Komplikacje

379 35 23
                                    

29.
W Zakopanem panowały świetne warunki. Nie było mroźno, ale nie groziła też odwilż. Dodatkowo można było liczyć na pokaźną pokrywę śnieżną. Całość zmotywowała wszystkich do walki. Zapowiadał się więc świetny weekend.
Dla Lizzy jednak los nie był tak przychylny. Fazie wczesnej ciąży nieustannie towarzyszyły wymioty, a to powodowało ogólne osłabienie organizmu. A wszystko zaczęło się tuż po lądowaniu w Polsce, gdy na lotnisku zwróciła całą sałatkę z tuńczyka na buty Alexa. Przez resztę dnia wszyscy mówili mu, że śmierdzi rybą.
Dziewczyna całą noc nie mogła spać spokojnie. Bolały ją mięśnie i brzuch jak nigdy wcześniej. Często się wierciła, a katorga nie ustawała.
Kenneth więc nie miał łatwej nocy. Uspokajał psycholożkę wielokrotnie, gdy ta z boleści zaczynała cicho łkać. A ponieważ to miało miejsce do około godziny 4, spał bardzo niewiele. Obiecał sobie bowiem, że nie zaśnie zanim ona tego nie zrobi.
Czasem Eli odzyskiwała świadomość na tyle, że żądała od niego natychmiastowego pójścia spać, ponieważ na konkurs drużynowy nie będzie miał wcale sił. On wtedy gładził ją po prostu po włosach i kazał wracać do snu. Teraz to ona i ich syn byli dla niego priorytetem, którego nie przysłonią mu nawet skoki. Lizzy jednak chciała dalej, by wypoczął. Jej temperament pomimo osłabienia został nienaruszony. Wtem na nowo on zaczął ją usypiać, kołysząc delikatnie w ramionach.
Ta niespokojna noc była jedną z wielu, jakie miały ich jeszcze czekać.

-Nie! Absolutnie nie!
-A ja mówię nie twojemu nie.
-Nie przekonasz mnie do zmiany zdania.
Od 10 minut Norwegowie i Niemka kłócili się z Kennethem w kwestii konkursu.
-Człowieku, nie po to Alex wkładał siódme poty w twoje przygotowanie, byś teraz ty szanownie oznajmił, że nie wystartujesz. – powiedział Daniel.
-Głupio mi, ale nic nie poradzę. Przepraszam. – odparł.
-Głupi to ty jesteś na pewno. – Lizzy rzuciła w niego poduszką. – Przecież ja sobie tutaj poradzę. Nie jestem dzieckiem.
-Ale pod sercem nosisz dziecko… - zaczął.
-Z którym wszystko w porządku i za pewne ucieszy się na wieść, że jego przewrażliwiony tata poszedł robić to, co powinien. Skakać!
-Coś się może stać. Po prostu się o ciebie boję. Przecież źle zniosłaś podróż i… zastanawiam się, czy to był w ogóle dobry pomysł byś tu przyjeżdżała.
Westchnęła.
-Fakt. Nie tak wyobrażałam sobie powrót do Zakopanego, ale uwierz mi, że mój stan jest dobry i spokojnie możesz iść skakać. Poza tym nie będę sama.
-Jak to? – zapytał.
-Przecież papa nie byłby sobą gdyby nie kazał komuś tu ze mną siedzieć. Astrid ma więc dziś bojowe zadanie. Możesz być o mnie spokojny, no chyba, że jej nie ufasz.
-Słyszysz Kenny? Wszystko pod kontrolą, możesz iść skakać! – odparł głośno Forfang i zaczął ciągnąć kolegę do wyjścia.
Gangnes pokręcił głową.
-Nie wiem, powinienem zostać. Powiedzcie Stjernenowi, by skakał za mnie.
Wszyscy opuścili ręce z załamania.
-Kurna człowieku, czego ty od nas chcesz? – zaczął Anders. – Czy jeśli zaniesiemy łóżko z Lizzy na szczyt skoczni to wreszcie się zdecydujesz?
Zrobił minę jakby rzeczywiście rozważał tą opcję. Lizzy nie wytrzymała.
-Chłopaki, koniec. Na trzy wynosicie go z pokoju pod ramiona. Raz, dwa...
Do drzwi nagle ktoś zapukał.
-Proszę. – odezwał się Gangnes.
W drzwiach stanął trener. Był widocznie zniecierpliwiony, na co wskazywał wyraz jego twarzy.
-Kenneth, co ty odpierniczasz?
-Nic trenerze. Po prostu nie mogę iść dziś skakać.
-Co? – Alex o mało nie krzyknął na cały hotel. – Chcesz powiedzieć, że jechałeś taki kawał do Polski, by na 3 godziny przed konkursem się wycofać? – złapał się za głowę. – Może w Oberstdorfie zrezygnujesz na 10 minut przed skokiem, co?
-Lizzy źle się czuje. Nie mogę jej tak zostawić. – uparcie bronił swojego stanowiska Kenneth.
Wzrok trenera spoczął na brunetce. A raczej nie wzrok, tylko żywe pioruny w jego oczach.
-Elizabeth, to jest ostani raz, kiedy jedziesz na konkurs. Aż do porodu nie ruszasz się z Norwegii.
-Przecież świetnie sobie radzę. – powiedziała.
-I właśnie dlatego nie wyślę cię na przymusowy urlop tylko pozwolę pracować stacjonarnie.
-Ależ szef łaskawy… - rzekła ironicznie.
Ten zwrócił się na nowo do jej chłopaka.
-Co do ciebie Kenny, to nawet nie ma mowy, że tu zostaniesz.
Założył ręce na pierś.
-Niby dlaczego?
Alex rozejrzał się po pokoju i po chwili powiedział:
-Porozmawiamy w 4 oczy.
Jego podopieczny z niechęcią opuścił pokój, mijając się w progu z Astrid.
-Cześć. – przywitała się ze wszystkimi i podeszła do łóżka przyjaciółki.
-Hej. – przyjrzała się arsenałowi czasopism, jakie przytargała ze sobą Norweżka, a także kolejnej partii magicznych herbat zapewne z północnej Skandynawii.
-Spokojnie. Dziś będziesz miała najlepszy dzień swojego życia. – zapewniła ją Astrid. – Najpierw przejrzymy te wszystkie Glamoury, Voguei i Elle. Potem obejrzymy konkurs przy misce sałatki z avocado i poplotkujemy. A na koniec zrobimy super kolaż z wycinanek! Będziesz mogła wybrać, co tylko chcesz z tych gazet. – uderzyła dłonią w stos. – Czytałam gdzieś, że kreatywność matki w ciąży dobrze działa na dziecko. Więc będziemy się super bawić! – powiedziała podekscytowana.
Lizzy uśmiechnęła się osłabiona tym cudownym planem dnia. Sama myśl, że miała by coś zjeść albo wyciąć sprawiała, że było jej niedobrze. Popatrzyła też na chłopaków, którzy po wysłuchaniu tego tłumili w sobie śmiech. Wreszcie Daniel się odezwał:
-Rety, a mówili nam, że to my będziemy się dziś świetnie bawić na Krokwi. Tymczasem widzę, że to jednak Lizzy przeżyje dziś najlepszy dzień w swoim życiu!
-Zdecydowanie. – odpowiedziała.
Astrid pokiwał głową.
-A jak Saver przyjdzie to dostaniesz jeszcze kawałek sernika. – dodała.
-To Saverio też tu jest? – zapytała z lekkim szokiem.
Astrid potwierdziła.
-Przyjechał dziś rano.
-A nie ma czegoś w tych Włoszech? Na przykład pracy? – zapytała.
-Spokojnie. Ma urlop. Zresztą po weekendzie jedzie jeszcze ze mną do domu. Chcą go lepiej poznać. Dlatego piekł to ciasto.
Lizzy nie wierzyła jak szybki postępuje związek jej przyjaciół. Są razem od miesiąca, a zachowują się chwilami jak stare dobre małżeństwo.
-To super. – odpowiedziała jej Niemka.
-Ale sernik czy wizyta u mojej mamy?
Zaśmiała się.
-I to i to.
Po tym jak to powiedziała do pokoju wrócił Kenneth.
Popatrzył po zgromadzonych, którzy oczekiwali, co powie.
-Idę skakać.
Wszyscy włącznie z Lizzy odetchneli z ulgą, gdy to usłyszeli. Trener więc go przekonał.
-No to w drogę. – zakomendował Anders i ruszył do wyjścia, a w ślad za nim poszli pozostali zawodnicy, żegnając się wcześniej z dziewczynami.
Kenneth podszedł ostani raz przed wyjściem do łóżka Lizzy.
-Cieszę się, że jednak idziesz. – uśmiechnęła się szczerze.
-Muszę. – odparł. – Ale wrócę jak najszybciej. Zaraz po konkursie.
-Dobrze. – powiedziała. – A teraz leć. Musisz się rozgrzać.
Pokiwał głową.
-Wiem, muszę iść. – pocałował ją w czoło i pogładził brzuch ukochanej. – Opiekuj się mamą jak mnie nie będzie. Rozumiesz?
Eli się zaśmiała.
-Bądź spokojny.
Wziął głęboki oddech.
-Jestem. Idę. – zdjął rękę z brzucha i parę sekund później zniknął w korytarzu.

30.
Parę godzin później Norweg wrócił. Pierwsze co zrobił, stojąc na progu pokoju to spytał, czy wszystko dobrze. Gdy dwuosobowy zastęp aniołów stróżów Lizzy odparł, że wzorowo wyraźnie się uspokoił. Widocznie trapiło go to przez cały dzień.
Teraz leżał z Niemką, która się czuła o wiele lepiej i rozmawiał o wydarzeniach dzisiejszego dnia.
Kenneth ze szczegółami opisywał jej to, co się działo na skoczni i w jej okolicach. Wszędzie słychać było trąbki kibiców, którzy ubrani w biało – czerwone szaliki dopingowali swoich skoczków z całych sił. Robili fale, helikoptery, tańczyli. Było to coś wspaniałego. Lizzy pamiętała to z tamtego roku i chciała zobaczyć po raz kolejny. Teraz nie było jej to jednak dane.
Ona w rewanżu opowiedziała mu o wrażeniach z oglądania konkursu w telewizji oraz o cudownym kolażu z wielką głową Gigi Hadid na środku. Jak go mu pokazała, chłopak nie mógł przestać się śmiać.
-Wiesz, jeżeli kreatywność matki dobrze robi dziecku, to nasze będzie mogło zostać prawdziwym artystą. – powiedział.
-Albo pajacem jak tata. – dodała.
-Albo zrzędą jak mama.
Przykryła mu twarz poduszką.
-Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele?
-Nie. A ty się nie zapędzasz? – spytał z uśmiechem.
-Ależ skąd.
-No widzisz. Tworzymy świetny team. – wyszczerzył zęby i pogładził jej twarz. Ona bawiła się włosami z tyłu jego głowy.
-Widzę, widzę. – odwiedziała mu i niespodziewanie zbliżyła do siebie ich twarze.
-Och, pani psycholog, ostrożnie. – dodał zadziornie. – Takie zachowanie jest niewskazane.
Ona wzruszyła ramionami.
-I co w takim razie pan z tym zrobi? – wyszeptała.
-Poskarżę się trenerowi.
-Tylko spróbuj.
Ujął ją za plecami.
-A żebyś wiedziała, że spróbuję. – i bez ostrzeżenia zbił się w jej usta.
-Niedobry jesteś. – przerwała mu i na nowo pocałowała.
-Ty jesteś jeszcze gorsza. – tym razem to on się cicho odezwał i powrócił do szukania jej warg.
-Jesteś okropny. Jak ja cię nienawidzę. – dodała i na nowo zatopiła w jego ustach.
W ten sposób drażnili się parę minut. Potem ich pocałunki stawały się coraz dziksze i bardziej namiętne, a oni sami mieli w sobie coraz mniej opanowania.
Nagle Kenny zaczął odpinać guziki z koszuli dziewczyny, a ta bez większych problemów pozbyła się z jego torsu koszulki. Chłopak powoli ją uniósł i usadził na swoich kolanach, by była jak najbliżej niego i zaczął pieścić jej szyję pocałunkami. Ona nie chcąc czekać ani momentu dłużej starała się ściągnąć z jego bioder szare dresowe spodnie. Ten szybko jej w tym pomógł i rzucił je w tył pokoju, a Lizzy ostrożnie położył na łóżku. Swoją twarz ułożył nad jej twarzą i opierając się na nogach, by nie napierać na brzuch, wisiał nad nią raz po raz całując. Lizzy uwiesiła ręce na jego szyi i oddawała każdy pocałunek. Potem uwiesiła swoje nogi na jego biodrach, a on delikatnie zaczął odpinać jej stanik. Gdy to zrobił Eli rzuciła go na podłogę i przylgnęła do niego, oddając się całkowicie jego objęciom.
Nagle jednak cicho jęknęła i odsunęła się od Kennetha.
Ten jak porażony krzyknął:
-Lizzy! Co się dzieje?
Ona tylko wykrzywiła twarz w bólu i przeklnęła.
-Idę po lekarza. – zakomendował.
-Nie… jest już dobrze... – powiedziała cicho i złapała się za brzuch.
-Cholera, widzę, że nie jest! – odparł i pogładził ją po czole. – Co się stało?
-Nagle mnie zabolał… brzuch mnie zabolał… - powiedziała cicho i oparła głowę na poduszce.
Kenneth pokiwał ze zrozumieniem głową. Nie mógł uwierzyć, że był tak nieodpowiedzialny.
-Musisz odpocząć. – odrzekł stanowczo. – Nie powinniśmy… - machnął rękami i zaczął zakładać t-shirt. – Przepraszam.
-Za co? Przecież byłam wszystkiego świadoma. To moja wina.
-Nie mów tak. To nie twoja wina. – podał jej koszulę, którą ta szybko założyła na ramiona. – Teraz odpocznij.
Gryzły go wyrzuty sumienia, co Lizzy dobrze widziała. Nie wiedziała tylko jak mu przemówić do rozsądku i uświadomić, że to nie przez niego.
-Dobrze. Ale ty zostajesz tu ze mną.
Słabo się uśmiechnął.
-Nie.
-Tak. Proszę tylko o tyle. Naprawdę chcę, byś został.
Nie mógł odmówić jej prośbie.
-Niech Ci będzie.
Powoli wszedł na łóżko i ułożył się tak, by jej głowa opierała się na jego klatce piersiowej. Gdy oboje już się wygodnie ulokowali przykrył też jej ciało kocem. Chciał mieć pewność, że wszystko z nią dobrze.
Zaczął jej cicho śpiewać, by usnęła. Przy tym ostrożnie ją kołysał jak wcześniejszej nocy. Trwało to przez około kwadrans aż zobaczył, że zamknęła oczy i zaczęła śnić.
Popatrzył wtedy na nią z troską i przytulił do siebie.
-Kocham Cię. – wyszeptał na koniec. – Zawsze.
~~~

Są ferie, jest nowy fragment! Liczę, że się spodoba. A już wkrótce kolejny 🔜.
Zachęcam was do wyrażenia swojej opinii :*.

P.s. W tym rozdziale zawarłam nieco moich kibicowskich wrażeń z Zakopanego, ponieważ w tym roku dzięki moim rodzicom mogłam obejrzeć te konkursy na żywo!
Carmen

Life Support [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now