Rozdział 6

267 23 12
                                    


Wszyscy weszli do klasy muzycznej i usiedli w swoich ławkach, czekając na nauczycielkę – Kurenai Yuuhi. W pomieszczeniu było głośno od rozmów uczniów i ich śmiechów, co kobieta przerwała jednym walnięciem dziennika o biurko. Od razu wszyscy usiedli prosto (no, może poza Tsu – wyjebka 100%). Brunetka zlustrowała wszystkich czujnym wzrokiem, po czym uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Dzisiaj lekcja śpiewu – oznajmiła wszystkim. Większość odetchnęła z ulgą; walić to, że nie są w tym najlepsi – nie ma kartkówki!

- Jak to: śpiewu?! – jęknęła Tsuki. – Ja się na to nie piszę! Nie ma mowy!

- Spokojnie, nie dam niżej niż cztery, jeśli się postarasz.

- Nie, nie, nie, nie! – kręciła głową. – JA na pewno nie będę śpiewała.

- Czyli wolisz jedynkę?

- Tak – potwierdziła.

- Nie zgadzam się – Yuuhi uśmiechnęła się. – Każdy śpiewa.

- Ja nie! – dalej wykłócała się brunetka.

- Ty też.

- Nie!

- Tak!

- Nie!

- Nooo, dajesz Tsu! – odezwała się Ushio. Bardzo dobrze wiedziała, jakim artyzmem ocieka głos koleżanki. – Przecież nie jest tak źle!

- Taaak, jest gorzej niż źle – zaśmiała się cicho Itami, a brunetka zgromiła ją wzrokiem. Ta jednak niezbyt się tym przejęła i wystawiła jej język.

- Śpiewaj – nakazała Kurenai i przy pomocy reszty uczniów, w końcu udało jej się nakłonić dziewczynę do zaśpiewania jednej piosenki. Sama zasiadła przy pianinie i w sali najpierw rozbrzmiała przygrywka, a zaraz potem właściwa melodia. Z ust Tsu wydobył się… dźwięk. A przynajmniej z nazwy. Wszyscy byli pod wrażeniem, a raczej w szoku, że człowiek może wydobyć z siebie takie… coś.

Po zaledwie dwóch minutach wspaniałego „recitalu” brunetki, ktoś zapukał do drzwi, a zaraz potem je otworzył. Jak się okazało była to Domi.

- Pan Orochimaru kazał zapytać, czy coś tu przypadkiem nie umiera – powiedziała, a klasa zaniosła się śmiechem. – I żeby szybko skrócić cierpienia tego czegoś.

- Trafiłaś w sedno! – zaśmiał się Deidara, a Tsu trzepnęła go w łeb jego zeszytem. – No przepraszam, przepraszam! Ale błagam, nie mów, że chcesz zostać zawodową wokalistką.

- Wiesz, specjalnie dla ciebie przemyślę tę opcję – uśmiechnęła się słodziutko, a blondyna przeszedł dreszcz po plecach.

- Nie, lepiej nawet nad tym nie rozmyślaj – jęknęła Is.

- Zgadzam się z przedmówcą – poparła ją Soli, masując sobie uszy. Nie była przygotowana na aż taki szok. – Najlepiej od razu odrzuć.

- Dokładnie – pokiwała głową Yami. – Zajmij się lepiej anatomią ciała faceta czy coś.

- Niestety, znam ją na wylot: w teorii i w praktyce – uśmiechnęła się do Deia. Następnie zerknęła na Ush, wiedziała, że się rumieni bez patrzenia, ale ten widok był tak satysfakcjonujący, że musiała popatrzeć.

- Musisz zawsze dochodzić do takich tematów? – burknęła, a wszyscy znów parsknęli śmiechem.

- Tak, muszę DOCHODZIĆ – zaakcentowała ostatnie słowo i dopiero wtedy szatynka zdała sobie sprawę, co powiedziała. Znowu.

- A krówka jak zawsze zboczona – zarechotał Hidan.

- No, prawda – zgodziła się Itami.

- Co z niej wyrośnie? – Is pokręciła głową niby to z dezaprobatą.

Akatsuki Żartem Where stories live. Discover now