EMILY

255 14 0
                                    

Wtorek - 14:43

Emily leżała na łóżku w swoim pokoju. Ze słuchawek, które miała na głowie, leciała głośna muzyka rockowa. Dziewczyna wpatrywała się w sufit i ruszała ustami do słów swojej ulubionej piosenki. Traktowała to jak sesję terapeutyczną, która z reguły pomagała jej się zrelaksować po ciężkim dniu. Tego, wyjątkowo, zdawała się nie działać. Emily podniosła się z łóżka i zsunęła słuchawki na szyję, ale nie wyłączyła muzyki. Kiwając głową do rytmu melodii, podeszła do biurka i wzięła do ręki komórkę. Zerknęła na wyświetlacz. Żadnych powiadomień. Olivia też nic już nie napisała po tym, jak nastolatka przystała na jej propozycję spotkania następnego dnia. Bardzo chciała jak najszybciej porozmawiać z kuzynką na temat tej całej sytuacji z Hannah i Amber, ale z drugiej strony nie dziwiło jej, że ta nie miała dla niej czasu. Emily zawsze wydawało się, że jak Olivia nie spotykała się z Amy albo ze swoim chłopakiem, to siedziała w książkach. Przynajmniej tak mówiła jej mama, próbując zmusić córkę do nauki. Em spojrzała w lustro wiszące na ścianie w pokoju i przyjrzała się swojemu odbiciu. Zaczęła rozmyślać nad tym, jak naprawdę wyglądała w oczach innych osób. W końcu siebie widzimy wyłącznie na zdjęciach, filmikach oraz odbiciach. Po chwili do jej umysłu, niczym wirus, wkradła się refleksja sprowadzająca się do porannego przesłuchania. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę i zaczęła cicho liczyć do dziesięciu. Bojąc się, że stała się jedną z głównych podejrzanych, jednocześnie karciła się w głowie za swoje problemy z opanowywaniem emocji. Słyszała o wielu przypadkach, w których policja zamykała za kratkami niewłaściwą osobę, tylko dlatego żeby mieć w końcu święty spokój i móc zamknąć śledztwo. Obawiała się, że jeśli wycieknie coś jeszcze na jej temat, zwłaszcza z dnia tamtej imprezy, to ona będzie tym kozłem ofiarnym. W najlepszym wypadku, ktoś inny z jej paczki.

Kiedy jej komórka wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, jednocześnie przerywając w połowie utwór Led Zeppelin, Emily podskoczyła w miejscu. Niechętnie, aczkolwiek z zaciekawieniem, zerknęła na wyświetlacz i zamarła, kiedy zobaczyła zapisany wielkimi literami nick "FRIEND-BOT". Zaczęła zastanawiać się nad tym, czy powinna otworzyć aplikację i przeczytać wiadomość od bota, czy lepiej by jednak było, gdyby nic nie robiła i udawała, że tekst nigdy do niej nie dotarł. Może gdyby była mniej ciekawa, zrealizowałaby ten plan z łatwością, jednak ta ciekawość wzięła górę. Emily otworzyła komunikator i kliknęła w zapisaną pogrubioną czcionką nazwę użytkownika, który teoretycznie powinien być sztuczną inteligencją. Kiedy przeczytała wiadomość, otworzyła ze zdziwienia oczy i odruchowo wyjrzała za okno.

FRIEND-BOT:

It's been a long time, been a long time

Been a long lonely, lonely, lonely, lonely, lonely time.

Bot cytował piosenkę "Rock and Roll" Led Zeppelin, która leciała w słuchawkach Emily zanim ta otrzymała od niego wiadomość. Najdziwniejsze było to, że utwór nie był puszczany ze Spotify, na którym można było podejrzeć, kto czego aktualnie słucha, a z listy odtwarzania w aplikacji Muzyka na telefonie, która była aplikacją offline. Kimkolwiek była osoba, która napisała do nastolatki, musiała wiedzieć czego słuchała nie poprzez muzyczny serwis streamingowy, a poprzez fizyczną obecność nieopodal Emily, która z każdą kolejną dłużącą się sekundą ciszy wpadała w coraz większą panikę. Dziewczyna zdjęła słuchawki z uszu i rzuciła je na biurko. W przypływie adrenaliny padła na kolana i zajrzała pod swoje łóżko. Nikogo tam jednak nie było. Kiedy wstała i spojrzała w swoją komórkę, którą wciąż trzymała w dłoni, przyszła kolejna wiadomość.

FRIEND-BOT:

ZIMNO 🥶

Emily momentalnie zalał zimny pot. Cofnęła się o krok i podparła o komodę, czując że lada chwila padnie jak kłoda. Oczy zaszły jej żółtymi kropkami, a pokój dookoła zaczął wirować. Wzięła głęboki oddech, ryzykując atakiem torsji, i na miękkich nogach doszła do okna, które otworzyła na oścież. Wystawiwszy głowę za szybę, ponownie zaczerpnęła tchu i powtarzała to do momentu aż jej organizm się uspokoił. Miała już serdecznie dosyć tego dnia. Najpierw Jeremy postawił ją w najgorszym możliwym świetle przed policją, potem naszła ich ta wścibska dziennikarka, a teraz jeszcze bot nie dawał jej spokoju. To było dla niej już zbyt wiele, nawet jeśli sytuacja z botem była tylko głupim żartem. Nawet ona miała granice. Kiedy obraz przed oczami stanął w końcu w miejscu, a umysł zdawał się trzeźwieć coraz szybciej, do Emily dotarło, że najprawdopodobniej jest właśnie obserwowana. Panikując, że wezwanie policji do mordercy, który równie dobrze mógł istnieć jedynie w jej głowie, postawiłoby ją w jeszcze gorszej sytuacji, wyciągnęła z kieszeni spodni pomiętą karteczkę z zapisanymi numerami telefonu. Z drżeniem palców, a co za tym idzie i z niemałymi trudnościami, przepisała wszystkie cyfry i kliknęła w ikonkę słuchawki, modląc się w duchu, żeby jej rozmówca odebrał. Nie minął jeden sygnał, gdy Ellen odezwała się w słuchawce.

— Tu Emily Baker — starała się mówić na tyle wyraźnie, żeby Ellen nie uznała jej za wariatkę — Spotkałyśmy się przed szkołą. Dała mi pani ten numer — Emily czuła, że zaraz popłacze się z nerwów.

— Wszystko w porządku, Em? — odezwała się zaniepokojonym głosem Ellen.

— Nie wiedziałam do kogo zadzwonić, a boję się, że ktoś jest w moim domu — powiedziała nastolatka.

— Ktoś się do ciebie włamał? Mam powiadomić policję?

Emily czuła, że sam głos Ellen po drugiej stronie powoli zaczyna ją uspokajać. Nic dziwnego, że robiła furorę w lokalnych wiadomościach. Nawet kiedy mówiła z niepokojem, koiła nerwy. Dziewczyna usiadła na parapecie, przy otwartym oknie i przygryzając paznokieć, wyjrzała na zewnątrz.

— Nie! — Emily spuściła głowę i zaczęła wpatrywać się w podłogę, zastanawiając się czy aby na pewno nie przeżywała za bardzo tej całej sytuacji. A jeśli to tylko głupi żart? I czemu w pierwszym odruchu zadzwoniła akurat do Ellen? Może gdyby jej matka odbierała od niej telefony, a ojciec przestał pić na potęgę, jej pierwszym wyborem nie byłaby wcale reporterka z lokalnej telewizji.

— Emily, musisz się uspokoić — Ellen zachowywała zimną krew. — Wiesz kto może być u ciebie w domu?

Emily bała się odpowiadać. Czuła, że jeśli powie Ellen prawdę, ta zaśmieje się z zażenowaniem do słuchawki, przyzna jej dobrą grę aktorską i rozłączy, zostawiając ją samą w strachu. Jednak jako, że żadne kłamstwo nie wpadało jej aktualnie do głowy, wolała prawdę, niż milczenie.

— To ten bot — odpowiedziała niepewnie. Kiedy Ellen przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, Emily spojrzała na wyświetlacz, czy aby ich rozmowa już się nie zakończyła. — Halo?

— FRIEND? — spytała z zawahaniem Ellen. — Chodzi o bota z tej aplikacji, prawda?

Emily była w szoku, że Ellen słyszała te wszystkie teorie, o których sama dowiedziała się dopiero od przyjaciół dzisiejszego ranka. Z drugiej strony była dziennikarką, pewnie wpadła na tę informację podczas robienia researchu o Hannah i Amber. Ponoć było tego całkiem sporo w sieci. Kiedy Emily przytaknęła, Ellen poprosiła ją o adres, mówiąc że zaraz u niej będzie. Czyżby traktowała ją poważnie? Kiedy otworzyła usta, żeby podać nazwę ulicy przy której mieszkała, usłyszała trzy krótkie sygnały, świadczące o tym, że rozmowa się zakończyła. Nastolatka zaklęła pod nosem i ponownie wybrała numer do Ellen. Tym razem oczekując na sygnał znacznie dłużej, w międzyczasie usłyszała jak ktoś wjeżdża na podwórko. Jej mama właśnie skończyła zmianę w swoim salonie kosmetycznym i powoli podjeżdżała pod okno córki, pod którym mieściło się jej miejsce parkingowe. Kiedy Ellen odebrała, Emily nie zdążyła nic powiedzieć, ponieważ drzwi do jej szafy otworzyły się z hukiem, a ze środka wyleciała postać w czarnym, szerokim kombinezonie i przerażającej masce różowego królika, którego oczy płonęły czerwienią, a sztuczne futerko było pokryte szkarłatną cieczą. Emily wrzasnęła z przerażenia, wypuszczając z dłoni telefon, który odbił się od parapetu i wyleciał przez okno. Wylądował tuż pod kołami samochodu, którego kierowca patrzył właśnie za siebie, próbując poprawić się na swoim miejscu. Królik szybkim krokiem podbiegł do Emily, zanim ta jeszcze zdążyła odejść od okna i oplótł swoje palce schowane pod skórzanymi rękawiczkami wokół szyi dziewczyny. Emily czuła jak traci oddech, ale próbowała jeszcze się w jakikolwiek sposób wybronić. Złapała za kaktusa, którego trzymała na parapecie i cisnęła nim w swojego oprawcę. Królik zwolnił uścisk i odskoczył, próbując uniknąć ciosu. Emily podparła się o parapet i nie spuszczając wzroku z włamywacza, łapała oddech za oddechem. Pierwszy raz w życiu jej organizm odmawiał posłuszeństwa. Chciała uciekać, ale jedyne co potrafiła w tym momencie robić, to patrzeć się prosto w plastikowe oczy futrzastej maski. Królik powolnym ruchem głowy pokręcił z dezaprobatą i wkładając w to całą swoją siłę, kopnął Emily prosto w klatkę piersiową. Dziewczyna usłyszała gruchot łamanych żeber i potężną siłę, która odepchnęła ją do tyłu. Nie mogąc złapać oddechu i nie mając się czego chwycić, wyleciała przez okno, lądując prosto na masce Forda, należącego do jej matki, która właśnie otwierała drzwi. Kobieta pisnęła z przerażenia, ale kiedy wyszła sprawdzić co spowodowało tak potężne wgniecenie w jej ukochanym samochodzie, język uwiązł jej już w gardle. 

APLIKACJA {ZAKOŃCZONE}///APLIKACJA: R3B00TWhere stories live. Discover now