#11#

652 67 6
                                    

Następnego poranka pojechałem prosto do swojego brata. Wziąłem sobie dzień wolnego tylko po to, żeby spotkać się z Harry'm i potowarzyszyć w jego wyprawie do nieznajomych oprawców. Chociaż, chwila.. Właściwie to już nie tacy nieznajomi, prawda? Wsiadłem do samochodu i skierowałem się pod dobrze znany mi budynek. Uprzedziłem Styles'a, że wpadnę do niego z wizytą, więc nie zdziwił mnie widok mężczyzny czekającego na mnie w oknie.

- Co było takie ważne, że każda sekunda jest na wagę złota? - spytał znudzony.

Uśmiechnąłem się szeroko i wyciągnąłem z tylnej kieszeni skrawek papieru.

- Pomyślałem, że może chciałbyś się dowiedzieć kto ciebie napadł pewnej nocy..

Siedziałem u Harry'ego w salonie tłumacząc już dziesiąty raz całą sytuację.

- I on o wszystkim wiedział? - pytał wkurzony.

Wywróciłem oczyma i skierowałem swój wzrok na pierwszą lepszą rzecz, którą znalazłem w pokoju. Na stolik! Z biegiem czasu to wydawało mi się o wiele bardziej interesujące niż gęba Styles'a.

- Ile jeszcze razy mam tobie powtarzać, kretynie? - spytałem przez zęby.

- Po prostu nie wierzę, że Liam mógł coś takiego zrobić.. - mruknął pod nosem. - To był mój przyjaciel, nie wywinąłby mi takiego numeru.

I nagle od tak poczułem, że coś w środku mnie zaczyna pękać. Jego zabolało to, że kumpel tak z nim pogrywał.. A co ja miałem powiedzieć? To był mój narzeczony, do cholery! I okłamywał mnie na każdym kroku! Chyba powoli robię się nieco drażliwy i niestabilny nerwowo. Wziąłem głębszy wdech i spojrzałem na swojego durnego brata.

- Hazz, idziesz do nich, czy będziesz kisić ogóra w domu i pozostawisz sprawę nietkniętą?

Naprawdę miałem na to ochotę. To był chyba punkt rozrywki, w którym mógłbym się wyżyć. Harry jakby przez chwilę sam ze sobą walczył. Spojrzał niepewnie na leżącą przed nim kopertę, w której znajdowała się lista nazwisk i adresów przeze mnie zdobytych.

- Może będą w tamtym klubie, co? - powiedział z lekkim uśmiechem. - Bo tak się składa, że też mam kilku znajomych, którzy uwielbiają tam przesiadywać.

Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia, żeby wykonać kilka telefonów. Czy powinienem odczuwać taka satysfakcję przy tego typu wydarzeniach? Możliwe, że nie.. Ale mam wystarczająco dobre wytłumaczenie, prawda? Sam już nie wiem... Jakieś trzydzieści minut później znajdowaliśmy się pod klubem, a u naszego boku stanęli Luke, Michael, Calum oraz Ashton. Wiedziałem, ze Harry się z nimi zdaje, ale żeby aż do tego stopnia, co by panowie stanęli u jego boku w bójce?

- Jesteście pewni, że nie będzie przez to problemów? - dopytywał się Luke. - Wolałbym mieć czystą kartotekę.

Uśmiechnąłem się szeroko i poklepałem tego pacana po plecach.

- Możesz mi wierzyć, że oni również woleliby nie zwracać na siebie uwagi władz.

W odpowiedzi dostałem szeroki uśmiech, który pewnie powaliłby niejedną kobietę u jego boku. Czekaliśmy, aż dotrzemy do bramki z ochroniarzem, co by nas wpuścił do środka. No nie powiem, byłem lekko podekscytowany. Pamiętam, że byłem niemal przerażony stanem Harry'ego po powrocie do domu tamtej nocy. Poza tym, jeśli ktoś mógł na niego podnosić rękę to tylko i wyłącznie ja! Weszliśmy do środka, rozglądając się wkoło. Panowie przeszukali cały lokal w niecałe dziesięć minut, po czym zrezygnowani wrócili do baru. Zamówili po shocie i rozpoczęli jakże ciekawe dyskusje na temat czego to by nie zrobili napastnikom Styles'a. Miałam ochotę wyć z ich głupoty, ale co ja mogę..

sorry ||Niam • Ziall✔Where stories live. Discover now