#5#

728 61 4
                                    

Następnego dnia spakowałem to, co leżało w szafie mojego ukochanego. Było mi z tym ciężko.. Miałem świadomość, że to jest ostatni raz, kiedy zobaczę coś, co należało do Li. Część rzeczy oddałem Harry'emu, który stwierdził, że zawsze chciał mieć kilka ciuchów Liam'a. Reszta znajomych nie chciała jednak wziąć ani skrawka materiału po dawnym przyjacielu. W pełni ich rozumiałem. Chcąc nie chcąc, musiałem zawieźć resztę na cele charytatywne. Pakowanie ich do samochodu zajęło mi wieczność. W głowie miałem duże wątpliwości, czy dalej bawić się w jego grę.. To bolało bardziej, niż może się to wydawać. Liam ukazał się wtedy, kiedy chciałem oswoić się z myślą, że jego już nie ma, móc ustabilizować sobie życie. Jak widać, nie potrafiłem tego zrobić... Zajechałem na parking fundacji, o której kiedyś wspomniał mi Li. Wysiadłem z samochodu i skierowałem się prosto do portierni.

- Dzień dobry. - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.

Kobieta spojrzała w moim kierunku. Wpatrywała się przez chwilę, po czym na jej twarz wpełzł tzw. banan.

- Witam. W czym mogę pomóc?

Wskazałem ręka w stronę, z której przyszedłem.

- Przywiozłem kilka niepotrzebnych rzeczy.

- Aaa! - krzyknęła jakby coś ją olśniło. - Faktycznie, uprzedzono mnie wcześniej. Pan Horan, zgadza się?

Zamrugałem kilka razy. Kto ją uprzedził? Liam odpada.. Chyba, że była to ta sama osoba, która podsyła mi listy.. Kim ona do cholery jest?!

- Yy... T.. tak. - zająknąłem się. - To ja, zgadza się. Gdzie mogę dać te ubrania?

Chciałem jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Czułem się jak marionetka! Ciągle mną pomiatano, wszyscy wszystko wiedzieli.. Tylko nie ja! To straszne uczucie robić coś wedle czyjeś zachcianki. Jestem zwykłym pionkiem w grze Liam'a.. Kobieta wytłumaczyła mi do którego pomieszczenia powinienem się udać. Miałem cichą nadzieję, że ktoś pomoże mi targać te wory ubrań, ale nie.. Po co.. Moje mięśnie wołały o pomstę do nieba! Musiałem wtargać te jebane worki na drugie piętro! Bez windy i jakiejkolwiek pomocy! Po zakończeniu tej całej harówy usiadłem w pokoju wyłożonym rzeczami wniesionymi chwilę wcześniej. Zmęczony usiadłem na kanapie i zamknąłem na chwilę oczy. Chociaż po to, aby ustabilizować swój oddech.

- Panie Horan? - usłyszałem zza drzwi. - Mogę wejść?

Co to za pytanie? Przecież ja tu jestem tylko gościem!

- Jasne.. - odpowiedziałem słabym głosem. - Niech się pani nie krępuje.

Speszona kobieta weszła do pomieszczenia z kopertą w ręku. No niech szlag by ją jasny..

- Poproszono mnie, abym to panu dostarczyła. - mówiąc te słowa, podała mi do ręki list. - Ktoś musiał być pewien, że pan się tutaj zjawi.

Niepewnie złapałem za białą kopertę. Nie powiedziałem ani słowa, przez co kobieta zaczęła ewakuować się z pomieszczenia. Kolejna korespondencja od Liam'a.. Jak to ja mówiłem? Marionetka?

W ostatniej chwili coś mnie natchnęło.

- Przepraszam! Wie pani może kto to przyniósł?

Na twarz kobiety wpełzł smutek. Dlaczego? Ona też jest w coś wtajemniczona? A może miała tylko podać mi ten list i nie wtrącać się w nie swoje sprawy?

- Niestety nie mam bladego pojęcia.. - wyszeptała. - A teraz wybacz mi pan, ale muszę wrócić do pracy.

Zrezygnowany skinąłem głową i zapadłem się w kanapie. Miałem dość.. Już przestałem się zamartwiać, złościć.. Byłem na to zbyt zmęczony fizycznie, jak i psychicznie.. Przełknąłem gulę i otworzyłem kopertę.

Niall.

Cieszę się, że jednak postanowiłeś oddać moje rzeczy na tą fundację. Może nie uwierzysz, ale Zen miał kiedyś tutaj wolontariat. Uwierzyłbyś? Często go tutaj przywoziłem i czekałem, aż skończy układanie ubrań w niekończące się sterty.

Pewnego razu musiałem tutaj spać. Na tyłach budynku jest przytułek, w którym sypiają ludzie bezdomni. Pewnie się zastanawiasz co tam robiłem? Nie, nie zasmakowałem biedy. Miałem gdzie mieszkać, a moje znalezienie się tutaj było tylko wymysłem Zayn'a. Otóż widzisz.. Odkąd pamiętam nie szczędziłem sobie dobrej zabawy. Wiesz jak to jest.. Człowiek młody to próbuje różnych rzeczy. Upijanie się do trupa, ćpanie, jaranie trawki.. Mnie również to nie ominęło. Tamtego dnia byłem tak spruty, że Zayn nie miał pomysłu co ze mną zrobić. To był czas, kiedy ja i Ty byliśmy już parą. Malik zastanawiał się czy nie powinienem zostać odwieziony do Ciebie do domu. Ostatecznie zrezygnował, bo stwierdził, że nie chce robić Tobie przykrości. Z kolei każda inna opcja odpadała ze względu na wydarzenia losowe. Ostatecznie przywiózł mnie tutaj i ubłagał właścicielkę, abym mógł tutaj przenocować przez chociaż jedną noc. Osobiście niczego z tego nie pamiętam.. Miałem wtedy urwany film, a ostatnim przejawem świadomości jest moment, w którym stałem na stole w klubie i opróżniałem kolejną butelkę wódki. To był nie pierwszy i nie ostatni wybryk, o którym nie wiesz.. Tak wyglądało moje życie do czasu, w którym razem zamieszkaliśmy. Czasami wolałem iść i schlać się z kumplami, niż spotkać się z Tobą. Nawet nie wyobrażasz sobie jakie zjeby dostawałem od Zayn'a.. Człowieku! Aż się dziwię, że nie oberwałem od niego po mordzie. A może tak było, tylko nie pamiętam? W każdym razie, wolałem żebyś nic nie wiedział na ten temat. Wtedy, kiedy zamieszkaliśmy razem, był okresem przystopowania. Nie, nie, nie.. Nie tak, że całkowicie skończyłem swoje balety. Ja po prostu się ograniczałem. Wiele razy lądowałem na wytrzeźwiałce, bądź w jakimś pobliskim progu, czy lesie. Wtedy wracałem do Ciebie po dwóch dniach i mówiłem, że miałem pilny wyjazd. Ukrywałem do przez cały czas. Ten etap zakończył się wtedy, kiedy zaczęły się u mnie przejawiać pierwsze objawy choroby. Wybacz mi, że nie mówiłem tego wcześniej. Nie chciałem zakończyć tego, co było między nami, a zgaduję, że tak właśnie by się stało. Nie obwiniaj również za to Zayn'a, bo on nic nie wiedział. To nie z nim się wtedy spotykałem, żeby zabalować. Zen był o tym informowany po fakcie.. To on zawsze stał na straży, żeby nic mi się nie stało. Przyjeżdżał po mnie i brał pod swoją opiekę. On jako jedyny próbował zakończyć moje wybryki.

Nie chciałem, aby tak to wszystko wyglądało.

Wiem, że nie powinienem prosić, ale... skoro dałeś radę oddać moje rzeczy, to poradzisz sobie również ze skasowaniem wszystkich moich zdjęć. Pozbądź się tego, Niall. Powyrzucaj moje fotografie, pousuwaj moją twarz z wszelkich aparatów. Nie chcę, abyś musiał patrzyć na twarz osoby, która tak bardzo Ciebie oszukiwała i krzywdziła.

Przepraszam,

Liam"

Siedziałem tam i wpatrywałem się w kartkę papieru jak osłupiały. Okazuje się, że mężczyzna którego kochałem, miał swoją drugą stronę, o której właściwie nie miałem pojęcia. Tak się traktuję swojego partnera? Wiecznie oszukiwanie i kłamanie pod każdym względem?! Czułem jak po moich policzkach płyną łzy.. Z jednej strony byłem zdruzgotany, a z drugiej wściekł jak diabli! Wstałem gwałtownie na nogi i podszedłem do worków, w których leżały rzeczy Liam'a. Chociaż w ten sposób mogę się na nim wyżyć.

- Parszywy gnoju! - wydarłem się poprzez łzy, rozrywając pierwszy worek. - Jak mogłeś!

Nie wiem ile czasu tam spędziłem.. Ale w momencie, w którym wyszedłem z pomieszczenia nastąpił wtedy, kiedy miałem zdarte gardło, a z moich oczu w końcu przestały lecieć łzy. Ubrania Liam'a był wszędzie porozrzucane.. Spojrzałem ostatni raz na pokój i wyszedłem z niego z trzaśnięciem drzwi. Okazuje się, że nie znałem swojego ukochanego tak dobrze, jak mi się wydawało..

sorry ||Niam • Ziall✔Where stories live. Discover now