#8#

715 66 8
                                    

Dwa tygodnie wolności. Przez ponad czternaście dni nie otrzymałem żadnego listu. Żyłem tak jak chciałem. Zdążyłem jednak przez ten czas przeprosić przyjaciół za swoje zachowanie i opowiedzieć całą historię Harry'emu. Z Louis'em się nie pogodziłem. Było mi trudno mu wybaczyć. Zranił mnie do żywego. To naprawdę cały czas bolało.

Zayn'a też nie widziałem od tamtego czasu. Niby kontaktuje się z innymi, wychodzi z nimi... mnie jednak olewa. Co ja takiego zrobiłem, że mój kiedyś najlepszy przyjaciel traktuje mnie jak powietrze?! Nikt nawet przez moment nie pomyślał co czułem tamtego dnia w jego ramionach. W tamtym momencie był dla mnie prawdziwą podporą. Czułem się jak w domu. Jego zapach za którym tęskniłem tyle czasu...

Trudno jest kochać dwie osobny na raz, z faktu że z jednej zostałem zmuszony zrezygnować. Zakochałem się w Zayn'ie od pierwszego wejrzenia. Był pięknym mężczyzną z orientalną urodą. Kiedy na mnie patrzał, kolana mi miękły.

Zostaliśmy przyjaciółmi -pierwszy cios w moje serce.

Zayn nie był gejem -drugi cios.

Wtedy pierwszy raz się rozpadłem, później robiłem to wiele razy. Za każdym razem kiedy na niego patrzałem. Miłość boli... mówią.

Liam, pojawił się znikąd. Zaczął podrywać, dawać mi dużo uwagi. Chciał mnie, a ja nie miałem nic do stracenia. W miarę szybko zostaliśmy parą. Z każdym spędzonym razem dniem zakochiwałem się w nim, ale to nie było to samo uczucie co przy Zee.

Liam i Zayn byli kuzynami i jedno co ich łączyło, to oczy. Ilekroć patrzałem w czekoladowe oczy Liam'a, widziałem w nich Zayn'a.

Potrząsnąłem głową, nie... nie... nie... Nie myślimy teraz o tym.

Od ostatniego listu minęły dwa tygodnie. Co mnie trochę dziwiło. Skąd 'doręczyciel' wiedział, że wykonałem zadanie? To było podejrzane i miałem ochotę rozgryźć kto to taki, ale z drugiej strony... mogłem żyć jak chciałem. Nie było żadnych listów! Spokój!

No ale... brakowało mi Louis'a. Był pierwszą osobą, która nie spojrzała na mnie krzywo, gdy wprowadziłem się do Styles'ów. Chłopak mieszkał naprzeciwko nas i strasznie kłócił się z Harry'm o wszystko... zabawki, rowerek, huśtawkę, psa. Żaden z nich nigdy nie chciał ustąpić. Dla mnie to było coś nowego. Nigdy nie miałem kolegów ani prawdziwych zabawek. Pamiętam jak dziś, stanąłem pomiędzy nimi i nie miałem pojęcia co mam zrobić. Wtedy niespodziewanie Louis dał mi zabawkę o którą się kłócili. Poczułem się wtedy dość dziwne uczucie i rozpłakałem się. Dziś już wiem co to było... radość. Możliwość posiadania przyjaciół.

Otworzyłem zakurzony karton i wyciągnąłem z niego żółtą koparkę. Uśmiech wyszedł mi sam na usta. Zatrzymałem ją. Była pamiątką, pierwszym prezentem. Może i Lou zranił mnie, ale byliśmy przyjaciółmi. Nie mogłem tego zaprzepaścić, bo on jako jedyny nigdy mnie nie zostawił.

Chwyciłem za telefon.

'spotkajmy się dziś w tym barze co zawsze'

Wysłałem z nadzieją, że mój przyjaciel zechce się jednak ze mną spotkać. Oboje musimy wybaczyć sobie kilka rzeczy.

Mój telefon oznajmił nadejście nowej wiadomości.

'ok. Przyjdę od razu po pracy.'

Skinąłem głową, choć wiedziałem, że tego nie widzi. Schowałem zabawkę z powrotem do kartonu. Nie chciałem jej zniszczyć. Miała w sobie tyle wspomnień.

Dokładnie o osiemnastej usiadłem na stołku barowym. Zamówiłem wodę i czekałem aż pojawi się Lou.

Pięć minut później zobaczyłem go. Wyglądał na zmęczonego, pod okiem można było zobaczyć resztki po siniaku. No to nieźle musiałem go załatwić. Lekarz z podbitym okiem?! Przecież on mógł wylecieć przeze mnie z pracy. Nawet przez minutę nie pomyślałem o tym przez ostatnie dwa tygodnie. Poczułem się jak samolub. Miałem przecież taki nie być.

sorry ||Niam • Ziall✔Where stories live. Discover now