14 Marisa

25 3 0
                                    

Obudziłam się. Nie pamiętam nic z ostatnich pięciu godzin. Jestem w sypialni, ale na pewno nie swojej. Już na pierwszy rzut oka widać, że to męska sypialnia. Mam na sobie ubranie, więc raczej nie zostałam zgwałcona, ale... co ja tu do cholery robię?

Wstałam z łóżka i chwyciłam pierwszą lepszą podłużną rzecz. Kij do hockey'a? Może być. Powoli zeszłam za schodów. Wszędzie unosił się cudowny zapach. Nim zdążyłam się obejrzeć tuż przede mną  staną Shawn.

-Witaj-uśmiechną się figlarnie - Jak się czujesz?

-Emmm... dobrze. Co ja tu robię?

-Byłaś pijana. Nie mogłem...

-Odwieźć mnie do domu?!

-...cię zostawić. Nie wiem gdzie mieszkasz- znowu ten olśniewający uśmiech.

-Jesteś głodna? Jasne, że jesteś. Siadaj


Hmm... Faktycznie dawno nie jadłam. Posłusznie więc wykonałam polecenie. Przede mną pojawił się talerz z naleśnikiem i owocami. Shawn wrócił do kuchni, ... i dopiero teraz zauważyłam, że chłopak nie mana sobie koszulki. Mimowolnie nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jak na ten wiek  miał świetnie wyrobione mięśnie i prawdziwy ,, sześciopak ". Shawn chyba poczuł, że się gapię i natychmiast się odwrócił, a ja spiekłam buraka.

Po śniadaniu skorzystałam z uprzejmości chłopaka. Pożyczyłam od niego T-shirt i szare dresy, po czym poszłam wziąć prysznic.

Kiedy wyszłam z łazienki udałam się w stronę salonu. Ku mojemu zdziwieniu zastałam Shawn'a na podłodze zwijającego się z bólu.


Shawn

Po przygotowaniu śniadania jak gdyby nigdy nic usiadłam na kanapie. I wtedy się zaczęło. Ból przeszył moją czaszkę. Upadłem. Dlaczego to tak strasznie bolało? Coś dosłownie piszczało mi w uszach.

- O mój Boże! Shawn! Co się  dzieje?!- znajomy głos. Marisa.

-B-błagam... w-w-wyłącz to!

-Ale co? Przecież nic nie słychać!

Wyczuwałem panikę w jej głosie. Dosłownie śmierdziała strachem.

-P-podwórko...-wykrztusiłem.

Czułem, jak coś gęstego  spływa mi  po twarzy. Czułem to również w ustach. Krew.

Nagle ból ustąpił.


Marisa

Zgodnie z poleceniem wybiegłam na zewnątrz. Od razu dostrzegłam podłużne metalowe ,, coś" wbite w ścianę budynku. Wyszarpnęłam przedmiot i nacisnęłam na widoczny na górze guzik. Na urządzeniu zgasła lampka, więc chyba się udało.

Weszłam do środka. Tak. To było to. Chłopak już podnosił się z ziemi.

-Shawn? Czy-czy już wszystko dobrze?

-Tak...Tak myślę.

-Co ty się odjebało?

-Nie wiem.


Usiadłam obok Shawna 

-Krwawisz.

-Nic mi nie jest- uśmiechną się smutno.

-Shawn, co się z tobą dzieje?

-Powiedziałbym gdybym wiedział- na jego twarzy odbijał się ból i bezradność.

Zza pleców wyjęłam to ,, coś "  z podwórka i pokazałam chłopakowi.

-Co to?- zapytał.

-Chyba źródło twojego bólu.

-To małe, metalowe ustrojstwo? 

-A chcesz się przekonać?

Chłopak pokiwał głową. Nacisnęłam przycisk. Shawn prawie od razu zatoczył się na ziemię.

-W-wyłącz to! 

Ponownie nacisnęłam guzik.

-Shawn, nie wiem co się dzieje, ale obiecuję ci, że przejdziemy przez to razem. Nie opuszczę cię.

Po tych słowach przytuliłam go.


Love in the shadeWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu