rozdział 18

273 51 78
                                    

Michael

To był naprawdę zły pomysł. Gdybym wiedział, że tak zareaguję to bym nic mu nie dał. Większości nie odwala po jednym drinku.

Teraz było już na pewno lepiej. Lepiej w sensie upojenia - wyglądał na bardziej trzeźwego. Chociaż stawał się coraz bardziej smutny, ale gdy jego oczu zaszkliły się, a pojedyncza łza spłynęła po policzku, zacząłem się naprawdę martwić. Czy to kolejna reakcja na alkohol?

- Co jest? - spytałem. Położyłem dłoń na jego przedramieniu, które potarłem kciukiem.

Wstał nagle od stolika i podszedł do mnie. Wstałem z przerażenia. Oby znowu nic głupiego nie przyszło mu do głowy.

Przytulił mnie znienacka. Po prostu opadł na moje ramię, które stawało się coraz bardziej mokre. Chlipał cichutko. To był drugi raz, kiedy widziałem jak płacze.

Wplotłem palce w blond włosy, a drugą ręką masowałem jego bok.

- Cichutko - uspokajałem go. - Nic się nie dzieje.

Pokiwał na znak, że rozumie, ale dalej zapłakiwał moją koszulkę.

- Możesz mi powiedzieć, jesteśmy chyba przyjaciółmi. - Na moje słowa chlipanie przerodziło się w szloch nie do opanowania. - Lukeyy - przedłużyłem ponaglająco.

- Nie.. chcę... się... z tobą... rozstawać - wyjęczał żałośnie między atakami łez i kaszlu.

Otworzyłem szeroko oczy. Faktycznie, miał rację. Przecież pojutrze mam samolot do domu, będziemy zmuszeni się pożegnać i kto wie, czy nie stracimy kontaktu. Naprawdę nie chciałem zrywać znajomości z niebieskookim, przyniósł mi tyle szczęścia. Był taką kupką słodyczy. Będę się starał, a raczej spróbuję.

Przytuliłem go z całych sił, sam bliski płaczu. Może moje punkrockowe ubrania, czerwone włosy mogły dawać wrażenie, że byłem silnym, niezależnym gościem. Ale to nieprawda. W gruncie rzeczy byłem przeciętnym, dość wrażliwym chłopakiem ze słabą wiarą w siebie. Wolałbym uszczęśliwić cały świat, niż sam się spełniać.

Trwaliśmy w mocnym uścisku. Powoli brakło mi tlenu, ale nie byłem pewny czy z siły przytulenia, czy z emocji.

- Ja też nie chcę się z tobą rozstawać - szepnąłem. Niby minęło kilka dni, a ja tak bardzo przywiązałem się do blondyna z niebiańskimi tęczówkami.  - Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Możemy się przecież spotykać, mieszkamy oboje w Sydney, prawda?

- Tak, ale przecież masz na pewno o wiele lepszych znajomych. Co ci po mnie? Jestem tylko beznadziejnym chłopakiem jak większość.

Powoli puszczał mnie z objęcia, ale nie dałem za wygraną. Nie pozwoliłem mu siebie puścić. Fakt - odsunął się lekko, ale wykorzystałem to do poprawienia jego pogniecionej fryzury. Przetarłem załzawione policzki blondyna. Spojrzałem prosto w niebieskie oczy i wyszeptałem:

- Nie ma takiego drugiego jak ty. Jesteś wyjątkowy.

Spowodowałem delikatny uśmiech na ustach Luke'a. Zawstydzony spuścił głowę. Objąłem jego policzki dłońmi, zmuszając go tym do spojrzenia na mnie. Był wyższy, ale to nie przeszkodziło mi w pocałowaniu blondyna.

- Pieprzyć wszystko, nie chcę być twoim przyjacielem - mruknąłem w jego usta. Spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem.

- Ale przed chwilą...

- Nie chcę być tylko przyjacielem - poprawiłem.

Oboje zaśmialiśmy się z ulgą. Styknęliśmy się czołami, a oddechy ocieplały nasze twarze.

- Hej! Wisisz mi kasę! - Usłyszałem za sobą znajomy głos, a potem szmer papierków. - Mówiłem, że będą razem - skorygował Calum.

Luke odsunął się ode mnie i spojrzał znacząco na bruneta.
- My nie...

- Jeszcze - przerwałem mu. Łobuzerski uśmiech zagościł na mojej twarzy. Potajemnie załapałem go za rękę.

- Ehm... Umm... Gdzie byliście? - Zarumieniony Luke zmienił temat.

Ashton zaśmiał się niepewnie.
- Nigdzie...

Dopiero zauważyłem ich pogniecione ubrania, sterczące we wszystkie strony włosy i och... mocno spuchnięte usta.

- Calum, masz na lewo koszulkę. - Powstrzymałem wybuchnięcie śmiechem. Brunet przeraził się i szybko założył ubranie poprawnie. Przez kilka sekund zauważyłem malinki na jego torsie. Przygryzłem wnętrze policzka, by się głośno nie zaśmiać. Zakaszlałem.

Para naszych przyjaciół naprawdę wyglądała jak po ostrym seksie. Chociaż Luke chyba tego nie zauważył. Wpatrywał się w przestrzeń z głupią miną.

- Już nic nie grają, a za dwie godziny zaczną składać sprzęt - zauważył Ashton. - Wracamy? - rzucił w stronę Caluma. Ten pokiwał chętnie głową i tyle ich widzieliśmy. Pewnie im mało. Ashton zachowywał się czasem jak niewyżyty kogut.

Luke dalej stał w miejscu z tym samym wyrazem twarzy. Błąkał wzrokiem wokół swoich nóg. Ciekawe jak to jest patrzeć na ziemię z dwóch metrów.

- Luke? - Uniosłem brwi.

Ocknął się dopiero, gdy szarpnąłem jego ramię. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.

- Zbieramy się? - spytałem.

- Nawet nie wiesz, jak o tym marzę - westchnął.

Luke wyglądał przeuroczo w moim szarym sweterku. Nie mogłem się na niego napatrzeć. A może on po prostu we wszystkim wyglądał słodko? Był po prostu idealny.

Gdy dotarliśmy do naszych hoteli stanęliśmy na środku placu pomiędzy nimi.

- Cashton chyba jest u mnie - mruknąłem cicho.

- Ashton? No raczej, to przecież też jego pokój. - Blondyn zmarszczył brwi.

- Nie, głupolu. - Pacnąłem się w czoło. - Cashton to połączenie ich imion. - Przewrócił oczami. - Bo wiesz... Tam jest większe łóżko, te sprawy... - Mrugnąłem jednym okiem.

- Ugh, jesteś okropny - wybąkał zażenowany. - To chodź. - Złapał moja rękę i pociągnął w stronę swojego pokoju. Skakałem w duchu.

Usiadłem na jego łóżku. Niebieskooki narzekał, że był bardzo zmęczony, więc pozwoliłem mu iść się ogarnąć. Zamknął się w toalecie i nie wychodził stamtąd dość długo. Cholernie się nudziłem.

- Chcesz jakąś piżamę? Może być trochę przydługa, ale... - zaczął, gdy wyszedł z łazienki.

- Nie, dzięki - przerwałem mu. Zacząłem zdejmować swoje ubranie i zostałem w samych bokserkach. Czułem na sobie zawstydzone spojrzenie blondyna. Położyłem się na jego łóżku, zostawiając trochę miejsca dla Luke'a. Ten podszedł do łóżka Caluma. - Wolałbym spać z tobą - zasmuciłem się.

- Um... jasne. - Podszedł niepewnie w moją stronę i ułożył się obok. Przykryłem nas jedną kołdrą. Chłopak leżał do mnie tyłem, więc objąłem go i w ten sposób leżeliśmy "na łyżeczkę".

- Ładnie pachniesz - skomplementowałem. - Truskawkami.

Wtulił się plecami w mój brzuch. Przy okazji zbliżył tyłek do mojego krocza, nie zauważając tego. Za to ja poczułem to dokładnie.

*
Ferie! *dalej się jaram*

Zostało mi 10MB internetu, więc życzcie mi, aby mama nie zauważyła, że jej telefon służy mi jako router. Jak mnie nie zabije, to rozdziały codziennie.

Ten także dodaje z telefonu, mój dostęp do laptopa przepadł. Autokorekta mile widziana!

Powodzenia w szkole lub szczęśliwych ferii.

Trzymajcie się, ily x

suitcase | muke fanfictionWhere stories live. Discover now