12

3.5K 207 3
                                    

Ten też był pisany na telefonie... sorry za błędy.😘😘
-----------------------------------------------------------
Po obiedzie posiedzieliśmy jeszcze chwilę przy stole, i rozmawialiśmy na różne tematy. Dowiedziałam się, że mama Maxa ma na imię Amber, a jego czwarty brat Damond. W pewnej chwili Max wstał i się pożegnał z nimi i wyciągną mnie na dwór na spacer. Coś mi nie grało w jego zachowaniu. Moje obawy się wzmocniły gdy spostrzegłam, że idziemy do domu jego watahy.
-Max, gdzie my idziemy?-
-Niespodzianka.- odpowiedział
Przekroczyliśmy próg i weszliśmy schodami na 3 piętro. Weszliśmy przez dębowe drzwi do gabinetu Alfy.
-Max?- szepnęłam
-Nie bój się.- posłał mi uspokajające spojrzenie
Alex siedział za wielkim biurkiem. Gdy weszliśmy spojrzał na nas przez chwilę.
-O. Max.- powiedział -Już jesteś. Nie przypuszczałem, że przyjdziesz tak wcześnie.-
-Alfo...-
-Tak, tak. Wiem. Chwila.- skończył pisać coś w papierach, po czym wstał i podszedł do Maxa. Odruchowo się cofnęłam, co spotkało się z dziwnym spojrzeniem Alfy. -Jesteś tego pewny Max?-
-Tak Alfo.- odpowiedział natychmiast
Pewny? Ale czego?
-W takim razie. Cassandro- zwrócił się do mnie -możesz się pakować. Viktor się zgodził, abyś mieszkała z Maxem.-
Spojrzałam na niego zaskoczona. On przed chwilą powiedział, że mam się pakować, bo się przeprowadzam do Maxa i że...
Przeprowadzam się do Maxa?
-Co? To znaczy... Słucham?-
-Rozmawiałem przed chwilą z Viktorem i się zgodził. Żywiołowy z niego wampir. Nie znałem go od tej strony.-
Pogrążył się we wspomnieniach.
Spojrzałam na Maxa. Uśmiechał się do mnie.
-Co?- powtórzyłam
-Cieszysz się?- spytał, gdy nie odpowiedziałam zasmucił się
-Boże. Przeprowadzam się do ciebie. To nie jest sen, prawda?- to pytanie nie wiem do kogo było skierowane
-Nie. Jutro możecie urządzać się w domu.- odpowiedział Alex i wrócił za biurko.
Spojrzałam na Maxa. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc tylko złapałam za jego policzki i przyciągnęłam do siebie. Pocałowałam go. Złapał mnie za biodra i uśmiechną się przez pocałunek.
-Idźcie na zewnątrz. Jestem zajęty.- usłyszałam Alexa
Odsunęłam się od Maxa, cała czerwona.
-Dziękuję Alexie.- szepnęłam
-Nie masz za co, Cassandro. Będzie mi bardzo miło ciebie gościć.-
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Alfo...-
-Tak, możecie już iść.-
Max złapał mnie za rękę i pociągną w stronę wyjścia.
-Czego mi o niczym nie powiedziałeś?- pchnęłam go lekko
-Sam nie wiedziałem. Kiedy poszłaś za Lily, ojciec poinformował mnie, że był z proźbą u Alfy właśnie o to.- zmrużyłam oczy
-Kłamiesz.- stwierdziłam zakładając ręce na piersi
-Nie.-
-Tak.-
-Nie.-
-Tak.-
-Nie.-
-Tak.-
-Nie.- zrobił krok w moją stronę
-Tak.- cofnęłam się o krok
-Nie.- znów krok w moją stronę
-Tak.- krok do tyłu
-Nie.- z uśmiechem postawił kolejny krok
-Tak.- natrafiłam na ścianę
-Nie.- zetkną się ze mną ciałem
-Tak.- zadarłam głowę do góry
-Nie.- nachylił się
-Tak.- położyłam mu ręce na klatce piersiowej
-Nie.- położył mi ręce na biodra
-Tak.- oparłam się na nim
-Nie.- pocałował mnie w policzek
-Tak.- przekręciłam głowę i natrafiłam na jego usta
Obiął mnie i przycisnął do siebie. Przeniosłam prawą rękę na jego włosy i zaczęłam je przeczesywać. Pocałunek był delikatny, ale bardzo namiętny. Był fajny. Nie... to złe określenie. Nie wiem jak ująć to uczucie... Było bardzo miło. Ledwo się powstrzymywałam od drżenia. Gdybyśmy byli w bardziej ustronnym miejscu, to... to... wiecie co.
Położyłam mu lewą rękę na środku klatki piersiowej. Czułam jak jego serce bije w szybkim tempie. Moje też biło dość szybko. Miałam nadzieję, że go nie słyszy.
Oparłam się o ścianę i pociągnęłam go za sobą. Oparł się dłońmi po obu stronach moich bioder. Pewnie z drugiej strony to bardzo dziwnie wyglądało, bo mnie prawie nie było widać w jego ramionach. To jednak nie trwało długo, ponieważ złapał za moje uda i podniósł, przypierając do ściany. Położyłam mu ręce na policzkach. Oderwałam się od niego, gdy usłyszałam czyjeś kroki. Spojrzał na mnie zawiedziony. Postawił mnie na ziemi. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Na przeciw nas wyszła jakaś kobieta. Była wysoka, miała rude włosy i niebieskie oczy. Była ubrana w czarną bluzę i dżinsy.
-Witaj Luno.- rzekł Max
Ona mu tylko skinęła głową. Zeszliśmy po schodach. Czułam się nieswojo pod wzrokiem mężczyzn, których mijaliśmy przechodząc obok czegoś, co mogłabym nazwać bawialnią. Gdy Max na nich warkną, pośpiesznie wrócili do gry przed wielką plazmą w fife. Wyszliśmy z budynku.
-Max?- splotłam z nim dłoń
-Tak?- puścił moją dłoń i obiął mnie ramieniem
-Będziemy mieszkać u twoich rodziców?-
-Nie Tygrysku. Kazałem wybudować dom już dawno. Kiedy cię poznałem.-
-Byłeś aż tak pewny, że z tobą zamieszkam?-
-Jasne. Kto by się oparł mojemu urokowi?- wypiął pierś do przodu
Zaśmiałam się, po czym położyłam głowę na jego ramieniu.
-Brakowało mi ciebie.- szepnęłam
-Mnie ciebie też.- pocałował mnie w głowę
Szliśmy w milczeniu. Przyjemnym milczeniu. Po jakimś czasie się zatrzymałam. On zdziwiony zrobił to samo. Czułam krew. Nie wiedziałam co robić. Czułam jak kły mi się wysuwają. Ten piękny zapach. Ruszyłam za nim. Byliśmy w lesie i chyba właśnie mijałam granicę stada Maxa. Szłam powoli. Nie śpieszyłam się. Ściółka chrzęściła pod moimi stopami. Usłyszałam płacz jakiejś dziewczyny i śmiech około trzech, dwóch mężczyzn. Ruszyłam szybciej. Słyszałam za sobą kroki Maxa. W pewnym momencie zobaczyłam cztery bardzo rozbudowane sylwetki mężczyzn. Byli ustawieni tak jakby w półkolu obok drzewa, a ze środka ich grupki dobywał się cichy płacz. Stanęłam jak wryta, gdy jeden z nich kopną dziewczynę siedzącą w środku.
-I co teraz suko!?-
Nie wiem kiedy znalazłam się za jednym z nich. Klepnęłam go w ramię, a gdy ten się odwrócił, przywaliłam mu z pieści, po czym on upadł na podłogę. Gdy drugi próbował mnie uderzyć został podniesiony i rzucony o najbliższe drzewo przez Maxa. Gdy on kończył z pozostałymi dwoma, ja uklękłam przy dziewczynie. Odsunęła się ode mnie. Krew sączyła się z jej łuku brwiowego. Opanowałam się.
-Nic ci nie zrobili?- spytałam łagodnie
Pokręciła głową.
-Uderzyli cię?- spojrzała na mnie z jeszcze większym przestrachem -Nie bój się mnie.- wyciągnęłam do niej rękę i się delikatnie uśmiechnęłam
Jakby zaczęła się przekonywać, ale odsunęła się spoglądając nade mnie. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam Maxa.
-Wszystko w porządku?- spytał
Z jego łuku brwiowego i z wargi leciała krew. Knykcie w rękach także były zakrwawione, ale chyba nie jego krwią. Patrzył na mnie z niemą furią. Gdy zobaczył błysk lęku w moich oczach, momentalnie złagodniał. Kucnął koło mnie.
-Wszystko w porządku?- powtórzył -Nic ci nie jest?-
-Ze mną jest ok.-odpowiedziałam, a on jakby odetchną z ulgą -Jak masz na imię?- spytałam dziewczyny
-A-A-Alice.- zająkała się
-Chodź Alice. Odwieziemy cię.- wyciągnęłam do niej rękę
Położyła na niej swoją trzęsącą się dłoń. Wstałam razem z nią.
-Max. Idź po samochód. My poczekamy przy drodze.-
-Ale...-
-Max. Poradzimy sobie.-
Przez chwilę się jeszcze wahał. W końcu jakby się przełamał. Pocałował mnie szybko w usta i odszedł.
-Luis miał racje.- usłyszałam dziewczynę -Jesteś głupia.-
-Nie jestem głupia, tylko wolna.- spojrzałam na nią pewnie
-Jak mogłaś go zostawić? On przecież ci tyle dał.-
-Jeszcze więcej mi odebrał. Ty tego nie zrozumiesz. Jesteś tylko człowiekiem.-
-Rozumiem. Luis mi mówi o wszystkim.-
-Bo wie, że nic nikomu nie zdążysz powiedzieć, zanim cię pożre.-
-On mnie nie zje.- spojrzała na mnie z obrzydzeniem
-A założysz się? On potrzebuje się czasem wygadać, więc bierze udzi, miesza im w głowach, mówi to co mu leży na sercu, żeby następnie zjeść. Jesteś dla niego jak owocowy pamiętnik, który prędzej czy później rozszarpie na strzępy.-
-On nie jest taki.-
Podniosłam jedną brew.
-Ile go znasz lat?-
-Dwa miesiące.
-A ja 525 lat. Kto wie o nim więcej?-
-Luis mi powiedział, że będziesz mi mieszała w głowie.-
-A po co cię tu przysyłał.-
-Proponuje ci, żebyś wróciła.-
Zaśmiałam się
-Chyba nie skorzystam.-
Uśmiechnęła się do mnie w dziwny sposób.
-Ostrzegam cie.-
-Przed czym?-
Odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie.
Stałam jeszcze długo i zastanawiałam się o co jej mogło chodzić, aż poczułam ciepłe ręce na ramionach. Walnęłam tego kogoś w brzuch z łokcia. Usłyszałam głośnie sapnięcie. Odwróciłam się.
-O Boże, Max! Przepraszam.-
Brunet spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-Silna jesteś.-
-Przepraszam.-
Wyprostował się. Pocierał brzuch. Skrzywiłam się. Podniosłam jego koszulkę.
-Będziesz miał siniaka.- przyjrzałam się czerwonej skórze nad pępkiem
-Boli.- spojrzał na mnie z miną smutnego pięciolatka
-Psiepjasiam.- spojrzałam na niego równie smutno, kładąc dłoń tam gdzie go uderzyłam i lekko masując -Wybaciś mi?- pokręcił głową zakładając ręce na klatkę piersiową -Pjosie.- zaczęłam powoli zsuwać się ręką coraz niżej. Pokręcił głową -Pjosieee.- jego klatka piersiowa unosiła się coraz szybciej, ale i tak pokręcił głową -Nie ściałam.- położyłam brodę na jego rękach, a moja dłoń wsuwała się pod pasek od jego spodni. Spojrzał na mnie z pożądaniem w oczach. Ja oblizałam wargi. Powoli. On się temu przyglądał jak zahipnotyzowany.
Gdy nie odpowiedział odsunęłam się od niego. Odwróciłam się plecami i ruszyłam przed siebie. Po chwili poczułam jak mnie łapie za biodra i odwraca w swoją stronę. Złapał mnie za uda i podniósł, przypierając do najbliższego drzewa. Spojrzał mi jeszcze w oczy zanim się wpił w moje usta. Całował mnie bardzo namiętnie. Ja też z równą pasją oddawałam pocałunek. Wtedy poczułam w ustach gęstą ciecz. Była pyszna. Złapałam Maxa za policzki i przycisnęłam do siebie. Zaczęłam ssać jego wargę, z której wydobywał się ten boski smak. Max jękną mi w usta. Nie przestawałam. Coraz mocniej wciągałam ciecz. On przeniósł ręce na moje pośladki.
To co połykałam było pyszne. Polizałam miejsce z którego się wydobywało. On znów jękną. Oderwałam się od niego i przeniosłam usta na jego szyje. Głupi, jeszcze odchylił głowę, żebym miała lepszy dostęp. Sekunda i moje kły dotykały jego skóry. Tylko zacisnąć szczęki, a przebije mu tętnicę i wypiję krew.
Zaciągnęłam się zapachem krwi. Krwi pomieszanej z zapachem mokrego dębu. Tak mi przypomina Maxa. Maxa którego próbuję ugryźć! O Matko Przenajświętsza i inne matki!
Odepchnęłam go od siebie i zakryłam usta. Patrzyłam na niego z przerażeniem. On gdy przesta dyszeć spytał:
-Czemu przestałaś?-
-Postaw mnie.- nadal trzymałam dłonie na ustach
-Co?-
-Max, nie chcę ci zrobić krzywdę.-
-Co? N-nie zrobisz.-
-Max, ja cię prawie ugryzłam.- w moich oczach stanęły łzy
-Nie płacz. Chciałem tego.- położył dłoń na moim policzku -Tygrysku, nic się nie stało. To nic. Pozwoliłbym ci na to.-
-Wiem, dlatego odejdź.-
Starł łzę cieknącą z mojego oka. Spojrzał na mnie. Postawił mnie delikatnie na ziemię. Wtuliłam się w niego. Obiął mnie i zaczął głaskać po włosach.
-Chcesz wrócić do domu?-
-O ile ze mną zostaniesz.- wyszeptałam
-A mam inne wyjście?-
-Nie.- zaśmiał się
-No właśnie.- pocałował mnie w głowę -Idziemy?- spytał po chwili
-Tak.- odpowiedziałam
-Puścisz mnie?-
-Nie.-
Znów się zaśmiał.
-A jak cię połaskoczę?-
Oderwałam się od niego i wskazując na niego palcem, powiedziałam:
-Nawet się nie waż.-
-Chodź.- odwrócił się na pięcie i ruszył
Podbiegłam do niego i przytuliłam się do jego ramienia.
-Max.-
-Tak, Tygrysku.-
-Chcę zobaczyć nasz dom.-
Zatrzymał się.
-No proszę. I tak go jutro zobaczę.-
Stanęłam mu na przeciw. Uśmiechnęłam się słodko.
-Proszę.- nie odpowiedział -Max.- złapałam za jego dłoń -Proszę.-
-To miała być niespodzianka.- uśmiechną się
-I będzie. Max. Nie daj się prosić. Max. No weź. Misiu.-
-Misiu?-
-No co? Lubie się do ciebie przytulać.-
-Ale dla czego Misiu?-
-No bo... Nie zmieniaj tematu.- wskazałam na niego palcem, na co się zaśmiał -Zabierz mnie tam.-uśmiechnęłam się. Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka -Proszę.- znów go pocałowałam -Pokaż mi go.- tym razem połączyłam nasze usta na dłużej -Max- musnęłam jego usta -Proszę.-
-No dobrze...- powiedział to bez przekonania

Doszliśmy pod ten dom. I... o matko. Jest zajebisty!

Weszłam do środka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Weszłam do środka. Zdjęłam buty i weszłam do salonu, potem do kuchni, łazienka na dole, jadalnia, pokój gier... pokój gier? Zajebisty. Wbiegłam na górę. Chyba z 9 sypialni. Zajebiste. W każdym łazienka i garderoba. Za domem wielki basen. Widziałam go z balkonu jednej z sypialni. Zbiegłam na dół i wpadłam Maxowi w ramiona.
-Jest super.- stwierdziłam
-Bałem się, że ci się nie spodoba.-
-On jest zajebisty.-
Odsunęłam się.
-Widziałaś naszą sypialnię?-
-Która to?-
-Chodź.- pociągną mnie za rękę i weszliśmy po schodach na górę -To tu.- otworzył przede mną drzwi
Sypialnia była duża i ładna. Wręcz zajebista. Co najlepsze: miała kurewsko duże łóżko. Rzuciłam się na nie i zakopałam w pościeli.
-Podoba się?-
-Yhm...-
Czułam, że odpływam.

Chcę Cię Tylko Kochać.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz