EPILOG 1/2

42.7K 2.7K 4.6K
                                    

- Ellen, do kurwy nędzy!

Ellen otworzyła jedno oko, ale natychmiast je zamknęła. Jasne światło ją oślepiło. Amy siedziała bardzo blisko niej. Za blisko. Sznur, który oplatał je obie w pasie, był tak ciasny, że Amy głośno dyszała.

- Co jest? - Ellen w panice próbowała się zerwać, ale, jako że była skrępowana, nie potrafiła nawet stanąć na nogi. - Kur...

- Jesteś idiotką, wiesz? Głupią nieudolną blond suką! - Amy była wściekła. - Że to ja jestem mordercą? Jak ty w ogóle na to wpadłaś?

Ellen pokręciła głową. Próbowała sobie przypomnieć, co wydarzyło się te kilka godzin temu. Dostała wiadomość od Scotta, w której napisał jej, że musiał upozorować swoją śmierć, bo Amy chciała go dopaść. Potem dał jej jakieś namiary. Ellen pojechała tam i wstawiła się punktualnie. Natrafiła na kłótnię Amy ze Scottem. Amy miała pistolet. Głupia, uwierzyła słowom Scotta. Kutas ją oszukał.

- Kurwa, odpowiedz! - Amy wydarła się na całe pomieszczenie. Lina ją uwierała, a nie mogła jej nawet poluzować. Rozejrzała się po pokoju. Był stary; chyba znajdowały się w jakimś opuszczonym budynku. Ciekawe jaki plan miał morderca? Zamierzał je tutaj zostawić i zagłodzić na śmierć? Nie... To nie byłoby ani w stylu Scotta, ani Hannah. Na pewno mieli inny plan. Gorszy... Brutalniejszy...

---

Carter zerwała się z zimnej podłogi i wydała z siebie głośny krzyk. Czuła, jak skronie jej pulsowały, a głowa niemalże pękała z bólu. Dotknęła się za potylicę i zauważyła plamę krwi na dłoni. Momentalnie jej wspomnienia z imprezy wróciły; plan Nicka, jego brutalna śmierć i ogłuszenie kijem baseballowym. Dziewczyna próbowała wstać, jednak było to dla niej zbyt ciężkie. W ogóle nie miała siły. Czuła się wyczerpana. Do tego to cholerne światło znajdujące się tuż nad jej głową, które ją oślepiało. Kto w ogóle ją uprowadził? I jakim cudem nikt tego nie zauważył? Przecież u Ethana było tyle osób. Carter doczołgała się do ściany i podpierając się jej, usiłowała się podnieść. Zwymiotowała niemalże natychmiast. Może doznała wstrząsu mózgu? Gdy miała już wykonać kolejną próbę, nagle z korytarza dobiegł głośny trzask. W budynku musiały być porozstawiane głośniki, bo nagle wszędzie dało się usłyszeć czyjś oddech. Carter przesunęła się do kąta. Jej ręka spoczęła na czymś ciepłym i miękkim. Na ciele nieprzytomnego Ethana.

---

- Mamo, gdzie my jesteśmy? - Cindy usiłowała złapać oddech. Obie, z matką, głośno płakały i wołały o pomoc już od parunastu minut. Bez rezultatów. George, mąż Judith i ojciec Cindy oraz Ellen, siedział w kącie i palił papierosa.

- Nie wiem, córciu. Ale wyjdziemy stąd cali i wrócimy do domu. - Judith patrzyła się w ścianę. Nie miała odwagi spojrzeć córce prosto w oczy, bo była prawie całkowicie przekonana, że właśnie ją okłamała.

- Jesteśmy tu przez twoją głupotę, Judith. - George zakaszlał i zmierzył żonę wzrokiem. - Wystarczył jeden telefon, żebyś nas zmusiła do wejścia do samolotu. Jeden telefon od jakiejś małolaty, która powiedziała ci, że nasza córka ma kłopoty, z którymi sobie nie radzi.

- Ciekawe jak ty byś zareagował! - Judith zerwała się z krzesła, na którym siedziała, i podeszła do męża. - Znam cię... Pewnie byś się nawalił w pobliskim barze. W przeciwieństwie do ciebie, ja martwię się o nasze dzieci!

- Głupia jesteś! Znam Ellen, zawsze wychodzi z kłopotów, nawet tych ogromnych. Teraz to my mamy problem. Gdyby tego było mało, wszystkie pieniądze poszły na bilety i nie stać nas nawet na chleb!

- Wypraszam sobie! Nie ja weszłam do tej taksówki.

- Facet nas sam zapraszał. Miałem odmówić i wezwać drugą, na którą czekalibyśmy pół godziny?

APLIKACJA {ZAKOŃCZONE}///APLIKACJA: R3B00TTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon