Psycholog psychologa

522 51 8
                                    

Po powrocie do Oslo Lizzy wróciła za biurko. Miała do uzupełnienia mnóstwo dokumentów, dlatego nie miała ani chwili wolnego. Linda kazała jej także przeczytać badania profesora Smitha na temat psychologii w sporcie. Następnie miała zrobić z nich notatki. Czuła więc, że po powrocie do mieszkania w trybie natychmiastowym pójdzie do łóżka bo tylko na to będzie mieć siłę. Starała się więc pracować jak robocik, by jak najszybciej i jak najlepiej wykonać pracę.

Niestety w jej głowie było miejsce jeszcze dla rozmyślań o czymś innym niż teoriach Smitha. Pewien blondyn nie mógł dać jej spokoju i przez to, że tak długo go nie widziała zaczynała tracić rozum, a skupienie przychodziło jej z trudem.

Myślała o tym jak stawał na środku podium, trzymając w ręku swoje narty. Miał na sobie tą drażniąco pomarańczową czapkę, taką jaką dała Bruno. Wtedy widziała go po raz ostatni.

„To szalone". Pomyślała.

Tak rzeczywiście było ponieważ miała chłopaka, który był idolem całego mnóstwa kobiet. Za spotkanie z nim były gotowe skakać na Banji nad przepaścią. Wiele młodych, atrakcyjnych, perfekcyjnie pięknych modelek. Tego rodzaju kobieta najlepiej prezentowałaby się u boku Gregora. A jednak wybrał ją. Ją. Lizzy Bieler, która teraz bez przerwy myśli o jego dawnym konkurencie.
Czy to miało sens?

- Mogę wejść, prawda?

Astrid włożyła swoją głowę w szparę w drzwiach i czekała na odpowiedź Lizzy.

- Jasne. Wchodź. - rzekła pewnie, choć spodziewała się, co zapowiada wizyta koleżanki.

Był środek tygodnia, a Lizzy siedziała w swoim biurze już trzeci dzień. Nie widziała świata poza tymi 6 metrami kwadratowymi, ale obowiązki były najważniejsze. Astrid usiadła naprzeciw niej i ręką zaczęła uderzać o biurko.

- W jakiej to sprawie do mnie przyszłaś? - Lizzy starała się udawać Stöckla.

Jej gość przewrócił oczami z rozbawieniem.

- Przyszłam spytać o poradę.
- A to brzmi poważnie. No mów dziecko, co cię drażni?
- Cóż, widzi pani mam przyjaciółkę w pracy, która zdaje się kręcić z kolegą z pracy. Wszystko byłoby super, ale oni nie chcą się do niczego przyznać. O! Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że ona ma chłopaka, z którym podobno jest szczęśliwa. Dość długa historia przedstawiona w skrócie. Tak czy tak, co zrobić, by oboje przestali się bać uczuć?

Lizzy ukryła twarz w dłoniach. Wiedziała, że Astrid poruszy ten temat. Ale jak miała jej odpowiedzieć szczerze? Chciałaby to zrobić, niestety sama jeszcze nie do końca rozumiała definicję tego słowa. Bała się, że cokolwiek powie jej przyjaciółka może rzucić to w obieg po kadrze.

- A może tylko ci się wydaje, że tak jest. Nie zawsze coś wygląda tak samo z dwóch perspektyw. A co jeśli oni po prostu dobrze się dogadują?
- To akurat wiem, że się dobrze dogadują.
- Ale możliwe, że to nic więcej.
Astrid popatrzyła na Lizzy spokojnie. Złapała jej rękę.
- Przyszłam się dowiedzieć, by ci pomóc. To informacja dla mnie, a nie dla świata.

Lizzy odgarnęła włosy, po czym wzięła głęboki oddech.

- Ale przecież nic się nie dzieje. Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - odparła zdecydowanie Astrid - Ty coś do niego czujesz, ale nie chcesz zaryzykować bo jesteś jego psychologiem.
- Jestem psychologiem ich wszystkich, Astrid. A przywiązanie emocjonalne do jednego z zawodników byłoby nie na miejscu.
- Dobra, dobra. Jesteś ich psychologiem. Prawda. Ale jesteś też kobietą!
- I co to ma do rzeczy?
- To, że masz prawo również do osobistego szczęścia i życia prywatnego z tym, którego kochasz.
- Ależ Atrid...
- O nie! - krzyknęła asystentka trenera - Żadnego ale! Masz w tej chwili przestać mówić jak psycholog i stać się zwyczajną dziewczyną ze zwykłym kotem i zwykłymi problemami.
- Nie zmusisz mnie do...
- Dość! Wiesz od czego są przyjaciele? By sobie docinać i się zwierzać. Teraz chodzi o to drugie i uwierz widzę, że tego potrzebujesz.

Lizzy miała w oczach łzy. Pozwoliła sobie na nie. Tak się cieszyła, że ma przy sobie Astrid. Nie myślała, że potrzebne jej będzie wsparcie. A jednak.

Życie jest pełne niespodzianek...
Przytuliła przyjaciółkę i powiedziała przez łzy:

- Dziękuję.
- Nie ma za co, Lizzy.

Potem obie usiadły pod ścianą, a Astrid dała Lizzy chusteczkę, by mogła wytrzeć rozmazany tusz. Po chwili się uspokoiła.

- Powiesz mi szczerze co się dzieje? - zapytała wprost

Niemka pokiwała głową i powiedziała:

- Nie mam pojęcia co o tym wszystkim sądzić, ale odkąd przyjechałam z Kennethem do Lahti coś się zmieniło.
- Jak to zmieniło?
- Po prostu. Wcześniej dużo myślałam jak mu pomóc, ale teraz nie tyle myślę o pracy, co o nim. Tęsknię za nim. Nie widziałam go od ostatniego konkursu.
- A on? Nie kontaktował się z tobą?
- Ani razu.
- To pewnie przez waszą wspólną podróż.
- Może... - odparła z zamyśleniem.

„Gdybym naprawdę chciał, to znalazłbym kogoś w 3 sekundy na zastępstwo. A jednak tego nie zrobiłem."

- To pewnie dla niego trudne. On jest teraz sam i nie chce sobie robić nadziei.
- Jakich nadziei?
- Że zostawisz dla niego Gregora.

Z prędkością światła przypomniała sobie o istnieniu Schlieriego.
Wyprostowała się dumnie.

- I ma rację. Dlaczego miałabym zostawiać tak wspaniałego chłopaka jak on dla takiego gbura? - ostatnie słowo starała się naszpikować obrzydzeniem, ale nie najlepiej jej to wyszło.
- To prawda, że Gregor jest miły, kochany, troskliwy. Idealny materiał na męża. - Astrid rozpostarła ręce. - Ale czy on jest dla ciebie?
- Jest wspaniałym chłopakiem - Lizzy starała się wyminąć odpowiedź tym stwierdzeniem.

Przyjaciółka popatrzyła na nią jakby jej coś zarzucała.
- A to nie jest tak, że jesteś z nim bo to świetny sposób, by zapomnieć o Kennethcie?
- Nie zaczęłam z nim przecież chodzić, by zrobić mu na złość. Po prostu stwierdziłam, że go...
- Lubisz. Ale TYLKO lubisz. Nic więcej.
- Nieee... nieprawda... - zaczęła niepewnie Lizzy - Jestem szczęśliwa z Gregorem i nawet ten chwilowy kryzys nie może tego zmienić.
Jej serce biło szybko, a Astrid jakby je usłyszała.
- Niech ci będzie. - oparła się o ścianę. - Ciężkie są z tobą te szczere rozmowy.
- Zawsze do usług - odpowiedziała Lizzy.
Nagle zadzwonił telefon Astrid. Na ekranie pojawił się numer trenera.
- Przepraszam, musze odebrać. - powiedziała do stażystki. - Słucham szefie?

Przez chwilę Astrid słuchała, co ma jej do przekazania Stöckl. Następne zerknęła na Lizzy z troską i odpowiedziała.

- Niestety Elizabeth jest bardzo zajęta trenerze. Papierowa robota. Obawiam się, że musisz go odesłać z kwitkiem.

O kim ona mówiła? Kto do niej przyszedł?
„Kenneth?".

- Do widzenia.
Odłożyła telefon i z powrotem usiadła obok Lizzy.
- O co chodziło? - spytała szybko.
Astrid westchnęła.
- Gregor jest na dole i chciał się z tobą zobaczyć. Spokojnie, jak słyszałaś powiedziałam, że masz dużo papierów do wypełnienia.
- Bo mam - odparła.
- Lizzy, bądźmy szczere. Obie dobrze wiemy, że wszystko już zrobiłaś. Po prostu się tu ukrywasz przed światem.

Popatrzyła na Astrid ostro, ale musiała przyznać jej rację. Nie chciała się widzieć w tej chwili z Gregorem tylko z Kennethem.

- Dzięki za to. - zwróciła się spokojnie do Astrid i oparła głowę na jej ramieniu.

Po chwili Norweżka wstała i wyjrzała przez okno. Stała tak chwilę i patrzyła.

- W sumie to mi go szkoda. - wskazała palcem na szybę. - On się tak stara.

Lizzy podeszła do okna. Na dole pod budynkiem zobaczyła Schlieriego w zimowej kurtce z bukietem czerwonych róż. Z powątpiewaniem odchodził coraz dalej. Nawet z wysokości 5 piętra widziała na jego twarzy zawód.

- Chyba naprawdę cię kocha.

Lizzy zrobiło się strasznie głupio i przykro. Odwróciła się natychmiast od okna i oparła dłońmi o parapet.

- Miałaś rację. - powiedziała to z trudem.

Astrid na nią spojrzała i chciała, by Lizzy sprecyzowała to, co miała na myśli.

- Ja go nie kocham.

~~~
Wstawiam kolejny rozdział, ponieważ pod ostatnią częścią daliście znać, że nie możecie się doczekać. Nie trzymam was więc dłużej w niepewności. Miłego czytania!
Carmen

Life Support [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now