Lecisz na szczecisz

278 18 3
                                    

- BIEGNIESZ! - krzyknął Matt

-JAK MAM DO CHOLERY BIEC?! - Przysięgam, jak się wnerwie to Matt oberwie gałęzią.

- NO NOGAMI IDIOTKO! - prychnął.

No to cała akcja wygląda tak, że chłopcy uznali iż pobawimy się w chowanego łapanego.

I zgadnijcie kto łapie!
Jeśli teraz pomyślałeś o mnie, to brawo, kupuję ci czekolade.
A dodając moja kondycja jest dość słaba, no dobra jest ciulowa.

- MATT ALE TY MASZ MOTOREK W DUPIE! WIESZ, ŻE NIE UMIEM SZYBKO BIEGAĆ - krzyknęłam, ma brata, który był już dość daleko ode mnie.

- MASZ PROBLEM SISKA, LECISZ NA SZCZECISZ - uśmiechnęłam się pod nosem.
Szczecisz, he śmieszne słowo.

Zaczęłam biec za Mattem, co i tak mi nic nie dało, bo zanim dobiegłam, on już się wypłukał, więc dupa.

I oczywiście nie odbyło się od naśmiewania i mojego bulwersu.

Ah, te nasze siostrzane przepychanki.
Tak, S I O S T R Z A N E.

Nie chcąc kontynuować walki z moim bratem postanowiłam poszukać Sikorskich.
Może sprawdze w dziupli, hehe suche.

Szłam w głąb lasu, chcąc zostać nie zauważona, ale oczywiście, los tak chciał i moja twarz spotkała się z glebą i patykami.

- Cholera - szepnęłam do siebie, wstając i otrzepując się z liści i innych brudów.

- Miśka wszystko okej? - z dupy pojawił się Jeremi, i zaczął otrzepywać mi plecy.

- Nie, wszystko okej, tak mu się zdaje - uśmiechnęłam się do niego.

Ale czekaj, skoro Jeremi jest tu, to chyba mogę wykorzystać sytuację i wygrać w chowanego.

- Jeremi, pomożesz mi - zaczęłam głaskać swoje kolano oraz udawać, że strasznie mnie boli.

- Tak jasne, chodź - wziął mnie na pannę młodą i powoli dążył do miejsca, gdzie siedział Matt.

- Co się stało? - podszedł do nas (chyba) zmartwiony Matt.

- Boli mnie kolano, spadłam na patyki - Jeremi postawił mnie na ziemi, po czym zaczęłam udawać, że kuśtykam.

- Boże ale z ciebie ciota - dłoń mojego brata spotkała się z jego czołem.

A ja wykorzystując chwilę nieuwagi, pobiegłam do parasola, gdzie znajdowało się miejsce odpłukiwania.

- RAZ DWA TRZY ZNALAZŁAM JEREMIEGO! - krzyknelam a stado ptaków opuściło Las.

- Co? - Matt z Jeremim stali wryci w ziemię.

- I to niby ze mnie jest ciota? - pruchnęłam.

- Skubana bestia - powiedział Jeremi, patrząc na mnie oczami Chińczyka.

- Pomóżcie mi szukać Artura - uśmiechnęłam się lekko, a chłopcy przytaknęli.

Jeremi poszedł w stronę jeziora, Matt domku a ja postanowiłam poszukać w lesie. Szłam tak cicho, że słyszałam bicie mojego serca. Chcąc nie chcąc wdepłam na patyk, dzięki czemu było słychać trzaśnięcie.

- Oddychaj Sikorski, oddychaj - wdychanie Artura doprowadziło mnie do miejsca, gdzie się znajdował.
Stał do mnie tyłem, dzięki czemu miałam okazję go przestraszyć.
Cicho chwyciłam boki jego brzucha i krzyknęłam tak głośno jak umiałam ,, TRYNKIEWICZ NADCHODZI ".

Artur podskoczył i wylądował na ziemi. A ja zaczęłam śmiać w wniebogłosy
- JEZU ROSE! KOBIETO KUP SOBIE MÓZG PROSZE - krzyknął ciężko oddychając.

- Prze-przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - wydusiłam pomiędzy śmiechem.

Przypominając sobie, że nadal gramy w chowanego, szybko wstałam i zaczęłam biec w stronę parasola.
Gdy Artur zrozumiał co robię, ja byłam już w połowie drogi, dzięki czemu wygraną miałam w kieszeni.

- RAZ DWA TRZY ARTUR BIEGNIE! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę Jeremiego.

- Noo Miśka, dobrze ci poszło - chłopak podszedł do mnie i przybiłam z nim piątkę.

- Tym razem wygrałaś, ale odegram się - powiedziałam zdyszany Artur.

- Się zobaczy - zaśmiałam się cicho.

- Chodźmy do domu, głodny jestem - powiedział Jeremi, po czym skierowaliśmy się w stronę budynku.

-------------------------------------
Naprawdę nie wiem, od czego zacząć nie było mnie tu 2/3 miesiące. Przepraszam ale miałam problemy ze szkołą, dość duże i problemy z """ przyjaciółmi """. Naprawdę przepraszam i obiecuję, że postaram się to nadrobić.

I Still Love You || A.SWhere stories live. Discover now