#4#

830 70 4
                                    

Siedziałem za biurkiem i wpatrywałem się w laptopa. Od godziny próbowałem poprawić jakieś dokumenty. Nic do mnie nie dochodziło.

Próbowałem jakoś ogarnąć swoje życie. Od ostatniego listu Liam'a jakoś nie potrafiłem się pozbierać. Śmierć ukochanego uderzyła we mnie ogromnie, mimo tego, że tego nie pokazywałem. Listy dobiły gwóźdź do mojej trumny. Czy to wszystko nie było pokręcone?! Chciałem znienawidzić Liam'a za to wszystko, ale nie potrafiłem. Nie umiałem stanąć przed lustrem i przyznać się sam przed sobą, że to wszystko mnie obeszło... nie potrafiłem powiedzieć sam sobie -Liam... nienawidzę cię.

Miałem ochotę umrzeć. To mnie przerastało.

-Niall, masz te papiery? -uniosłem wzrok i zobaczyłem wpatrujące się we mnie brązowe oczy Ben'a. Coś mnie zakuło w okolicy serca. Liam też miał brązowe oczy. Też na mnie zawsze patrzył z błyskiem w oku. Momentalnie łzy stanęły mi w oczach. Jego już nie ma... -Niall, mówiłem, żebyś jeszcze został w domu -Ben usiadł na skraju mojego biurka i ze smutkiem wpatrywał się we mnie. -idź do domu. Odpocznij...

Nie chciałem iść do domu. Nie chciałem być w miejscu, gdzie wszystko mi przypominało o tym co straciłem. To za mocno bolało. Z dnia na dzień coraz bardziej.

-nie, zostanę -mój głos przypomina skrzeczenie ptaka.

-myślę, że jednak pójdziesz do domu -Ben wpatruje się w drzwi. Mój wzrok też tam pada. Wstrzymuję oddech, gdy widzę Zayn'a Malik'a.

Co ten dupek tu robi?! Po co tu przyszedł?! Mam ochotę wstać i mu wymalować w twarz.

Człowiek, który powinien być dla mnie ramieniem do wypłakania... podporą, miłością mojego życia, teraz budził we mnie wstręt. Jakbym miał kogoś zabić, to na pewno byłby to ON.

Zniknął z mojego życia na dwa długie lata... teraz się pojawia i myśli, że tak po prostu... Będzie ok?!

-co tu robisz?! -nie jestem osobą, która krzyczy, ale ostatnio coraz częściej podnosiłem głos. Wszystko było ponad moje siły.

-masz przecież umówione spotkanie na dwunastą -mówi cicho -przyjechałem, aby cię podrzucić...

-Zayn, zabierz go do domu -Ben zamyka za sobą drzwi swojego gabinetu.

Nie wiem co mam robić. Chcę uciekać i mieć wszystko za sobą. Nie chcę tego, co dawał mi teraz Liam.

Nie chciałem iść nigdzie z Zayn'em i dałem mu to do zrozumienia, co skończyło się wyniesieniem mnie siła z budynku. Nic nie dało krzyczenie, wołanie o pomoc, walenie Zayn'a po plecach. Mężczyzna był niewzruszony, a ludzie dookoła po prostu nie reagowali. Wiem, że znali dobrze Zayn'a, ale cholera... co to ma być?! Obojętność ludzka jest nie do ogarnięcia.

Zayn wrzucił mnie do auta. Złapałem za klamkę i próbowałem wyjść. Drzwi były zablokowane. Mogłem się z nimi szarpać, a i tak by nic nie pomogło.

-jedziemy -głos Zee brzmiał dość obojętnie. Co się stało z moim przyjacielem?!

W czasie drogi podczas, której milczeliśmy mogłem się mu przyjrzeć. Przez te dwa lata zmienił się i to bardzo. Jego rysy twarzy wyostrzyły się i już nie wyglądał jak nastolatek. Zmarszczki, które zawsze świadczyły, że był roześmianym chłopakiem, wygładziły się, jakby od bardzo dawna nie uśmiechał się.

Mój przyjaciel... mało z niego zostało.

-jesteśmy -prawie podskakuję, gdy słyszę jego głos. Lodowaty ton, zmroziłby każdego.

Mimo tego, że jestem na niego strasznie zły, brakuje mi go.

Zayn, gdzie się podziewałeś i co się z Tobą stało?

sorry ||Niam • Ziall✔Where stories live. Discover now