Rozdział 11

40 11 2
                                    

           Zerwałam się z samego rana, jakby ktoś ochlapał mnie zimną wodą. Ji Tae spał koło mojego łóżka, opierając się o nie. Jego włosy nieco się zmierzwiły, co mnie bardzo rozśmieszyło. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem w piżamie, a moje wczorajsze, mokre ubrania są rozwieszone na kaloryferze.
Patrzyłam z przerażeniem.
  - Nie martw się... Twoja mama wczoraj Cię przebrała w piżamę. - poinformował mnie zaspany chłopak.
  - Oh... Tak... - zakłopotałam się. - Dobrze spałeś? - spytałam po chwili.
  - Świadomy tego, że jesteś koło mnie, spałem spokojnie. A Ty?
  - T...tak. W porządku. - przyznałam.
  - Dlaczego tak zareagowałaś, kiedy się obudziłaś? - zaciekawił się chłopak.
  - Nie ważne...
  - O co chodzi? - nalegał Ji Tae.
  - Ja... Wstydzę się swojego ciała... - przyznałam z trudem, przymykając oczy.
  - Czemu?
  - Kto by to lubił? Całe posiniaczone i poranione... Wszędzie mnóstwo blizn... Po każdym spięciu Z ojcem, kolejne... Jeszcze gorsze... - odpowiedziałam z trudem.
  -  Lubię to...- zdziwiłam się.  - Jesteś Moją siostrą, więc powinienem to akceptować. - kiwnęłam przecząco głową.
  - Nikt tego nie lubi... Skoro ja tego nie lubię, nikt nie powinien...
  - Skoro lubię Ciebie, lubię też Twoje blizny.- powtórzył chłopak. Wstałam szybko, narzucając na siebie szlafrok, poczym zeszłam do kuchni.

           Po lekcjach jak zwykle udałam się do parku, skąd miał mnie odebrać Ji Tae. Czekałam już dobrą godzinę na ławce, jednak on jeszcze się nie pojawił. Obiecał, że przyjedzie niedługo. Cały czas spoglądałam na telefon, z nadzieją, że pojawi się jakiś SMS od niego, ale w ogóle się nie odzywał. Wystawił mnie? Przez chwilę zaczęłam nawet myśleć, że tak naprawdę wcale Nie chciał tego robić, tylko Pani Hyun Sook go do tego zmuszała. Nie wiedzieć czemu zrobiło mi się okropnie smutno. Wstałam z ławki, poczym pokierowałam się w kierunku przystanku autobusowego, ocierając łzy spływające mi po twarzy...
           Zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam przed sobą swojego braciszka. Wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. Podeszłam w jego stronę i przytuliłam się do niego.
  - Hej, co się stało? - spytał zmartwiony chłopak
  - Nic, głupia jestem, bo... Przez chwilę zwątpiłam w Ciebie... Przepraszam. - przyznałam z trudem.
  - Czemu? Czemu tak pomyślałaś?
  - Długo się nie zjawiałeś... - poinformowałam
  - Nigdy bym Cię tak nie zostawił. Nigdy, słyszysz? - powtórzył chłopak. Przytaknęłam. Po chwili Ji Tae przytulił mnie tak mocno, że nie byłam w stanie się ruszyć. - Nie odwracaj się teraz... - szepnął.
  - Wcale nie mam zamiaru... - oznajmiłam szybko. Nie obchodziło mnie, co działo się wokół mnie... Kiedy byłam blisko Ji Tae, mogło się dziać wszystko, bo wiedziałam, że mnie obroni tak, jak zawsze robił to Eun Jae...

4 kwietnia, sobota.

           Jeszcze o godzinie 8:30 przewracałam się z boku na bok. Pół nocy nie spałam z powodu bólu brzucha, który odczuwałam. Nie chciałam nikogo martwić budząc wszystkich, więc znosiłam to sama. W końcu jednak mi przeszło. Chwilę później szybko zasnęłam, otwierając oczy o godzinie 10:30. Zobaczyłam stojąca nade mną mamę. Kobieta trzymała w ręce ubrania i moje książki.
  - Dzień Dobry Śpiochu! - uśmiechnęła się. - Balam się, że się nie obudzisz... Wstawaj!! - krzyknęła, energicznie zwlekając mnie z łóżka. Ja jednak się uparłam i usiadłam na łóżku"po turecku".
  - Mamo... Czy my... Naprawdę musimy jechać do Busan? - spytałam.
  - Eh... Kochanie, wiedziałaś o tym dobrze. Za 10 dni jedziemy do Busan. - oznajmiła mama.
  - Nie możemy po prostu zgłosić Tego na policję...? I zostać tutaj? - ciągnęłam niepewnie.
  - Sung Mi! Jaki masz powód, żeby tutaj zostać?! -krzyknęła. - Obiecałaś mi coś... Han Sung Mi!
  - A Ty? Czemu chcesz do końca życia uciekać?! - zdenerwowałam się. - Zgoda pojadę! Ale tylko jeśli mi obiecasz jedną rzecz... Kiedy już będziemy poza Seulem... Pójdę na policję... - przyznałam
  - Kochanie, obiecuję że jeśli będziemy poza Seulem, będziesz mogła iść na policję i o wszystkim powiedzieć. - przytaknęła mama, poczym zniknęła za drzwiami. Sama po chwili zeszłam na śniadanie...

7 kwietnia, poniedziałek

           Wyszłam ze szkoły, z zeszytem w ręce. Byłam bardzo zajęta planowaniem jutrzejszego dnia. Nie zorientowałam się, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął za szkolny budynek, przyciskając mnie do twardej ściany. Drugą dłonią zakryłam oczy, bojąc się, że kiedy je otworzę, zobaczę ojca. Ten ktoś złapał mnie za rękę i powoli zabrał ją z mojej twarzy.
  - Co się stało? Otwórz oczy. - usłyszałam głos. Niepewnie go posłuchałam. Kiedy to zrobiłam przede mną stał szczerzący się Ji Tae.
  - Idioto, Wystraszyłeś mnie! - uderzyłam go w ramię, poczym odeszłam pare kroków od niego, kiedy ten znów przyciągnął mnie do siebie, cały czas trzymając moją rękę. Patrzył mi prosto w oczy, a jego uśmiech nieco się zmniejszył. Teraz był bardziej szczery, niż głupkowaty. Ji Tae zbliżył się do mnie odrobinę. Ja wiedząc, co planuje odruchowo zakryłam usta swoją drugą ręką, jednak chłopak bez wahania pocałował moją rękę. Nie ukrywałam, że zdziwiło mnie jego zachowanie. Moja ręka zaczęła powoli opadać. Ten wykorzystując okazję jeszcze raz pocałował mnie. Tym razem bez żadnej przeszkody, prosto w usta. Nie miałam zamiaru go powstrzymywać...
         
           W samochodzie nie odezwałam się ani słowem. W głowie miałam wiele dziwnych myśli, byłam jednak pewna, że myliłam się a Ji Tae nie jest taki, jak wszyscy. Jest dokładnie taki, jak mój brat. Po powrocie szybko wbiegłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi, oparłam się o nie i upadłam na ziemię, cały czas się podśmiechując.

           Powoli nadchodził już wieczór, czas kolacji. Nie byłam jednak pewna, czy się tam pokazać, czy nie. Nie wiedziałam, jak zachować się, kiedy zobaczę Ji Tae. Czy się uśmiechnąć? Czy unikać jego wzroku? Bardziej na rękę była mi ta druga opcja. Zarzuciłam na siebie szlafrok, ponieważ byłam zaraz po prysznicu i miałam mokre włosy, i niepewnie zeszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu Ji Tae siedział przed telewizorem, nie zwracając na mnie uwagi, a pani Chu razem z mamą zmywały naczynia.
  - Myślałam, że już nie zejdziesz. - zaśmiała się mama, całując mnie w czoło. Za każdym razem to na kolacji zazwyczaj spotykamy się po raz pierwszy, ponieważ mama późno wraca z pracy.
  - Brałam prysznic. - uśmiechnęłam się, poczym usiadłam przy stole.
  - Smacznego! - mama odwzajemniła uśmiech, wracając do nieskończonej czynności. Szybko pochłonęłam kolację i udałam się z powrotem do swojego pokoju. Nawet nie zauważyłam, kiedy Ji Tae przechodził obok mnie i wrócił na piętro.

           Wróciłam do swojego pokoju. Przynajmniej chciałam, kiedy Ji Tae pojawił się za mną i przytulił mnie.
  - Teraz zamierzasz mnie unikać? - zakpił, wtulając się w moje ramię.
  - Kto tak powiedział? - speszyłam się.
  - Ty... Tak bardzo chcesz mnie unikać? - spytał. Poczułam się głupio, słysząc smutek w jego głosie.
  - N... Nie... Nie interesuje mnie to, co się stało wcześniej. Ważne to co tu i teraz... Nie chciałam, żebyś tak to odebrał... - przyznałam.
  - W porządku... - odparł chłopak, poczym uwolnił mnie ze swojego uścisku. Odetchnęłam, że nic więcej się nie wydarzyło. Za wcześnie... Ji Tae odwrócił mnie przodem do siebie, poczym złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
  - Dobranoc. - chłopak uśmiechnął się, poczym zniknął za drzwiami swojego pokoju.
  - Nieźle! Dwa pocałunki jednego dnia...- zaśmiałam się. - Cholera! Czy on chce, żebym zwariowała?!

Try To Not Fall In Love ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ