019

890 69 35
                                    

Ojciec Emily odpiął kroplówkę z jednego przedramienia córki i do wenflonu wstrzyknął jakąś substancję, która od razu przywróciła jej przytomność. Dziewczyna wzięła głęboki wdech jakby wyłoniła się na powierzchnię po długim czasie spędzonym pod wodą. Zaczęła oddychać niespokojnie. Rozglądała się oszołomiona. Zamiast widzieć normalnie przedmioty i jej rodziców, widziała ich tak, jakby miała rentgen w oczach. Mogła dosłownie przejrzeć ich na wylot, przeskanować każdą część ciała i stwierdzić co im dolega.
Nagle dopadł ją ostry ból głowy, wszystko zaczęło się wokół niej kręcić i słyszała nieprzyjemne szumienie. Serce zaczęło bić o wiele szybciej. Nie wiedziała co się z nią dzieje, więc popadła w panikę. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć i szarpać się. Chciała się wydostać z tych męk. Słyszała jak rodzice wołają jej imię. Próbowali ją uspokoić, ale na marne. Emily myślała, że umiera. Miała wrażenie jakby jej serce miało zaraz pęknąć.
W pewnym momencie poczuła ukłucie i wszystko wróciło do normalności. Świat się zatrzymał, szum ucichł oraz zaczęła normalnie widzieć. Rozejrzała się zdezorientowana i szarpnęła rękami.
- Co się ze mną dzieje? - zapytała przerażona.
- Zmieniasz się słoneczko.
Kobieta podeszła do Emily i położyła dłoń na jej policzku zmuszając córkę, aby na nią spojrzała. Dziewczyna wpatrzyła się w oczy matki. Jej wzrok i dotyk były tak samo kojące co kiedyś.
- Ale ja nie chcę... - wyszeptała przez łzy. - Chcę być zwykłą Emily McCartney.
- Nigdy nie byłaś zwykłą Emily McCartney. Zawsze byłaś wyjątkowa, a my to wzbogaciliśmy.
- Boję się...
- Nie ma czego, kochanie. Już prawie kończymy, została nam jedna rzecz.
Mężczyzna przyciągnął telewizor tak, że stał teraz naprzeciw dziewczyny.
- Jeżeli będziesz posłuszna skończymy nim się obejrzysz.
Ojciec dziewczyny przyczepił do jej czoła kilka elektrod.
Emily zacisnęła oczy, łzy popłynęły po jej policzkach i zaczęła kręcić przecząco głową.
- Nie chcę, nie, nie chcę, nie...
Mężczyzna włączył telewizor. Na ekranie pojawiły się tysiące migających i szybko zmieniających się kolorów. Nieprzyjemny szum wydobył się z głośników.
- Emily, spójrz na ekran! -krzyknęła kobieta.
Dziewczyna rzucała się jak zwierzę. Nie chciała otworzyć oczu za żadne skarby, bo wiedziała jak to się skończy. Zrobią jej pranie mózgu i stanie się żywą marionetką, spełniającą wszystkie rozkazy.
- Rozkazuję ci abyś otworzyła oczy! - ryknął jej ojciec.
Emily dalej kręciła głową nie chcąc wypełnić rozkazu.
Nagle matka złapała ją za twarz, mocno ścisnęła i skierowała w swoją stronę.
- Jeżeli w tej chwili chociaż przez chwilę nie spojrzysz na ekran, obiecuję ci, że wypruję flaki wszystkim twoim przyjaciołom na twoich oczach i zrobię to z wielką przyjemnością, zaczynając od zielonej przybyszki z innej planety, bo zawsze chciałam zobaczyć jaki kolor krwi mają Marsjanie! - wysyczała.
Dziewczyna niechętnie otworzyła oczy, a kobieta od razu skierowała jej głowę tak, że spojrzała w kierunku telewizora. W jednym momencie Emily po prostu zgłupiała. Nie mogła oderwać wzroku od świateł. Spowodowały, że jej wszystkie myśli zniknęły. W głowie miała jedną wielką pustkę, nicość, wszystko po prostu wyparowało.
- A teraz słuchaj - w uszach rozbrzmiewa ciepły głos jej matki. - Liga Sprawiedliwości jest zła. Liga Sprawiedliwości krzywdzi ludzi. Musisz ich zniszczyć.
Na ekranie pojawiło się zmieszane z światłami zdjęcie Supermana, a po nim zaczęli pojawiać się inni Sprawiedliwi.
- Superman, Batman, Wonder Woman, Flash, Green Arrow, Aquaman, Green Lantern, Captain Marvel, Martian Manhunter, Hawkman oraz Hawkwoman, Red Tornado czy Black Canary, wszyscy muszą zginąć. Co do jednego. Nienawidzimy ich. Ludzie ich nienawidzą za to co robią, dlatego musisz ich zniszczyć! Rozumiesz?
Emily pokiwała twierdząco głową.
Była teraz jak jedna gąbka, chłonęła wszystko co się jej powiedziało.

Członkowie Ligi zgromadzili się w salonie w Górze Sprawiedliwości. Siedzieli bez słowa pogrążeni w smutku. Brakowało im ich przyjaciółki.
W pewnym momencie do pomieszczenia wbiegł uradowany Wally. Na twarzach zgromadzonych malowało się zaskoczenie przez jego entuzjazm.
- Ludzie! Wiem jak możemy odnaleźć Red Rose!
Na te słowa wszyscy zerwali się ze swoich miejsc nie mogąc uwierzyć co usłyszeli.
-Wally, co ty wygadujesz... - powiedziała Artemis niedowierzając.
- Poczekajcie chwilę, a sami się przekonacie!
Członkowie Ligi Młodych rozejrzeli się po sobie zdezorientowani.
Nagle na środku pomieszczenia pojawiła się wielka niebiesko-fioletowa chmura. Wszyscy cofnęli się na jej widok.
- Spokojnie, tak ma być! - uspokoił ich Kid Flash.
Po chwili z portalu wyskoczył dość niski, młody mężczyzna o długich, ciemnych włosach oraz w śmiesznych okularach. Chłopak założył gogle na głowę i uśmiechnął się.
- Kochani, to jest Cisco Ramon! - zapowiedział chłopaka rudzielec.
- Hej - pomachał do nich.
- Cisco pomoże nam odnaleźć Emily!
Wszyscy podeszli bliżej nie rozumiejąc jak ten chłopak znalazł się w Górze i jak ma im pomóc.
- Cisco jest naszym mózgiem w STAR Labs oraz metaczłowiekiem, który ma zdolność odnajdywania ludzi.
- Co? - zapytał Robin.
- Nie nazwałbym tak tego, ale tak, moja moc może się wam przydać.
- Na czym polega twoja moc? - zapytał Kaldur.
- Gdy dotykam rzeczy z którą miała styczność dana osoba, mam wizję w której przenoszę się do miejsca, gdzie aktualnie się znajduje.
- Naprawdę tak umiesz? - zapytała zaciekawiona Megan.
- Super nie? - odparł śmiejąc się, ale zaraz przestał i odchrząknął. - To znaczy tak, tak potrafię. Jedynie potrzebuję jakiejś rzeczy, którą dotykała wasza przyjaciółka.
- Zaraz coś przyniosę. - powiedział Robin i pobiegł do pokoju Emily.
Chłopak po chwili wrócił z jej strojem superbohatera i podał go mężczyźnie.
- To jej kostium. Mam nadzieję, że jest dobry.
- Świetny. - odparł.
Cisco wziął oddech, rozluźnił się, chwycił z strój i jakby przeniósł się w trans. Stał w miejscu z otwartą buzią i oczami prawie wywróconymi do środka oczodołów. Po chwili ocknął się i zaczerpnął powietrza.
- Widziałem ją przykneblowaną do łóżka w jakimś domowym laboratorium. Na jej twarzy mieniły się kolorowe światła z telewizora. Wyglądała jak zombi, chyba robią jej coś w rodzaju prania mózgu.
- Domowe laboratorium? - powtórzyła Artemis.
- Emily coś wspominała, że mają w domu laboratorium. - powiedział Superboy.
- Czyli jednak są u siebie! - zawołał Wally.
- Nie. - powiedział pewnie Robin. - Są w ich starym domu w Richmond.
- Skąd wiesz? - zapytała Artemis.
- Tak czuję. Musimy to sprawdzić. Już!
- Robin, a co jeżeli się mylisz? Zmarnujemy wtedy tylko czas. - powiedziała spokojnie Marsjanka.
- Nawet jeżeli się mylę to lepiej zrobić coś w kierunku odnalezienia jej, niż tylko siedzieć i czekać, aż sama się uwolni. - wysyczał. - Lecimy do Richmond.

Young Justice [Zakończone]Where stories live. Discover now