1

3K 115 5
                                    

Stałam przy oknie i paliłam papierosa. Gdy usłyszałam dźwięk klaksonu, na który czekałam, od razu go ugasiłam i zamknęłam w pospiechu okno. Szybko wbiegłam do przedpokoju i złapałam klucze z komody. Zaczęłam zakładać buty wychodząc z domu. Zamknęłam drzwi na klucz, jak uporałam się z butami i szybko ruszyłam w kierunku samochodu, gdzie za chwilę siedziałam na miejscu pasażera.

- Cześć Nick.- powiedziałam, kiedy zaczęliśmy jechać.- Co tak długo?

- Hej. Miałem coś do załatwienia.

- Czyli?- zmarszczyłam brwi.

- Czyli nie mogłem być na czas.- warknął.

- Mam nadzieję że to ostatni raz.

- Tsa...- mruknął.- Dzwonił Michael.

- Czego chciał?

- Niczego istotnego. Zaraz będziemy na miejscu. Gotowa?- spojrzał na mnie kątem oka.

- Hm..- zaczęłam sprawdzać czy na pewno mam broń.- Tak.

- To dobrze. Działamy według planu?

- Tak. Ja wchodzę, a ty jesteś w asekuracji.- powiedziałam sprawdzając zawartość magazynka, który swoją drogą był pełny.

- Jesteśmy. Uważaj na siebie mała.- powiedział kiedy łapałam już za klamkę.

- Nie martw się.

Prychnął tylko pod nosem, a ja wysiadłam z auta chowając broń w spodnie. Podeszłam do drzwi domku jednorodzinnego. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś otworzy. Po chwili doczekałam się i otworzył mi drzwi facet w garniaku. Kiedy mnie zauważył od razu zbladł.

- Witaj Clark.- uśmiechnęłam się cynicznie.

- C-co.. Co ty tutaj robisz?- wydukał wpuszczając mnie do środka.

- Chyba wiesz po co tu jestem.- powiedziałam chowając ręce do kieszeni spodni.

- Nie mam.- powiedział ze szkiełkami w oczach.

- Słucham? Jak to nie masz? Przecież umawialiśmy się na dziś.- spojrzałam na niego gniewnie.

- Ja... Ja wiem... Ale daj mi jeszcze godzinę, a oddam wszystko co do pensa.

- Niestety.- wyjęłam broń że spodni.

- Błagam, nie.- powiedział rzucając się na kolana i łkając.

- Nie mam czasu Clark.

- Daj mi chociaż pojechać do banku, a oddam wszystko.

- Zakładaj buty.- ryknęłam- Ale płacisz dodatkowe dwa tysiące za moją dobroć.

Mężczyzna szybko założył buty. Nie potrafiłam zabijać. Udawałam podłą sukę bez uczuć, która zabija ludzi z zimną krwią i bez zastanowienia, a tak naprawdę za każdym razem gdy musiałam kogoś zabić, to jeśli mogłam, to starałam się tego nie robić, bo za każdym razem miałam potworne wyrzuty sumienia. Nie zawsze udawało mi się wejść w rolę suki. 

Wyprowadziłam go i wpakowałam na tylne siedzenie.

- Ale bez numerów.- warknęłam- Jedź do najbliższego banku.

Mój towarzysz posłusznie wykonał moje polecenie. 

Po chwili byliśmy już przy banku. Wyciągnęłam mężczyznę z tylnego siedzenia i pchnęłam w stronę budynku. On przełknął nerwowo ślinę i ruszył we wskazane miejsce, a ja za nim. Po chwili mężczyzna zaczął wypłacać z banku należne mi pieniądze. 

Hooligans || Z.M.Where stories live. Discover now