rozdział 15

317 48 30
                                    

Luke

Calum robił mi wykład, jak bardzo nieodpowiedzialny byłem. Martwił się o mnie pół nocy, potem zasnął, a rano znowu się martwił.

Teraz siedział obrażony na swoim łóżku. Miał odwróconą głowę, by na mnie nie patrzeć. Westchnąłem głośno i podszedłem do przyjaciela. Usiadłem obok niego, a następnie objąłem ramieniem, by udobruchać bruneta.

- Przepraszam - szepnąłem w jego ucho. Przytuliłem się do niego już dwoma rękami. Gdy Calum dalej nie zwracał na mnie uwagi, położyłem się na nim. Kręciłem się po całym jego ciele, udając, że mi nie wygodnie.

- Przestań się wiercić, Lu - powiedział wkurzonym tonem. - Przynajmniej dobrze się bawiłeś? – zapytał już bardziej miło.

Zastanowiłem się, co mam mu odpowiedzieć. Bo z jednej strony chciałem skakać z radości przez pocałunek Mike'a, a z drugiej nie wiedziałem, czy lepiej udawać, że nic się nie wydarzyło.

- Nie... nie było źle. – Zmarszczyłem brwi, myśląc, czy ta odpowiedź była dla niego zadowalająca.

- Byłeś z nim całą noc? Ashton tak powiedział. – Złączył swoje usta w cienką linię. – Chwila... A gdzie Rose? Rozmawiałem wczoraj z nią, bo przyleciała i...

- Nie ma Rose – przerwałem mu. – Nie ma nas, zerwałem z nią. – Założyłem ręce na piersi, obserwując uważnie bruneta.

Spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. Otworzył usta, zamknął i ponownie otworzył. Zmrużył oczy skanując moją twarz.

- Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz? Co się stało? Dlaczego jesteś taki spokojny?

Ale na ostatnie pytanie nie znałem odpowiedzi. Dopiero do mnie dotarło, że obecność Michaela łagodziła moje myślenie o byłej dziewczynie. Przy nim nie czułem tej pustki, jaką po sobie zostawiła.

Opowiedziałem drżącym głosem zdarzenia z zeszłej nocy. Calum tulił mnie, słuchając całej histori. Od czasu do czasu przytulał swój policzek do mojego czoła, mierzwił włosy, ale nie puścił z obięć ani razu.

- Nie chciałem psuć twojego spotkania z Ashem, więc poszedłem do Michaela. Nie chciałem być sam, przepraszam – chlipałem w jego koszulkę.

-Cii – uspokajał mnie. – Zrobiłbym to samo. To ja powinienem cię przeprosić – mruknął.

- Ale przecież nic nie zrobiłeś – powiedziałem zdziwiony.

- Właśnie o to chodzi. Nic nie zrobiłem. – Westchnął głośno. Jego wzrok wydawał się błędny. Wpatrywał się w przestrzeń przed nami. – Może zmieńmy temat? – Pokiwałem ochoczo głową. Brunet spojrzał na mnie zaciekawiony. – Co robiliście przez cały dzień?

- Oh, um... - Spuściłem głowę zawstydzony. – Wyciągnął mnie na miasto, żebym nie siedział cały dzień w łóżku. Ogólnie zwiedziliśmy kawałek Melbourne. – Uśmiechnąłem się na wspomnienie dzisiejszego dnia. – Byliśmy na nieziemsko pysznej kawie. Potem w Ogrodach. Spotkałem Rose i wiesz co? – Skrzywiłem się lekko.

- Widziałeś ją? Co powiedziała? – dopytywał brązowooki.

- Nie powiedziała nic, ale za to Mike ją zjechał – zaśmiałem się. – Potem zadzwonił Ashton, pisał z nim. Ale nim doszliśmy do hotelu zabrał mnie w takie super miejsce. Mimo, że nogi z dupy mi odpadały, weszliśmy na najwyższe piętro, dokładniej dach, jakiegoś wieżowca. Widok był nieziemski – rozmarzyłem się. – A potem powiedziałem, że mam lęk wysokości i Michael...

Nie dokończyłem wypowiedzi. Spuściłem głowę, czując jak robie się cały czerwony. Odchrząknąłem nerwowo. Zacisnąłem oczy, by je otworzyć i spojrzeć na Caluma. Jego wyraz twarzy mówił: „Dalej! Chcę wiedzieć co się stało!", a jednocześnie: „Wiem, co robiliście, ale chcę, żebyś sam mi to powiedział." Odetchnąłem głęboko.

- Całowaliśmy się – dokończyłem na jednym wydechu. Przyjaciel spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.

- Wiedziałem! Ten dupek, Ashton, wisi mi teraz lody. Przegrał zakład. – Zaśmiał się.

- Jakie lody? – Kąciki moich ust ułożyły się w łobuzerskim uśmiechu. – Mniejsza o to, a co wy robiliście?

- Trochę tego, trochę tamtego – unikał odpowiedzi.

- Calum!

Wywrócił oczami. Dźgnąłem palcem jego zaczerwienionego policzka.

- Skończyło się na obciąganiu – szepnął zawstydzony. – Nie będę mówił ci takich rzeczy! Prywatności! – krzyknął piskliwie.

Zaśmiałem się, a Calum mi zawtórował. Dziękowałem sobie w duchu, że nie próbowałem wyobrazić sobie nocy poślubnej Asha i Cally'ego. Wtuliłem się w jego boczek. Brązowooki objął mnie ramieniem oraz położył głowę na mojej.

- Jestem tak strasznie zmęczony – jęknąłem cicho, czując jak powieki same opadają.

- To śpij – szepnął w moje włosy.

- Dobranoc, Cal.

- Miłych snów, Lu.

Z pewnością będą miłe – pomyślałem, gdy przed oczami utkwił mi obraz czerwonowłosego chłopaka. Uśmiechnąłem się pod nosem.

*
- Wstawaj, Lu. – Usłyszałem chrapliwy głos i poczułem silne ramiona oplatające moje ciało. Próbowałem odwrócić się tyłem, ale uniemożliwiał mi to dość duży ciężar, który przygwoździł mnie do materaca.

Otworzyłem najpierw jedno oko, potem drugie. Nie zauważyłem przede mną tak dobrze znanej mi łepetyny Caluma. Ujrzałem za to czerwone kosmyki włosów.

Dotarł do mnie zapach słodkich perfum Michaela. Zmarszczyłem lekko nos i kichnąłem. Miałem szczęście, że się nie osmarkałem.

- Ktoś tu się przeziębił – zaśmiał się chłopak.

- Mam alergię na ciebie – zażartowałem. – Miażdżysz moje płuca – dodałem całkiem poważnie. – Mike, zejdź ze mnie.

- Jesteś taki wygodny – mruknął do mojego ucha. – Co, jeśli nie chcę?

- Zejdź ze mnie – powtórzyłem groźnie, mrużąc oczy. Z westchnięciem Michael wykonał moje polecenie. Położył się obok mnie, ramieniem stykając się z moim.

Teraz to ja zawisnąłem nad ciałem czerwonowłosego. Ułożyłem się na nim leniwie.

- O wiele lepiej – wymamrotałem. Wtuliłem głowę w zgięcie jego szyi i totalnie odpłynąłem. Jego zapach działał niekorzystnie na szare komórki mojego mózgu, bo przy nim nie potrafiłem się skupić na czymkolwiek. – Ładnie pachniesz – zamruczałem.

- Lukey, musimy wstawać – powiedział ponaglająco.

- Ale dlaczego? Co, jeśli nie chcę? – zacytowałem jego wcześniejsze słowa.

- Już czternasta, a festiwal zaczyna się o szesnastej trzydzieści, śpiochu. – Cmoknął mnie w policzek i usiadł na łóżku. Trwałem przyczepiony do jego szyi jak małpka.

- Poleż jeszcze ze mną. – Ziewnąłem przeciągle. Objąłem nogami sylwetkę Mike'a, przybliżając tym gestem bardziej nas do siebie. Zamknąłem oczy.

Może chciałem udawać, że między nami nic nie zaszło, ale nie mogłem się na to zdobyć. Działał na mnie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Zauroczyłem się w chłopaku, zaraz po zerwaniu z dziewczyną, a może już przed? Istna paranoja.

- Dla ciebie wszystko, księżniczko. – Wsunął dłonie pod moją koszulką. Były bardzo ciepłe, a na nagły dotyk czerwonowłosego zadrżałem. Masował moje plecy z wielką precyzją, a ja mruczałem z przyjemności. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, a włoski stanęły na baczność. Wywróciłem oczami, przygryzając wargę. Byłem bliski ponownego zaśnięcia.

*
Rozdział krótki, nie wnoszący nic ważnego. Nie sprawdziłam go, więc za jakieś literówki, coś, przepraszam.

Jestem wykończona.

Nie wiem, czy przez weekend pojawią się rozdziały, bo wyjeżdżam do rodziny i nie znajdę sposobności do pisania. Ale postaram się z całych sił.

Od poniedziałku ferie! Jeeej... Spać.

Trzymajcie się, dobranoc lub miłego dnia, ily  x x

suitcase | muke fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz