85

1.8K 148 6
                                    

Camila's POV

Jazda była dokładnie tak nieznośna, jak oczekiwałam. Droga wydawała się nigdy nie kończyć, każda żółta linia była jednym z jej uśmiechów, jednym z jej grymasów. Każdy niekończący się sznur samochodów wydawał się przedrzeźniać każdy błąd, który popełniłam, a każde auto na drodze było kolejnym nieznajomym, kolejną osobą z własnymi problemami. Czułam się samotnie, zbyt samotnie, w moim małym samochodzie, odjeżdżając dalej od tego, gdzie chciałam być.

Czy jestem głupia, że nawet próbuję to zwalczać ? Czy mogłabym być prawdopodobnie na tyle silna, żeby i tym razem walczyć z obecnym stanem rzeczy ? Czy w ogóle chcę ?

Jakie są szanse, że tym razem, z puli, która wydaje się setkami razy, coś uczyni ten raz innym ? Czy ona tylko używa słów, które zawsze chciałam usłyszeć z desperacji, ponieważ wie, jak bezstronna się stałam ?

Moja głowa wydaje się być tysiąc stronicową powieścią głębokich myśli, bezmyślnego paplania i masy beznadziejnych pytań, na które nie znam odpowiedzi.

Kiedy zaparkowałam przed domem Kimberly i Christiana tylko kilka minut temu, napięcie w moich ramionach było prawie nieznośne. Dosłownie wyczuwałam mięśnie pod skórą, spinające się do punktu pęknięcia, a kiedy teraz stoję w salonie, czekając aż Kimberly dołączy do mnie i Smitha, owe napięcie rośnie.

- Powiedziała, że zejdzie na dół, kiedy skończy pocierać nogę mojego taty. – Smith marszczy nos w zniesmaczeniu.

Nie mogę się powstrzymać od śmiechu z małego chłopca z dołeczkami.

- W porządku. Dziękuję. – Mówię.

On siada na skraju sofy bez słowa.

Skupia się na gadżecie w swojej dłoni, a ja skupiam się na nim. Młodszy brat Lauren. To taka dziwna idea, że ten uroczy, mały chłopiec, który z jakiegoś powodu wydaje się mnie nie lubić, przez cały czas był biologicznym bratem Lauren. W jakiejś części to ma sens, on zawsze był taki ciekawy Lauren i wydawał się lubić jej towarzystwo, kiedy większość ludzi nie jest z niego zadowolona.

- Gdzie jest twoja Lauren ? – Pyta mnie, przyłapując mnie na podglądaniu go.

Twoja Lauren. Wydaje się, jakby za każdym jednym razem, kiedy zadaje to pytanie, moja Lauren jest daleko stąd. Tym razem dalej niż kiedykolwiek.

- Ona jest... - Zaczynam, kiedy Kimberly wchodzi do pokoju, tocząc się w moją stronę z otwartymi ramionami.

Ma na sobie szpilki i makijaż. Przypuszczam, że świat zewnętrzny wciąż ewoluuje, nawet jeśli mój się zatrzymał.

- Camila ! – Piszczy, obejmując mnie ramionami i ściskając tak ciasno, że muszę zakasłać.

- Uch ! Minęło za dużo czasu ! – Ściska mnie jeszcze raz, nim odsuwa się i ciągnie mnie za przedramię do kuchni.

- Jak tam ? - Pytam ją, wspinając się na ten sam stołek, na którym chyba zawsze siedzę.

Ona staje naprzeciwko baru śniadaniowego i przeczesuje dłońmi swoje krótkie blond włosy, odgarniając je do tyłu, a następnie związując w niechlujnego koka na czubku głowy.

- Cóż, wszyscy przetrwaliśmy tę przeklętą wycieczkę do Londynu. Ledwo, ale udało nam się. – Przybiera grymas twarzy, a ja robię to samo.

- Co z nogą pana Vance'a ?

- Pana Vance'a ? – Śmieje się.

– Daj sobie z tym spokój na zawsze. Powiedziałabym, że możesz śmiało mówić Christian, albo Vance. Jego noga się goi, na szczęście ogień zajął się głównie jego ubraniami, nie skórą. – Marszczy brwi, a dreszcz przechodzi po jej ramionach.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now