia, mimo że słabość ogarniała moje ciało. Próbowałam wyślizgnąć się z jego uścisku i uciec, lecz siła zniknęła i ledwie byłam w stanie drgnąć. A co tu dopiero mówić o odepchnięciu go. Potrzebowałam czyjejś pomocy. I to bardzo. Kurwa, byłam gotowa modlić się do Boga, by raczył mi podarować nieco energii, byleby uciec z tej pieprzonej szafy, z której Ben i Marco powinni nas wypuścić już parę minut temu! To był jakiś spisek, czy co?! Cholera, na bank podali mi coś. To dlatego Astriel mnie ostrzegał!

- Aiden... zostaw mnie. - wydusiłam, z trudem łapiąc powietrze, lecz kontakt z otoczeniem zaczął się rozpływać, gdy traciłam przytomność. - Aiden... proszę.

Ostatnimi rzeczami jakie zapamiętałam, było gwałtowne otwarcie drzwi, przez co wypadłam ze środka na kogoś, a potem otaczająca mnie ciemność i dziwny szum w uszach, gdy dałam pochłonąć się pustce.

Żołnierz DoskonałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz