And I love this child too

3.7K 249 45
                                    

Camila POV:

Przedłużyłam swój pobyt w Los Angeles o dwa tygodnie by móc być przy Lauren, ale w związku z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia muszę wracać do Miami. Jednak nie będziemy musiały się rozstawać ponieważ Lauren leci razem ze mną. Obie nasze rodziny organizują świąteczne kolacje dlatego postaramy się w nich razem uczestniczyć.

Przez ostatnie dni spędzałyśmy ze sobą mnóstwo czasu oraz starałyśmy się odbudować naszą relację po miesiącach rozłąki. Pierwsze dni były dla nas najtrudniejsze jednak wkrótce nasz związek zaczął zmierzać na właściwe tory. Nie sądzę, że już kiedykolwiek będzie jak dawniej ponieważ czas, który spędziłyśmy osobno zmienił nas obie, ale mam nadzieję, że nasza więź stanie się teraz mocniejsza niż była wcześniej.

Ze względu na szczególnie dużą liczbę ludzi na lotnisku, którzy również pragną spędzić święta w towarzystwie swoich bliskich, zdecydowałyśmy się wynająć samolot. Razem z nami do Miami leci Bob, ochroniarz Lauren, który pomógł nam z bagażem oraz ochronił przed paparazzi, którzy czekali na nas przed lotniskiem.

Siedzę teraz w samolocie patrząc przez okno na kłęby chmur. Lauren zasnęła dziesięć minut po starcie i trzyma swoją głowę na moim ramieniu, a Bob czyta gazetę. Moje myśli wędrują ku przyszłości. W marcu mam rozpocząć swoją pierwszą w karierze trasę koncertową i byłam z tego powodu bardzo podekscytowana, ale teraz wszystko się zmieniło ponieważ termin porodu Lauren jest za nieco ponad dwa miesiące i nie mogę jej zostawić samej z niemowlęciem. Chcę być przy niej i dziecku.

Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Nie mam pojęcia co robić. Z jednej strony czeka na mnie spełnienie marzeń, trasa koncertowa po Ameryce oraz śpiewanie dla tysięcy ludzi, coś o czym marzyłam od bardzo dawna natomiast po drugiej stronie stoi Lauren, kobieta którą kocham i wiąże przyszłość. Lecz tym razem nie jesteśmy tylko we dwie ponieważ gdyby tak było to jestem pewna, że Lauren pojechałaby ze mną w trasę koncertową. Teraz również liczy się dobro dziecka, które nie może być przewożone od miasta do miasta.

Chyba zasnęłam ponieważ następne co czuję to jak ktoś delikatnie mną potrząsa.

"Camz." - słyszę cichy głos. "Camz." - tym razem wydaje się wyraźniejszy niż poprzednio. Niechętnie otwieram oczy i przecieram dłonią twarz.

"Już wylądowaliśmy?" - pytam patrząc na Lauren.

"Tak." - lekko się uśmiecha. Kiwam głową i wstaję z siedzenia.

Podróż z lotniska do domu Lauren, w którym się zatrzymamy trwa niecałą godzinę. Gdy docieramy na miejsce jest już wieczór i jedyne o czym marzę to łóżko w którym mogłabym zasnąć ponieważ mimo kilkugodzinnego odpoczynku w samolocie ciągle jestem zmęczona. Ostatnio mam za dużo spraw na głowie i najchętniej chciałabym się położyć i czekać aż same się rozwiążą, ale doskonale wiem, że to tak nie działa. 
Bob pomógł mi wnieść walizki do środka ponieważ nie pozwoliłam Lauren wziąć ani jednego bagażu i odjechał wynajętym samochodem do hotelu, gdzie spędzi noc ponieważ rano leci z powrotem do Los Angeles by móc spędzić święta ze swoją rodziną. Wyjęłam z walizki swoją piżamę i idę do łazienki by móc się przebrać oraz umyć zęby. Kilka minut później wychodzę z niej i widzę Lauren, która nakłada na siebie koszulkę do spania. Gdy mnie zauważa lekko podskakuje i patrzy wszędzie tylko nie na mnie. To jedna z rzeczy którą zauważyłam po tym jak do siebie wróciłyśmy mianowicie  Lauren zachowuje się tak jakby się mnie wstydziła. Nieco mnie to niepokoi. Przez ostatnie trzy tygodnie, które razem ze sobą spędziłyśmy ograniczałyśmy się jedynie do pocałunków, ale na miłość Boską przecież widziałam ją wcześniej nago więc nie mam zielonego pojęcia dlaczego się teraz tak zachowuje.

VOICEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz