3.18

811 48 2
                                    

* Następnego dnia, rano*

- Czyli wiecie już co i jak?- zapytałam chłopaków, którym wcześniej tłumaczyłam jak opiekować się małym, gdzie co jest itd. 

- Tak.- mruknęli obydwoje. 

- Za niedługo może się obudzić więc go nakarmcie.- powiedziałam kładąc na stole w kuchni torbę z laptopem i sprawdzając jej zawartość. 

- Okey, rozumiemy. A teraz ty powiedz co będziesz robić. 

- Idę ratować dupę Zayna. Pewnie wiecie, że zabił żonę szefa Black Angel. Za to on obserwował jego każdy ruch, jak i mój, i chciał uprzykrzyć mu życie. Przed wczoraj zadzwonił do mnie z propozycją, której nie mogłam odrzucić, a raczej nie mogłam się nie zgodzić Powiedział, że jeśli mu pomogę to zostawi Malika w spokoju, ale jest haczyk... Jeśli coś spierdolę oni go zabijają... W ogóle to wzięli go do siebie i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wypuszczą go po napadzie.. Rozumiecie? 

- Tak.- odpowiedział Liam. 

- A ja nie do końca.- mruknął Niall. 

- Ty nie musisz.- fuknął Payne.- O małego się nie martw. Załatw co musisz, ale zrób to dobrze. Mimo wszystko Malik to dobry człowiek, więc nie musi teraz zginąć. 

- Wiem.- zaśmiałam się.- Będę już lecieć.- założyłam torbę na ramie i ruszyłam do przedpokoju. 

Założyłam czarne trampki. Pożegnałam się z chłopakami i wyszłam z mieszkania. Na dole czekali już na mnie ludzie Colina. 

- Lalka! Tutaj!- usłyszała krzyk jednego z typów siedzących w aucie, kiedy się rozglądałam. 

- Spierdalaj!- wrzasnęłam zmierzając w ich kierunku. 

Wsiadłam do ich samochodu. 

- Masz.- powiedział chłopak, który siedział na przodzie podając mi jakieś rzeczy. 

- Co to takiego?- zapytałam biorąc rzeczy od niego. 

- Rzeczy, które musisz ubrać inaczej mogą cie poznać lub zobaczyć i będziesz ścigana, a tego nie chcemy. Każdy z nas ubrany jest w to samo. 

- Okey...- mruknęłam patrząc na rzeczy. 

Czarna bluza z kapturem, czerwona chusta i rękawiczki gumowe, żeby nie zostawić żadnego odcisku palca.  Westchnęła i zdjęłam swoją kurtkę i założyłam bluzę oraz rękawiczki. 

- Wiecie w ogóle gdzie ten napad?- zapytałam robiąc sobie kucyka. 

- W Niemczech, to ty nie wiesz?- powiedział kierowca pojazdu. 

- W Niemczech?!- wrzasnęłam- Ten debil mi nic nie powiedział. Ile tam będzie jechać?! Przecież stąd dostać się tam najszybciej jest drogą podniebną lub morską. 

- Spokojnie mała. Dziś będziesz jeszcze w domu. Teraz jedziemy do naszego helikoptera.- powiedział mężczyzna siedzący obok mnie. 

- Czyli wracamy helikopterem?- spojrzałam na każdego z osobna. 

- Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli.- powiedział kierowca. 

- Czyli? 

- W duże mierze zależy to od ciebie. 

- Czyli od wyłączenia alarmu i dania wam znaku, że możecie wchodzić. 

- Tylko znak nie może być za wcześnie. 

- Rozumiem. A co jeśli jakiś debil po nich zadzwoni? 

- Spokojnie. Widzisz to urządzenie?- powiedział chłopak obok kierowcy wyjmując coś z kieszeni swojej bluzy i pokazał mi jakieś urządzenie. Pokiwałam głową na tak. - No.. To jest granat ze środkiem usypiającym. To jest tak dla pewności. Będą spać przez 30 minut więc spokojnie. 

- A nam nic nie będzie? 

- Nie... Spokojnie. Przed akcją dostaniemy maski przeciwgazowe i sprzęt do komunikacji.- powiedział mężczyzna obok mnie.

- Okey.. Rozumiem. A broń? 

- My mamy, a ty dostaniesz przy helikopterze.- odpowiedział kierowca.- Poza tym Brian będzie cię osłaniał. 

- A tak jaśniej?- mruknęłam. 

- Brian to ten cichy przy oknie.- powiedział mi nad uchem mężczyzna siedzący obok, a ja spojrzałam na chłopaka przy oknie, którego wcześniej nie zauważyłam. 

Miał może z 19 lat, góra 20. Był blondynem o brązowych oczach. Kiedy zauważył, że mu się przyglądam, prychnął. 

- Czego się patrzysz?- powiedział z kpiącym uśmiechem na ustach. 

- Chciałam zobaczyć, kto będzie mnie osłaniał.- powiedziałam obojętnie i oparłam się o siedzenie. 

* Pół godziny później *

Po nie długim czasie byliśmy na lądowisku helikoptera. Cała nasza piątka wysiadła z auta i ruszyła do trójki innych mężczyzn. Jeden z tamtej trójki dał mi broń i rozdał wszystkim po słuchawce do kontaktowania się i dostaliśmy maski przeciwgazowe. Kiedy każdy założył już swoje urządzenie komunikacyjne, zaczęliśmy zakładać chusty na twarz tak że było widać nam tylko oczy. Do tego każdy naciągnął na głowę kaptur. Wsiedliśmy do helikoptera.

---

Witam ^^ Mam nadzieję, że ten rozdział jest okey XD A teraz "ogłoszenia parafialne" XD

Po Pierwsze: Dziś skończyłam pisać rozdziały do tego opowiadania (zostały mi tylko do napisania epilogi), co za tym idzie powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania...

Po Drugie: W weekend zrobię maraton, dodam po ok. 5 rozdziałów dziennie ( tylko w sobotę i niedzielę)

Wyprzedzając wasze pytania... Nie będzie kolejnej części, ale za to... W pierwszym punkcie wspomniałam o epilogach (celowo!) po opublikowaniu obu epilogów pojawią się, krótkie "dodatki" do każdego z epilogów. Tak, będą dwa wątki.. Jest to spowodowane tym, że oba epilogi będą się różniły troszkę, a ja nie mogę się zdecydować.. (wy zapewne woleli byście pierwszy, a mi znowu bardziej do tego opowiadania pasuje drugi ( i do drugiego mam mam lepszy pomysł na "dodatek")). Ale mimo to uważam, że oba pomysły są spoko.. Co będzie dodatkami dowiecie się przy ostatnim rozdziale tego opowiadania, ale już teraz mogę was zapewnić, ze raczej do tych "dodatków" powstaną nowe książki, nie będą publikowane tu, ale na razie nie mam pomysłów na okładki, ani na tytuły :/ 

O wszystkim będziecie informowani na bieżąco!!

Nie przedłużam już bardziej... Pozdrawiam i do następnego :)

A i jeszcze jedno... Opowiadanie nie zakończy się na Weekendowym maratonie.. To wam obiecuję :)

Przepraszam za błędy jeśli jakieś się pojawiły XD

Hooligans || Z.M.Where stories live. Discover now