18. Rozwiązanie sytuacji.

3K 139 11
                                    

Obudziłam się przez dzwonek do drzwi. Zwlekłam się z łóżka I poszłam do przedpokoju gdzie otworzyłam drzwi za którymi stali Harry, Mike I Ashton.
- Hej - powiedziałam
- Hej. Sprawa jest - powiedział Ashton
- Domyślam się. Chodźcie - powiedziałam wpuszczając ich do domu
- Co jest? - zapytałam kiedy chłopaki weszli do salonu
- No to tak - westchnął Mike. Nie wyglądał na wesołego - Lucy zniknęła - powiedział
- Co?! Czekaj. Kiedy? - zapytałam
- Nie wiem. Dzisiaj rano jak wstaliśmy nie było jej. - powiedział Harry
- Nie zostawiła żadnej kartki? Nic? - zapytałam lekko rotrzęsiona
- Nie. Nic - powiedział Ashton
- Dobra. Poczekajcie tu chwilę. - powiedziałam I pobiegłam do pokoju
Szybko przebrałam się w czarne rurki I czerwoną koszulkę na którą założyłam czarną bluzę z kapturem. Poszłam do łazienki gdzie szybko umyłam zęby I rozczesałam włosy. Zbiegłam do salonu gdzie stali chłopaki.
- Nie stójcie tak. Chodźcie - powiedziałam I szybko założyłam czarne vansy I wybiegłam z domu a chłopak szybko poszli za mną.
- W pokoju niczego nie zostawiła? Nic dziwnego tam nie było? - zapytałam patrząc na Mike'a
- Nie wiem nie zwróciłem uwagi - powiedział
- To idziemy do was - powiedziałam
Po 10 minutach doszliśmy do willi chłopaków gdzie od razu poszłam do sypialni Mike'a I Lucy. Na pierwszy rzut oka nie ma nic dziwnego, ale tu trzeba się przyjrzeć... Podeszłam do parapetu na którym leżała zwinięta mała karteczka.
"DO BAŚKI!
No to tak. Mamy twoją przyjaciółeczkę. Cena za nią? Ty. Masz przyjść do naszej bazy SAMA dzisiaj o 20. Inaczej ona zginie napisz jakąś wiadomość jeśli odczytałaś wiadomość
Jonathan"
Rzuciłam kartkę na ziemię I zsunęłam się na ziemię zakrywając twarz dłońmi.
- I co? - zapytał Mike wchodząc do pokoju
- Ja za Lucy. Mam pojechać tam dzisiaj o 20 sama - powiedziałam
- Nie dobrze - Skwitował Ashton
- Idę do niego zadzwonić - powiedziałam krótko wychodząc z pomieszczenia
Wybrałam numer Jonathan'a a on już po chwili odebrał
- No! Czyli już przeczytałaś - powiedział
- Nie oddam się wam tak łatwo - powiedziałam
- To przyjaciółeczka zginie - powiedział krótko
- Skąd mogę mieć pewność, że jeszcze nic jej nie zrobiłeś? Daj mi ją do telefonu - zarządałam
- Basia... - zaczęła trzęsącym się głosem
- Spokojnie Lucy. Pomogę ci Obiecuję. Wszystko będzie dobrze - powiedziałam
- Boję się - szepnęła
- Będzie dobrze. Proszę Wytrzymaj. - poprosiłam
- Dobrze - powiedziała dziewczyna a ja mogłam usłyszeć po jej głosie, że właśnie się rozpłakała
- Nie płacz. Obiecuję ci, że jeszcze dzisiaj wszystko będzie dobrze - powiedziałam
- Dobra wystarczy - powiedział Jonathan biorąc Lucy telefon - Masz być w naszej bazie dzisiaj o 20
- Ile za nią chcesz? - zapytałam
- Ha! Nie masz tyle żeby ją wykupić - powiedział
- Ile?! - zapytałam twardo
- 100 000
- Dobra. Dam ci to sto tysięcy, ALE. Kiedy tam przyjdę masz ją wypuścić - powiedziałam
- Umowa stoi - powiedział
- Będę za dwie godziny
- Masz być o 20
- Za dwie godziny - powtórzyłam
- Dobra - westchnął I się rozłączył
Wróciłam do pokoju gdzie siedzieli chłopaki
- I co? - zapytał Mike widać było, że się o nią martwi
- Za dwie godziny. Za 100 tysięcy będzie Wolna, ale muszę tam pojechać sama - powiedziałam
- A co jeśli pojedziemy z tobą I zatrzymamy się gdzieś kawałek dalej? - zapytał Harry
- Dobry pomysł - powiedziałam - To zwijamy się - powiedziałam
Po kolejnych 30 minutach ja siedziałam już w swoim samochodzie a chłopaki w swoim. Podłączyłam zestaw głośnomówiący I wybrałam numer Ashton'a
- Halo? - w głośnikach rozbrzmiał głos Ashton'a
- Po prostu jedziecie za mną I zatrzymacie się tam gdzie wam wskażę okay? - zapytałam
- Jasne - powiedział Ash - 4 bronie to nie za mało? - zapytał
- 4 bronie I nóż? Pff. Nie wiem. Mam nadzieję, że nie - powiedziałam
Po kolejnej godzinie I pół byłam pod bazą Jonathan'a. Chłopaki stali tuż za rogiem. Założyłam na plecy czarny plecaczek który bardziej przypominał worek w którym były pieniądze. Za paskiem spodni miałam 4 bronie a w kieszeni nóż. Założyłam kaptur na głowę I weszłam do budynku.
- Jonathan! - krzyknęłam a przede mną stanęło dwóch typków - Gdzie Jonathan? - zapytałam
- Pokażemy ci - powiedział jeden
- Powiedzcie - powiedziałam wzruszając ramionami - Trafię - powiedziałam bo wiem, że mogą coś kombinować
- Na końcu korytarza drzwi po prawej - powiedział Jeden a ja wyciągnęłam jedną broń I odpezpieczając ją wykonałam dwa strzały
Minęłam typków I poszłam we wskazane miejsce. W pomieszczeniu siedział Jonathan
- O jesteś - powiedział - pieniądze
- Najpierw chcę ją zobaczyć - powiedziałam
- Dobra chodź - westchnął I poszedł ze mną do pomieszczenia gdzie na starym materacu leżała Lucy ręce I nogi miała związane a usta miała zaklejone taśmą.
- Masz a teraz dawaj
- Wypuść ją- powiedziałam kierując w niego bronią
Jonathan odwiązał Lucy która podbiegła do mnie
- Za rogiem stoi samochód chłopaków idz tam - szepnęłam do niej a ona szybko wyszła a ja teraz zauważyłam, że dziewczyna kuleje.
- Masz - rzuciłam do Jonathan'a plecak do którego zajrzał
- Wow. Spełniłaś umowę - powiedział zdziwiony
- Jak widać - powiedziałam wzruszając ramionami - Zostaw moich przyjaciół w spokoju - powiedziałam wychodząc z pomieszczenia
Od razu poczułam jak ktoś chwyta moje ręce I szyję. Próbowałam się wyrwać I kopać, ale to na nic. W dodatku broń mi wypadła. Napastnik uderzył mocno moją głową o ścianę. Zrobił to nie raz. Na koniec przywalił mi jeszcze w brzuch. Cały świat w moich oczach wirował. Czułam krew spływającą po mojej twarzy, ale dalej za wszelką cenę próbowałam z tąd wyjść. Kiedy w końcu ujrzałam drzwi I już do nich podchodziłam stanęła w nich jakaś ciemna postać, ale za nic nie potrafiłam powiedzieć kto to bo teraz wszystko było wielką zamazaną plamą. Wyciągnęłam z za paska broń, ale za nic nie potrafiłam trafić. Podeszłam na oślep w miejsce gdzie powinny być drzwi a zamiast tego znowu uderzyłam w ścianę. Ktoś kto był za mną zaśmiał się sucho I poczułam coś wbijającego się w moje plecy. Krzyknęłam z bólu. Opadając na ziemię twarzą do ziemi. Po chwili usłyszałam kroki, wydawały się być tak blisko.
- Basia. - ktoś Prawdopodobnie kucnął obok mnie
Poczułam tylko jak wziął mnie na ręce. Kiedy spojrzałam na osobnika który mnie niusł rozpoznałam brązowe loki. Co prawda świat cały się kręcił, ale rozpoznałam osobę. Harry.
- Wytrzymasz jeszcze chwilę? - zapytał patrząc na mnie a ja tylko mruknęłam niezrozumiale "tak"
- Basia! - pisnęła Lucy
- Biorę twoje auto - powiedział Harry kiedy położył mnie na tylnim siedzeniu samochodu. Lucy kucnęła przy mojej twarzy
- Jest ranna? - zapytał Prawdopodobnie Mike
- Tak. Ma dość głęboką ranę na plecach - powiedział Harry a ja przymknęłam oczy na chwilę I po chwili znowu je otworzyłam. Wzrok był trochę lepszy, ale nie taki jaki powinien być
- Co się stało? - zapytała Lucy gładząc dłonią mój policzek
- Ktoś uderzył moją głową w ścianę. Ze cztery razy - zaczęłam cicho - Poszłam do wyjścia, ale przy nim ktoś stał. Chciałam do niego strzelić, ale za nic nie potrafiłam trafić. Chwilę później poczułam mocne ukłucie I ból na plecach. Później przyszedł Harry I tak oto jestem - powiedziałam
- Staliśmy przy samochodzie. Mieliśmy nadzieję, że zadzwonisz kiedy wyjdziesz, ale nie było żadnego znaku. Potem usłyszeliśmy twój krzyk a Harry od razu tam pobiegł - powiedział Ashton
- Wiesz, że Mnie uratowałaś? - zapytała Lucy
- Nie wiem co bym sobie zrobiła gdyby coś ci zrobił. Wszystko okay? - zapytałam
- Tak. Ze mną wszystko w porządku za to ty... hm robisz się bardziej blada - powiedziała
- Jest okay I będzie dobrze - powiedziałam
Po chwili Zatrzymaliśmy się. Prawdopodobnie szpital.
- Teraz uwaga. Nie chcę żeby bolało - powiedział Ashton delikatnie wkładając dłonie pod moje plecy I kolana I podniósł mnie przez co niestety moje ciało oblała Fala bólu na co się skrzywiłam - Przepraszam - powiedział Ashton spoglądając na mnie a ja delikatnie kiwnęłam głową
Lucy I Mike szli po dwóch stronach Ash'a. Kiedy Weszli do szpitala podszedł do nas Dylan I pokazał żeby chłopak poszedł za nim. Po chwili Ashton położył mnie w jakiejś sali. Najprawdopodobniej Sala zabiegowa
- Umiesz obrócić się na prawy bok? - zapytał Dylan a ja kiwnęłam głową I wykonałam polecenie. Dylan podwinął moją bluzę tak żeby mógł zobaczyć ranę
- Nie wygląda to fajnie - powiedział
- Domyślam się - mruknęłam
- To może trochę boleć - powiedział
Po kilkunastu minutach kiedy Dylan skończył ze szwami zaczął obmywać ranę na skroni. Widząc te wszystkie zakrwawione waciki zrobiło mi się nie dobrze
- Wiem. Nie przyjemny widok - powiedział - Będziemy musieli zrobić ci peześwietlenie. Mocne są te zawroty głowy? - zapytał
- Były okropne, ale teraz już są lżejsze - powiedziałam
- Prawdopodobnie masz wstrząs mózgu - powiedział a ja kiwnęłam głową spojrzałam kątem oka na Dylan'a który skupiony oczyszczał ranę kiedy po prostu zebrało mi się na wymioty. Chłopak szybko podał mi metalowe naczynie a kiedy skończyłam odstawił je gdzieś dalej na bok.
- Tak. Bardzo prawdopodobny wstrząs mózgu - powiedział a ja się skrzywiłam
- Co tam u ciebie I Kelly? - zapytałam
- Wszstko w porządku. Jack rośnie jak na drożdzach - powiedział zadowolony
- To świetnie.
- A co u ciebie I Jake'a?
- Wszystko a porządku. Teraz mamy u siebie jego siedmio letnią siostrę, więc dzisiaj Jake sam musi zajmować się tą dwójką - powiedziałam
- Dwójką? - zapytał
- A no tak. Zapomniałam, że wy nie wiecie. Mamy syna. Nazywa się Will I ma trzy tygodnie - powiedziałam z uśmiechem
- To Gratulacje
- Dziękuję - powiedziałam
- Teraz pojedziemy na prześwietlenie. Czy tak wszystko w porządku - powiedział I pomógł mi dojść na wózek.
Nie opierałam się, że dam radę dojść bo wiem, że bym nie dała.
Po kolejnych 30 minutach byłam już w normalnej sali. Wszystko jest okay poza wstrząsem mózgu I tym, że czuję się fatalnie. Do sali weszli Ashton, Mike, Harry I Lucy od razu zajmując miejsce przy łóżku
- Jak się czujesz? - zapytał Mike
- Szczerze? - zapytałam a oni kiwnęli głowami - Okropnie - powiedziałam
- Już za niedługo będziesz czuła się lepiej - powiedział Ash
- Wiem. Dzięki Harry, że Mnie z tamtąd wyniosłeś - powiedziałam lekko uśmiechając się do chłopaka
- Nie ma problemu
- A ja Dziękuję, że ty mnie z tamtąd wyciągnęłaś. Chwilę przed twoim telefonem rano... on naprawdę był gotowy mnie zabić. Powiedział, że skoro nie dzwonisz to cię to nie interesuje I mało Brakowało a znalazłabyś mnie z kulką w sercu - powiedziała
- Gdyby nie to, że chłopaki rano do mnie przyszli to nic by się nie udało - powiedziałam a Lucy przytuliła się do Mike'a.
- Na serio z tego zrezygnuje - westchnęłam
- Czemu? - zapytał Ashton
- Wszyscy z gangu niezałeżnie od Miasta chcą mnie zabić - powiedziałam - W końcu któremuś się uda a ja nie chcę żeby Will został tylko z Jake'iem - powiedziałam
- Nie zostanie sam. Przecież ty jesteś niezniszczalna - zaśmiał się Mike
- Niby tak, ale w końcu nawet niezniszczalni zostaną zniszczeni - powiedziałam
- Zmieńmy temat Dzwoniłam do Jake'a - powiedziała Lucy
- Po co? - zapytałam
- Bo by się martwił - powiedziała
- Dzięki - powiedziałam a do sali wszedł Dylan
- Jak się czujesz? - zapytał
- Głowa mi pęka I bolą mnie całe plecy. Oprócz tego jest cudownie -
powiedziałam - Ile muszę to zostać? - zapytałam
- Do jutra - powiedział
- Okay - Westchnęłam
- Pielęgniarka zaraz przyniesie coś przeciwbólowego - powiedział
- Dzięki - powiedziałam uśmiechając się krzywo
Dylan wyszedł z sali a po chwili weszła pielęgniarka I podłączyła kroplówkę z czymś przeciwbólowym.
- Wiesz, że się zmieniłaś? - zapytał nagle Ashton - Kiedyś byłaś bardziej... oschła, wredna I mogłaś kogoś pobić przez głupotę - powiedział
- Wiem I wtedy było lepiej. Nie byłam na wszystko taka miękka. Nie lądowałam na okrągło w szpitalu. - powiedziałam
- Nie. Teraz jesteś lepsza. - powiedziała Lucy
Do sali wszedł Jake który Will'a trzymał na jednej ręce a drugą ręką trzymał rączkę Ellie. Dziewczynka puściła rękę Jake'a I wspinając się na łóżko przytuliła się do mnie mocno
- Co się stało? - zapytałam
- Policja do nas przyszła. Tata zgłosił to, że mamy u siebie Ellie jako porwanie - powiedział Jake
- Czy ja mogę zostać z wami? - zapytała Ellie patrząc na mnie wielkimi oczkami
- Ja... nie wiem misia. Musisz wrócić do rodziców - powiedziałam
- Ale ja nie chcę - powiedziała
- Dlaczego? - zapytałam
- No bo ja tam I tak muszę siedzieć cały czas w pokoju bo do rodziców przychodzą jacyś panowie I zawsze muszę siedzieć w pokoju
- A wiesz co to za panowie? - zapytałam
- Nie wiem - dziewczynka pokręciła główką
- Zobaczymy misia co uda się zrobić - powiedziałam
- A dobrze się czujesz? - zapytała
- Tak spokojnie - powiedziałam I usiadłam na łóżku
- A właśnie Basia list jakiś do ciebie przyszedł - powiedział Jake podając mi kopertę na której pochylonym pismem pisało "Baśka" otworzyłam list I zaczęłam czytać
" No to tak. Zabiłaś mnie. Głowę gangów z Sydney więc jak pewnie mogłaś się domyślić teraz na ciebie spadają moje obowiązki. Możesz to zignorować I nic z tym nie robić, ale pamiętaj. Teraz ty jesteś szefem I wszystkie Gangi w Sydney są pod tobą. Baza oficjalnie też jest twoja tak jak ludzie którzy zostali.
Viktor Jons"
Kiedy skończyłam czytać list. Zamurowało mnie. Ja mam przejąć wszystkich jego ludzi I być tym całym "Szefem"?!
- Wszystko okay? - zapytał Jake
- Tak.tak
- Na pewno?
- Tak. - powiedziałam a Will zaczął płakać - Dam mi go - poprosiłam a Jake podał mi synka którego chwyciłam I zaczęłam delikatnie kołysać
Pogładziłam delikatnie jego główkę która była ciepła. Za ciepła
- Często płacze? - zapytałam spoglądając na Jake'a
- Tak - potwierdził chłopak
- Chyba ma gorączkę - powiedziałam kiedy Will powoli się uspokajał a do sali wszedł Dylan
- Hej Jake - powiedział Dylan spoglądając na Jake'a I spojrzał na Will'a - Wszystko okay? - zapytał
- Ma gorączkę - powiedziałam
- Może lepiej pójdzcie z nim do lekarza? - zaproponowała Lucy
- Tak to jest dobry pomysł. Jake. Pierwsze piętro idz do recepcji I załatw to - powiedział Dylan a wszyscy się zaśmialiśmy Jake też
Nażeczony wziął ode mnie synka I wyszedł z sali
- Jak się czujesz? - zapytał Dylan
- Mniej boli - powiedziałam
- Powinnaś leżeć - powiedział Dylan
- Przeze mnie wstała - powiedziała Ellie a ja spojrzałam na nią lekko się uśmiechając
- Jesteś siostrą Jake'a? - zapytał a dziewczynka kiwnęła głową
- Ellie - powiedziała uśmiechając się do chłopaka co on odwzajemnił
- Jesteś do niego podobna - powiedział Dylan - Dobra, ale wracając jutro z rana możesz wyjść - powiedział spoglądając na mnie
- Dzięki - powiedziałam a Dylam wyszedł z sali
- Kto to był? - zapytała Ellie
- To był mój lekarz I przyjaciel I Nażeczony mojej siostry - powiedziałam
Ellie kiwnęła głową I uśmiechnęła się lekko
- Lucy mogę mieć pytanie? - zapytałam
- Jesne
- Jak to się w ogóle stało, że wczoraj zajęłaś się Ellie? - zapytałam
- Przechodziłam akurat obok waszego domu kiedy jakiś Człowiek szedł z Jake'iem do samochodu. Wolałam się w to nie mieszać, ale chciałam sprawdzić czy w domu nie ma czegoś co podpowiedziałoby co to za człowiek a tam w salonie siedziała Ellie - Wytłumaczyła
- Dziękuję, że zajęłaś się wczoraj Will'em I Ellie
- Nie ma problemu - powiedziała
- Dobra. My będziemy się zbierać - powiedział Ash
- Okay - powiedziałam
Chłopaki z Lucy wyszli sali a ja spojrzałam na Ellie
- Co ci się stało? - zapytała dziewczynka
- Nic poważnego - powiedziałam
- To dlaczego jesteś w szpitalu?
- Bo musiałam - powiedziałam - Ellie...
- Tak?
- Wiesz, że w końcu będziesz musiała wrócić do domu? Do rodziców
- Nie mogę zostać z wami? I tak macie już Will'a, więc czemu ja nie mogę z wami zostać?
- To nie takie proste - powiedziałam I zobaczyłam, że w progu stoi Jake z Will'em
- Basia my już wrócimy do domu okay? Jutro po ciebie przyjadę- powiedział
- Okay - powiedziałam
Jake wyszedł z sali biorąc za rękę Ellie a ja z powrotem położyłam się na łóżku. To jakiś koszmar. Nie dość, że źle wychowuje Will'a bo cały czas mnie przy nim nie ma. Nie wiadomo jeszcze jak będzie z Ellie. To fajna dziewczynka, ale to wszystko Zależy nie tylko ode mnie.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Dwa dni później
Basia POV
Wczoraj wyszłam ze szpitala a dzisiaj idziemy do moich rodziców. Ellie idzie z nami, ponieważ wspólnie ustaliliśmy, że tak będzie lepiej niż zostawiać ją z Lucy czy kimś innym.
Poprawiłam białą koszulkę I założyłam zwykłą czarną bluzę z kapturem I czerwonym napisem z tyłu "Don't judge by first impression ". Taki 'prezent' od Jake'a. Szybko przeczesałam włosy palcami I wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju gdzie siedziała Ellie
- Gotowa? - zapytałam a dziewczynka stanęła przede mną
- Tak - kiwnęła głową
Przejechałam po niej wzrokiem. Ubrana była w białą sukieneczkę a na to jasno różowy sweterek. Jej brązowe loczki opadały na ramiona
- Wszystko w porządku? - zapytałam
- Tak, ale... co jeśli twoi rodzice zareagują jak tata? - zapytała - Jeśli źle zareagują, na mnie? - zapytała patrząc na mnie wielkimi oczami
- Spokojnie. Jestem pewna, że Cię polubią - powiedziałam I Pogładziłam ją po główce - Idź już do Jake'a a ja muszę jeszcze przebrać Will'a
- Dobrze - powiedziała I wyszłyśmy z pokoju
Poszłam do pokoiku synka gdzie przewinęłam go a następnie przebrałam w białego pajacyka I wzięłam na ręce.
- I Cio? Idziemy do dziadków - powiedziałam uśmiechając się I cmoknęłam go w czółko - Kocham cię synku - szepnęłam I położyłam go w nosidełku z misiem I kocykiem
Wyszłam z pokoju z nosidełkiem w jednej ręce a na ramieniu Przewieśiłam torbę z kilkoma najpotrzebniejszymy rzeczami.
W salonie siedział Jake z Ellie na kolanach.
- Idziemy? - zapytałam
- Tak - powiedział Jake
Po kolejnych 15 minutach byliśmy pod domem rodziców. Mały domek, ale przytulny. Zapukałam do drzwi a po chwili otworzył mi Dylan
- Hej - powiedziałam
- Hej. Hej - powiedział I wpuścił nas do domu
Weszliśmy do salonu gdzie siadziała Kelly ze swoim synkiem. Mama I tata
- Cześć Basia - powiedziała mama przytulając mnie
- Hej mamuś
- Dzień dobry - powiedział Jake wchodząc za mną do salonu trzymając Ellie za rączkę
- Dzień dobry? - powiedział tata
- No tak. Jake to mój Nażeczony - powiedziałam
- Na...Nażeczony?! - zapytała mama
- Tak - powiedziałam łącząc nasze dłonie
- A to wasza... - zaczęła mama patrząc na Ellie
- Nie! - powiedziałam szybko - Ellie to siostra Jake'a. Will to nasz syn - powiedziałam unosząc wyżej nosidełko
- Jest coś jeszcze co chciałabyś nam powiedzieć? - zapytał tata a ja spojrzałam na Jake'a który lekko kiwnął głową a ja westchnęłam głośno
- Jestem w gangu - powiedziałam szybko - Od prawie ośmiu lat - powiedziałam
- Co?! - prawie krzyknął tata - Jak to w gangu?!
- James spokojnie - powiedziała mama
- Czemu?! - zapytał wciąż zdenerwowany
- Tak się dzieje kiedy zostawiasz 12- sto letnie dziecko same. Zaczyna opuszczać się w nauce, wchodzić w Bójki, chodzić na nielegalne wyścigi motocyklowe I o dziwo zaczyna I wygrywać. W końcu znajduje gang. Prowadzi własny gang, próbuje od tego uciec, ale to już nie możliwe. Szansa na założenie rodziny? Tak zawsze jest, ale w końcu I to traci. Nawet jeśli sprubuje zrezygnować to już nie możliwe bo jest najlepsze I każdy sprubuje je zabić. Co z tego, że się nie uda. Dorwą przyjaciół. A kiedy chcesz powiedzieć rodzinie I ta cie nie akceptuje. Masz przyjaciół, ale co z tego jeśli rodzina cię nie zaakceptuje? - powiedziałam
- W co ty się wpakowałaś?! - zapytał tata
- W życie - powiedziałam
- Popatrz na Kelly I Dylan'a! Założyli normalną rodzinę I za tydzień biorą ślub! A ty?! Ty całkowicie zawaliłaś! - prawie krzyknął tata
- Już za tydzień? - zapytałam patrząc na Kelly a ona tylko odwróciła wzrok - Masz rację. Zawaliłam na całej lini, ale gdyby komu kolwiek z moich przyjaciół coś się stało mogłabym Oddać za nich życie - powiedziałam - Tego nauczyło mnie życie. A czego nauczyło was? Wstawania codziennie do pracy I spędzać tam całe dnie. Przez to nie idzie nauczyć się życia - powiedziałam
- A przez zabijanie idzie! - krzyknął tata
- Gdyby na to nie zasłużyli to by żyli - powiedziałam 'obojętnie' chociaż wcale taka nie byłam
- Basia...? - zaczęła Kelly a ja spojrzałam na nią - Dlaczego to wszytko robisz? - zapytała
- To nie była moja decyzja. To nie ja od was uciekłam tylko wy mnie zostawiliście - powiedziałam I poczułam, że mój głos się łamie
Jake objął mnie ramieniem przyciągając lekko do siebie
- Myślałem, że rodzina Basi będzie bardziej wyrozumiała. Basia mówiła mi, że jesteście fajnymi ludźmi mimo, że macie słaby kontakt. Jednak muszę przyznać, że się myliła. Jak można tak krytykować własną córkę?! - zapytał Jake - Nawet jej tak naprawdę nie Znacie! - powiedział głośniej
- Co ty możesz o niej powiedzieć? Ile ją znasz? - zapytała mama
- Znam ją 5 lat. Jest moją nażeczoną z którą mamy cudnego synka. Wycierpiała dużo w życiu I jest tak jakby... anioł z pistoletem - powiedział a ja spojrzałam na niego - Taka prawda - powiedział
- Fajnie było was znowu zobaczyć, ale już się będziemy zbierać - powiedziałam, ale podeszłam do Kelly I kucnęłam przed jej synkiem. - Ile już ma? - zapytałam
- Dwa latka - powiedział Dylan a ja kiwnęłam głową
- Fajnie - powiedziałam - Pa - powiedziałam wychodząc z Jake'iem z domu
Wsiedliśmy do samochodu I pojechaliśmy do domu. Po chwili telefon Jake'a zaczął dzwonić. Chłopak nacisnął przycisk zestawu głośnomówiącego odbierając połączenie.
- Halo?
- Hej. Przyszliście może do nas? - zapytała Alice
- Zaraz będziemy - powiedział Jake
- Masz gdzieś koło siebie Basię? - zapytała
- Jestem - piwedziałam
- Mam do ciebie sprawę. Spokojnie nie żadna akcja - powiedziała
- Okay to zaraz będziemy - powiedziałam
- Co to sprawa? - zapytał Jake
- Nie wiem - powiedziałam
Kiedy dojechaliśmy do willi chłopaków od poszłam z Alice do pokoju jej I Calum'a.
- Co jest? - zapytałam
- Basia czy mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytała
- Jasne, że tak - powiedziałam
- Czy gdyby mi coś... - urwał - Pomożesz Calum'owi z dziewczynkami?
- Alice...czemu o to pytasz? - zapytałam
- Ja ostatnio byłam u lekarza. Robiłam ogólne badania I dzisiaj odebrałam wyniki I ja... potrzebuję przeszczepu nerki - powiedziała ledwo powstrzymując łzy a ja mocno ją przytuliłam
- Spokojnie Alice. Będzie dobrze
- A jak?! Znajdziesz mi dawcę?! - zapytała przez łzy
- W którym szpitalu robiłaś badania? - zapytałam a pojedyńcza łza spłynęła po mojej twarzy
- Na obrzeżach Miasta - powiedziała
- Ktokolwiek o tym wie? - zapytałam
- Nie - powiedziała
- Wiesz, że przynajmniej Calum musi wiedzieć?
- Wiem, ale to trudne. Obiecasz, że nikomu nie powiesz? - zapytała
- Obiecuję - szepnęłam
- Dziękuję ci Basia - powiedziała I otarła łzy z policzków co ja też zrobiłam
- Nie masz za co dziękować - powiedziałam I wyszłyśmy z pokoju
Weszłyśmy do salonu gdzie ja usiadłam obok Jake'a a Alice obok Calum'a. Siedzieliśmy tam około dwie godziny po czym wróciliśmy do domu.
- Przepraszam was za moich rodziców - powiedziałam
- Nie ma problemu - powiedział Jake - Ellie pójdziesz na chwilę do pokoju? - poprosił Jake a Ellie poszła do pokoju
- Coś się stało?
- Nie. Chciałem ci coś powiedzieć tylko się nie złość
- Obiecuję. Mów
- Byłem w sądzie I... - Chłopak westchnął - Możemy zostać prawnymi opiekunami Ellie - powiedział - Mamy termin sprawy na za dwa tygodnie
- Jej. To super tak szybko? - zapytałam
- Tak.
- Super - powiedziałam a Jake mnie przytulił co ja też zrobiłam - Mówiłeś o tym Ellie?
- Tak. Tylko sprawa jest taka, że do sprawy ona musi zostać u rodziców - powiedział
- To tylko tydzień. Jestem pewna, że da rade - powiedziałam
- Ja też - powiedział - Naprawdę nie jesteś zła? - zapytał
- Jeśli to nie przeszkodzi mi w planach posiadania jeszcze jednej córki to o co mam być zła? - zaśmiałam się
- Chodźmy już spać. Jutro odwieziemy Ellie do rodziców - powiedział a ja kiwnęłam głową
Po kolejnych 30 minutach już Leżeliśmy w łóżku zasypiając. Wtuliłam się w Jake'a powoli zasypiając.
Tydzień później
Basia POV
Już dzisiaj jest rozprawa w sprawie Ellie. Nie powiem, że się nie stresuję bo tak nie jest. Byłam już karana, ale Jake mówi, że I tak mamy większe szanse. Co do Alice to Martwię się o nią. Ciągle nie powiedziała Calum'owi a widać po niej, że traci siłę chociaż jak na razie okłamuje wszystkich, że to tylko przeziębienie.
- Basia jesteś gotowa?
- Tak już idę
- Czekam z Will'em w samochodzie
- Okay
Przeczesałam włosy palcami I wyszłam z pokoju biorąc małą torebeczkę. Stanęłam jeszcze przed lustrem sprawdzając swój ubiór. Ubrana byłam w zwykłe czarne rurki, białą koszulę I czarny żakiet który zostawiłam rozpięty. Włosy miałam wyprostowane I zrobiłam lekki makijaż. Założyłam czarne botki na lekkim obcasie. Wyszłam z domu zakluczając go I wsiadłam do samochodu.
- Boję się trochę tą sprawą - powiedział Jake a ja położyłam dłoń na jego dłoni
- Nie bój się. Będzie z nami - powiedziałam
- Mam nadzieję - szepnął
Kiedy dojechaliśmy do sądu od razu poszliśmy pod odpowiednią salę gdzie byli już rodzice Jake'a z Ellie która od razu do nas podbiegła przytulając.
- Hej Ellie - powiedział wesoło Jake biorąc dziewczynkę na ręce na co się uśmiechnęłam
- Czemu nam to robicie? - zapytała mama Jake'a z łzami w oczach
- Bo wy nie potraficie się nią zająć - powiedział Jake a ja podeszłam do niego I Ellie I Odgarnęłam włosy z jej policzka gdzie zobaczyłam szarawego siniaka
- Co ci się stało? - zapytałam cicho a Ellie spojrzała na mnie smutno I delikatnie wskazała na swojego tatę na co kiwnęłam głową
Po pietnastu minutach weszliśmy na salę gdzie zajęliśmy swoje miejsca.
- Dobrze więc zaczynamy sprawę o przydzielenie opieki nad Ellie Jonson do Jake'a Jonson'a oraz Barbary Palvin. Proszę pana Jake'a o podejście - powiedział sędzia a właściwie powiedziała bo to kobieta a Jake podszedł do miejsca przed ławą sędzi
- Dobrze więc dlaczego chce pan ze swoją nażeczoną zostać prawnym opiekunem pańskiej siostry?
- Chciałbym przejąć nad nią opiekę, ponieważ z opowiadania mojej siostry wiem, że rodzice źle się nią zajmują I mam dowody, że ją biją - powiedział I wyciągnął z kieszeni kopertę Prawdopodobnie ze zdjęciami
- Dobrze proszę mi to podać - powiedziała sędzia a Jake wykonał polecenie
Sędzia przejrzała zdjęcia I spojrzała na Jake'a
- Czy mogę prosić siostrę o podejście? - zapytała a Ellie która siedziała przede mną spojrzała na mnie
- Proszę - szepnęła a ja delikatnie kiwnęłam głową I wstałam ze swojego miejsca spoglądając na śpiącego synka. Wzięłam Ellie za rękę I podeszłam z nią do sędzi a ta spojrzała na jej twarz a zwłaszcza na policzek
- Czy któryś z rodziców cię uderzył? - zapytała patrząc jej w oczy a dziewczynka spojrzała na mnie lekko przestraszona
Kucnęłam przed nią chwytając za rączki
- Ellie po prostu odpowiedz na pytania dobrze? - zapytałam a dziewczynka kiwnęła głową
- Wolisz nie rozmawiać przy wszystkich? - zapytała sędzia a Ellie kiwnęła głową
Kiedy sędzia I Ellie poszły do jakiegoś pomieszczenia ja wróciłam na swoje miejsce gdzie wzięłam Will'a który patrzył na mnie wielkimi oczami na ręce przytulając do siebie. Lekko pocałowałam go w czółko. Kiedy po chwili Ellie I sędzia wyszły z pomieszczenia Ellie wróciła na swoje miejsce a sędzia spojrzała na Jake'a
- Jaki jest pański kontakt z siostrą?
- Nie miałem z nią częstego kontaktu, ale kiedy teraz mogłem się z nią znowu spotkać jesteśmy dość blisko - powiedział
- Dobrze Dziękuję. Może pan wrócić na miejsce. Poproszę panią Barbarę Palvin - powiedziała kobieta a ja kiedy wychodziłam ze swojego miejsca podałam Jake'owi synka
- Pani już była karana z tego co wiem. Mogłaby pani w skrócie powiedzieć za co I jaki był wyrok? - poprosiła
- Oczywiście. Byłam karana za...- westchnęłam cicho- za zabójstwo w obronie własnej. Wyrokiem był miesiąc w zawieszeniu - powiedziałam
- Dziękuję. Dziecko które przekazywała pani do pana Jonson'a. To państwa syn?
- Zgadza się - kiwnęłam głową
- Ile ma?
- 4 tygodnie - powiedziałam
- Czyli nie dużo. Jest pani gotowa żeby przyjąć siostrę nażeczonego do swojej rodziny?
- Tak. Ellie jest cudownym dzieckiem, była u nas już kilka dni I naprawdę nie widzę w tym żadnego problemu - powiedziałam
- Czy mają państwo wciąż kontakt z gangami?
- Jake nie a ja... Bardzo żadki, ponieważ zrezygnowałam z tego po całej rozprawie
- Dlaczego więc wciąż ma pani kontakt z gangiem?
- Ponieważ są w nim moi przyjaciele których traktuję jak rodzinę I czasem muszę im pomóc - powiedziałam
- Dziękuję pani - powiedziała sędzia - Może pani wrócić na miejsce - powiedziała a ja kiwnęłam głową I wróciłam na swoje miejsce
- Zapraszam ojca dziewczynki - powiedziała a kiedy mężczyzna podszedł do miejsca od razu zaczęła - Czy przyznaje pan, że uderzył córkę?
- Byłem wtedy zły na syna I...
- Czyli przyznaje się pan?
- Tak
- Dziękuję. Proszę wrócić na miejsce. - powiedziała I wstała ze swojego miejsca - Za 5 minut sąd ogłosi rozwiązanie sytuacji - I wyszła z sali
- Jeszcze tego porzałujecie! - krzyknął tata Jake'a a ja splotłam nasze palce, ale żadne z nas nie odpowiedziało
Ignorowaliśmy go
Po upragnionych 5 minutach sędzia wróciła na salę
- Ogłaszam rozwiązanie - rzekła nakładając na nos okulary - Pełnoprawna opieka nad Ellie Jonson zostaje przydzielona do Jake'a Jonson'a I Barbary Palvin. Biologiczni rodzice mogą widać się z córką tylko po wcześniejszym omówieniu tego z jednym z opiekunów- powiedziała a ja mocno przytuliłam Jake'a. Ellie podbiegła do nas przytulając się co my też zrobiliśmy
- Będziesz z nami - powiedział Jake z uśmiechem I przytulił siostrę
- Kocham was - powiedziała dziewczynka
- My ciebie też - powiedzieliśmy równo
Dwie godziny później
Aktualnie siedzimy z Jake'iem I Ellie w salonie oglądając jakąś komedię. Właśnie skończyliśmy przewozić rzeczy Ellie, widać, że cieszy się z tego jak ta sytuacja się skończyła. Też się z tego cieszę, ponieważ teraz mamy pewność, że dziewczynce nic się nie stanie no I wszyscy szczęśliwi.

Tak wiem nuuudy. No, ale cóż lekki brak weny. Obiecuję, że kolejny rozdział będzie lepszy.
PS. Dziękuję wszystkim za miłe korytarze pod rozdziałami I ogólnie dziękuję za wszystkie komentarze I gwiazdki. :) :*
PS2. Piosenka w mediach The Cab "Angel with a shotgun"
Dobranoc miśki :) ;) :)
Lub jeśli Czytasz to w dzień
Miłego dnia :) :) :)

Dziewczyna z GanguWhere stories live. Discover now