61

2.3K 144 8
                                    

Camila's POV

- Jeszcze raz przepraszam za mówienie tego przy stole, to było niewłaściwe. - Mówi Ken, umieszczając swoją serwetkę na kolanach.

- W porządku. Naprawdę doceniam twoją propozycję. - Wymuszam uśmiech.

Doceniam tę ofertę, ale jest to zbyt wiele do zaakceptowania.

- Porozmawiamy o tym później. – Mruczy mi Lauren do ucha.

Ulżyło mi, że ani Lauren, ani Ken nie wrócili do jadalni z krwawiącym nosem lub podbitym okiem. Przytakuję, a Karen wstaje żeby posprzątać stół. Ledwie dotknęłam jedzenia, wzmianka o problemie mojego ojca... odebrała mi apetyt.

- Zjedz przynajmniej deser. – Lauren przyciąga moje krzesło bliżej swojego.

Znowu mam skurcze, ibuprofen przestał działać, a ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą.

- Spróbuję. – Przytakuję.

Karen przynosi tacę z jej klonowymi smakołykami, sięgam po babeczkę. Lauren chwyta jedno ciasteczko, przyglądając się idealnym lukrowanym kwiatom na szczycie.

- Ten to moja robota. – Kłamię.

Uśmiecha się do mnie, potrząsając głową.

- Żałuję, że musimy wychodzić. – Mówię jej, gdy spogląda na zegarek.

Staram się nie myśleć o tym zegarku, który oddała jako zapłatę za długi mojego ojca. Czy odwyk naprawdę jest najlepszy dla mojego ojca ? Czy będzie chciał zaakceptować ofertę ?

- To ty spakowałaś się i wyjechałaś do Seattle. – Burczy.

- Mam na myśli stąd, dziś. - Wyjaśniam, mając nadzieję, że zrozumie.

- Och nie... nie zostaję tutaj.

- Ale ja bym chciała. – Dąsam się.

- Camila, idziemy do domu, do mojego mieszkania.. gdzie jest twój ojciec. - Krzywię się, właśnie dlatego nie chcę wracać do domu.

Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć i odetchnąć, a ten dom wydaję się być idealny do tego. Nawet wzmianka Kena o odwyku przy obiedzie tego nie zmieni. Kocham ten dom, a mieszkanie Lauren torturuje mnie odkąd wczoraj przyjechałam.

- Dobrze. – Dłubię w rogu swojego ciastka, a Lauren wzdycha.

- W porządku, zostaniemy. – Wzdycha z poczuciem przegranej. Wiem, że tak zrobi.

Pozostała część czasu przy stole nie jest niezręczna, jak wcześniejsza część. Austin jest cicho, zbyt cicho. Zamierzam zapytać go, co się stało, gdy skończę pomagać Karen w sprzątaniu kuchni.

- Brakowało mi cię tu. - Karen zamyka zmywarkę i odwraca się w moją stronę, wycierając ręce w ręcznik.

- A mnie bardzo brakowało bycia tutaj. – Oświadczam, opieram się o blat.

- Cieszę się, że to słyszę. Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie jak córka. – Dolna warga Karen drży, a jej oczy błyszczą w jasnym świetle kuchni.

- Wszystko w porządku ? – Pytam jej.

Podchodzę do kobiety, na której tak bardzo mi zależy.

- Tak. - Uśmiecha się.

- Przepraszam, ostatnio jestem często wzruszona. – Otrząsa się i z powrotem się uśmiecha.

- Jesteś gotowa do łóżka ? – Lauren dołącza do nas w kuchni, chwytając kolejne klonowe ciasteczko na swojej drodze do mnie.

After Camren - IIIWhere stories live. Discover now