27. Musi być jakieś wyjście!

1.6K 119 16
                                    

Tydzień później
Clara
Mama wciąż jest w śpiączce. Wyszliśmy już ze szpitala,  ale jeszcze nie wróciliśmy do szkoły I dzięki oszczędnościom Will'a zostajemy na razie w hotelu. Will powiedział mi o tym, że jest w gangu więc do tego wszystkiego dochodzi pilnowanie tego wszystkiego.
- Clara zbieraj się wychodzimy - powiedział Will
- Już idę- powiedziałam I założyłam czarną bluzę
Taa Will kazał mi trochę zmienić styl żeby zbytnio nie rzucać się w oczy.
Wsiedliśmy do samochodu który wczoraj Odebraliśmy z naprawy. Will wyglądał na zestresowanego, ale nie wiem czemu.
- Will co jest? - zapytałam
- Nic wszystko jest okay - powiedział
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć? - zapytałam
- Wiem, bo... - westchnął - Dzisiaj Jest akcja. Tylko,  że to Jest coś większego. Z całym LA.
- Nie martw się o to. Damy radę. - powiedziałam
- Ty nie bierzesz udziału - powiedział
- Wezmę. Ty zajmiesz się szefowaniem - powiedziałam
- Nie umiesz się bronić
- To się nauczę.  Łuk to też broń - powiedziałam
Tak, jak byłam mała uczyłam się strzelać z łuku.
- Proszę Clara odpuść
- Nie Will. Chcę ci pomóc.
- To bądź szefową - powiedział - Mam większe doświadczenie w normalnym walczeniu z kimś
- Will. Daj mi szansę
- Nie rozumiesz. Nie wybaczę sobie jeśli tobie coś się stanie - powiedział kiedy dojechaliśmy na miejsce.
Było tu już mnóstwo samochodów. Czyli wszyscy już są.
- Dobra będę szefem - westchnęłam
- Kocham cię siostrzyczko - powiedział I przytulił mnie co ja oczywiście też zrobiłam 
- Uważaj - szepnęłam kiedy wchodziliśmy do bazy
Poszłam na piętro gdzie stała Lucy. Wujkowie I ciocie kazali po prostu mówić do siebie po imieniu. Stanęłam gdzieś z boku I słuchałam tylko kiedy wszystko się zacznie.
- Dobra! Zasady są proste! Korzystacie ze wszystkich broni, koniec jest dopiero kiedy całe jedno miasto zginie. Szefowie walczą na końcu. Powodzenia! - krzyknęła
Podeszłam do barierki I wyszukałam brata w tłumie. Martwię się o niego.
- Ty będziesz dzisiaj szefem? - zapytała Lucy podchodząc do mnie
- Tak. Chciałam być teraz I Will byłby szefem, ale nie.
- Gdybyś walczyła teraz byłabyś bezpiecznejsza.  A tak musisz walczyć 1 na 1  - powiedziała
- Kto jest tym szefem?
- Hailey. Jest dobra,  ale dasz radę. Czy mama uczyła cię kiedyś strzelać?
- Jedyne z czego umiem strzelać to łuk I nie mam go ze sobą - powiedziałam
- Czekaj chwile - powiedziała I odeszła ode mnie
Po chwili wróciła z łukiem w ręce I kilkoma strzałami
- Jezu dziękuję - powiedziałam przytulając ją
- Nie ma sprawy,  ale lepiej użyj też broni.
- Postaram się - powiedziałam - Boję się tego,  ale wiem, że muszę to zrobić. Dla mamy  - powiedziałam
- Dasz radę. A w ogóle. Sydney wygrywa - powiedziała Lucy
- Okay Sydney!  Wygraliście!  Teraz czas na szefów. Lub szefowe - krzyknęła Lucy 
Ja schowałam strzały za pasek tak żeby łatwo było je wyciągnąć. Zeszłam na dół przy okazji chowając do kieszeni broń. Ta cała Hailey już stała na dole I wyglądała na zaskoczoną kiedy zobaczyła mnie a nie mamę.
- Możecie używać każdej broni. Wygrywa ten kto przeżyje. Powodzenia
Zaczęło się. Hailey podeszła do mnie szybko I chciała pociągnąć mnie za włosy,  ale odsunęłam się przy okazji kopnęłam ją w brzuch, kobieta schyliła się a ja miałam chwilę czasu na naszykowanie strzały.
- Serio?! Łuk to nie broń. Nie zabijesz mnie tym - zaśmiała się
- Wszystko jest bronią póki potrafisz tego użyć - powiedziałam celując w jej ramię
Perfekcja.  Strzała wbiła się w jej ramię a ona zaśmiała się wykonując strzał który trafił w moje biodro. To bolało. Ból na chwilę mnie sparaliżował, ale mimo wszystko wyciągnęłam kolejną strzałę celując w szyję. Puściłam strzałę która poleciała do celu. Kobieta opadła na ziemię a ja wiedziałam jedno.
Zabiłaś człowieka
Wszyscy zaczęli się cieszyć. Ja też,  ale nie zbyt potrafiłam cokolwiek zrobić. Stałam tam z łukiem w dłoni wpatrując się w ciało leżące na ziemi.
- Clara.  Wszystko okay? - zapytał Will stając obok mnie
- Oprócz kuli w biodrze jest cudownie - powiedziałam a brat delikatnie wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Wyniósł mnie z hali I położył w samochodzie na tylnim siedzeniu.
- Wytrzymaj chwilę Okay?
- Okay - szepnęłam
- Gratulacje - powiedział
- Dla ciebie Gratulacje - powiedziałam I widziałam jak Will się uśmiecha, ale wciąż się martwił.
- Kiedy dojechaliśmy do szpitala Will zaniósł mnie do pokoju lekarza czyli podobno Dylan'a  a ten kazał mu iść za nim. Zaprowadził nas do sali zabiegowej.
- Mogę to zobaczyć?  - zapytał chwytając za krawędz mojej koszulki żeby zobaczyć ranę a ja kiwnęłam głową. - Nie wygląda to ciekawie - powiedział I dotknął fragmentu kości biodrowej zaraz nad raną - Boli jak tu dotknę? - zapytał
- Tak - powiedziałam zaciskając  oczy a Will chwycił moją dłoń w swoje
- Przepraszam - szepnął
- Nie masz za co - powiedziałam cicho
- Musimy jakoś usunąć ten nabój - powiedział lekarz przytrzymując bandaż przy ranie.
- To niech pan to usunie - powiedział Will a do moich oczu znowu napłynęły łzy.
- Końcem nabój wbija się w kość - westchnął - Trzeba to usunąć operacyjnie
- Nie idzie zrobić nic innego? - zapytał Will gładząc moją dłoń
- Niestety nie. Zgadzasz się? - spojrzał na Will'a
- Nie Zgadzam się,  ale jak nie ma innego wyjścia to Zgadzam się
- Dobrze - lekarz kiwnął głową
Will
Już chwilę później Clara była przewożona na salę operacyjną.
- Will Boję się- szepnęła w jej oczach wciąż były łzy z powodu bólu 
- Nie martw się będzie dobrze. Będę tu czekał - powiedziałem puszczając jej dłoń
***
Przez praktycznie godzinę chodziłem w kółko po korytarzu. Martwiłem się o nią bo to moja wina. W końcu lekarz wywiózł łóżko z Clarą
- Już wszystko w porządku?  - zapytałem
- Tak. Teraz musi jeszcze trochę po tym odpocząć I będzie mogła iść do domu Pod warunkiem,  że dopilnujesz żeby na to uważała I zbytnio się nie przemęczała - powiedział
- Jasne zajmę się nią. A jak z mamą?
- Jest już na sali więc możecie tym razem normalnie do niej wejść. Wyniki się poprawiły więc za niedługo powinna się wybudzić a co do tego urazu... - przerwał
- Nie będzie mogła chodzić? - zapytałem chociaż miałem nadzieję, że zaprzeczy
- Niestety - potwierdził
Bez słowa ruszyłem do sali gdzie przewieźli Clarę
- Dałaś radę- uśmiechnąłem się krzywo kiedy siostra spojrzała na mnie - Jak się czujesz?
- Jest lepiej. Po prostu potrzebuję chwili - powiedziała
- To dobrze - uśmiechnąłem się lekko
- Will co jest? Coś z mamą? - zapytała zmartwiona
- To pewne. Pewne, że mama nie będzie mogła chodzić- powiedziałem I starałem się powstrzymać łzy które wypełniały moje oczy
- Obudziła się już?
- Jeszcze nie, ale za niedługo powinna - powiedziałem
- Chcę do niej iść - Clara szybko usiadła na łóżku
- Spokojnie. Poleż  jeszcze przynajmniej chwilę. Potem pójdziemy - powiedziałem
- Nie ma szans. Chodź - powiedziała chwytając moją dłoń kiedy wstała z łóżka I wyszliśmy z sali
Kiedy weszliśmy do sali zobaczyliśmy coś co nas zaskoczyło. Tata siedział na krześle trzymając dłonie mamy
- Tato co ty tu robisz?  - zapytała Clara
- Przyszedłem odwiedzić mamę - powiedział
- Co na to Melisa? - zapytałam sarkastycznie
- Nie jesteśmy razem.
- Czemu?
- Przecięła zamulce w samochodzie mamy. To przez nią byliście I mama w ciąż Jest w szpitalu.
- Jake... - powiedziała cicho mama otwierając oczy
Basia POV
- Jake... - zaczęłam kiedy usłyszałam głos Jake'a
- Jestem tu - powiedział gładząc mój policzek
- Co tu robisz? - zapytałam
- Ja... - zaczął
- Nie ważne - powiedziałam a do sali Wszedł Dylan
- Jak się czujesz?  - zapytał zmartwiony
- Trochę boli mnie głowa - powiedziałam
- A... - zaczął I widziałam, że bał się pytania - Umiesz ruszać nogami? - zapytał
Spróbowałam ruszyć nogami I... Zamurowało mnie.
- Dylan... - zaczęłam ze łzami w oczach
- Przepraszam - szepnęła równo Clara z Will'em
- Idzie coś z tym zrobić? Rechabilitacja albo coś? - zapytałam kiedy pierwsza łza popłynęła po moim policzku a Dylan pokręcił smutno głową - Musi być jakieś wyjście! - powiedziałam
- Przepraszam - powiedział
- To nie twoja wina - powiedziałam
Dylan wszedł z sali a ja powoli usiadłam na łóżku. Po chwili do sali weszli chłopaki z Lucy I Alice no I oczywiście z dziećmi.
- Boże Basia. Jak się czujesz?  - zapytała Alice od razu przytulając mnie a ja spuściłam wzrok - Ci jest? - zapytała przestraszona
- Nie mogę chodzić - powiedziałam cicho - W ogóle nie mogę ruszać nogami - szepnęłam
- Ale musi być jakieś wyjście - Luke
- Nie ma - powiedziałam
****
Wszyscy byli ze mną jeszcze do późna po czym wrócili do domu. Odkryłam kołdrę na bok I spojrzałam na swoje nogi. Chwyciłam jedną w kolanie I Zgięłam ją kilka razy, to samo zrobiłam z drugą po czym odwróciłam się tak, że siedziałam na rogu łóżka. Podtrzymałam się szafki I spróbowałam wstać co zakończyło się głośnym upadkiem, ponieważ szafka po prostu się na mnie przewróciła.
- Basia - do sali wbiegł Dylan - Naprawdę rozumiem cię,  ale tylko pogorszysz swoją sytuację jeśli będziesz tak robić - powiedział stawiając półkę
- Nic nie rozumiesz. Wiem, że może mi się udać - powiedziałam kiedy Dylan posadził mnie na łóżku.
- Okay. Okay jak chcesz. Kładz się - powiedział co ja zrobiłam
Mężczyzna chwycił moją nogę w kolanie I za stopę po czym zgiął ją I znów opuścił to samo zrobił z drugą I wykonał jeszcze kilka innych ruchów.
- Dobra - westchnął - Postaram się zrobić co mogę, ale nie iem czy to wypali - Jutro o 8 pielęgniarka przyjdzie I zawiezie cię na salę do rechabilitacji - powiedział a ja przytuliłam go
- Dziękuję - powiedziałam
- Jeszcze nie masz za co dziękować - powiedział - Dobranoc - powiedział I wszedł z sali a ja zasnęłam

Dziewczyna z GanguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz