11 Marisa

34 2 0
                                    

Pół godziny po telefonie od Chloe byłam gotowa. Miałam na sobie krótką, czarną sukienkę bez ramiączek i złote szpilki. Rozpuściłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Jest już zimno więc muszę założyć płaszcz. Dwa razy upewniłam się, że zamknęłam drzwi wejściowe, po czym poszłam po przyjaciółkę.

Znam ten las bardzo dobrze. Gdy byłam młodsza bardzo lubiłam się tu bawić. Teraz przychodzę tu, gdy potrzebuję pobyć sama. W połowie drogi okazało się, że założenie szpilek do wędrówki po lesie to słaby pomysł. Nie zauważywszy  wystającego korzenia, potknęłam się i złamał mi się obcas. Jasna cholera! Co ja mam teraz zrobić? To były moje najlepsze szpilki, więc powrót do domu po nowe, nie był najlepszym pomysłem.

Szłam więc dalej nie zwracając uwagi na brak podparcia pod lewą nogą. Z zamyślenia wyrwał mnie trzask. Jeden, drugi... Przystanęłam, żeby zobaczyć skąd dochodzi ten dźwięk.

Gdy już nic więcej nie usłyszałam postanowiłam iść dalej, lecz gdy się odwróciłam ujrzałam za sobą czarną postać. Było ciemno więc nie widziałam za dobrze. Zaskoczona krzyknęłam z przerażenia. Odruchowo cofnęłam się do tyłu, lecz straciłam grunt pod nogami. Najpewniej upadłabym, gdyby nie fakt, że złapały mnie czyjeś silne ramiona. Owa ,,postać'' wybuchnęła śmiechem.

- Jesteś bardzo niezdarna. Musisz na siebie bardziej uważać.- powiedział znajomy głos.

- A ty za to nie powinieneś straszyć ludzi w środku lasu- prychnęłam- Shawn, prawda?

- Tak, a ty jesteś...

- Marisa.- odparłam

- Miło mi cię poznać Mariso.- udało mi się dostrzec ogromny, gorący uśmiech na jego twarzy.

- Więc co robisz w środku lasu o tej godzinie?

- Wybieram się z przyjaciółką do klubu. Tu niedaleko jest jeden. Całkiem niezły..., a ty? Co tu robisz?

- To pozostanie moją słodką tajemnicą.- odparł z figlarnym uśmieszkiem.

Do dwudziestej zostało jeszcze sporo czasu, więc postanowiłam, że wykorzystam go na rozmowę z Shawnem.


Shawn


Usiedliśmy na przewróconym drzewie. Zapanowała niezręczna cisza. Marisa siedziała, a jej wzrok wędrował, to na czubki jej szpilek, to na mnie. Zauważyłem, że nie mamy tematu do rozmów więc zacząłem.

- Fajne szpilki.-powiedziałem widzą połamany obcas- Nic ci się nie stało?

- Emmm... dzięki.- uśmiechnęłam się delikatnie- Nic mi nie jest. Dzięki za troskę. O już 20:00 idę do Chloe. Mam nadzieję, że coś dla mnie znajdzie. A więc... co tu tak właściwie robisz? Umówiłeś się z kimś?

- Mówiłem, że to tajemnica... Mogę cię odprowadzić?

Widziałem, że już chciała się zgodzić, gdy nagle dostałem szyszką w łeb. Kurwa... Ja go kiedyś zamorduję.

- Gotowy na bitwę twojego życia? Ooo cześć Marisa. Co ty tu robisz?

- Ja tak właściwie to muszę już iść... To do zobaczenia.- wyraźnie zawstydzona zaistniałą sytuacją, wbiła wzrok w ziemię, po czym odeszła.

- Stary co to było?!

- No co? Miałeś być sam.

- Mniejsza o to. Zmiana planów. Idziemy na imprezę.


Love in the shadeWhere stories live. Discover now