rozdział 19

1.5K 82 15
                                    

...mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta...

Dni mijały, a sielanka trwała w najlepsze. Już zapomniałam jak to jest płakać w poduszkę czy uśmiechać się tylko po to, by nie dawać innym powodów do zmartwień.

Tak też dzisiejszego poranka wstałam jeszcze zanim zadzwonił budzik. Miałam tyle energii, że musiałam ją jakoś spożytkować, więc pierwsze co zrobiłam to wzięłam długi, gorący prysznic.

Potem niechlujnie uczesałam włosy w kok  i zrobiłam lekki makijaż. Założyłam jeansy i luźny golf w kolorze grafitu. Podobałam się sobie w tym nowym wydaniu, wydaniu które mówiło ‘jestem szczęśliwa i dobrze mi z tym’.

Zeszłam na dół i nastawiłam ekspres do kawy. Z szerokim uśmiechem na twarzy zabrałam się za przygotowanie ciasta na placki kukurydziane z borówkami. Znalazłam wszystkie składniki w lodówce i zaczęłam z pamięci wkładać odpowiednio do dużej miski. Dawno nie czułam się tak zrelaksowana, a muzyka którą włączyłam w radio tylko potęgowała ten stan.

Kiedy wszystko było gotowe i postawiłam na stole talerz pełen gorących jeszcze placków, jak na zawołanie do kuchni weszła mama. Spojrzała na mnie zaskoczona, ale nic nie mówiąc, pocałowała mnie w policzek i usiadła do stołu.

Niestety tato nie umiał się powstrzymać od komentowania tej sytuacji.

- Przyprowadź tego delikwenta, który jest odpowiedzialny za tą całą odmianę. - tata szczerzył się jak głupi do sera, a ja trochę się spięłam. Mama spojrzała na mnie jakby dokładnie wiedziała, co się ze mną dzieje i uśmiechnęła się w stronę ojca.

- Będzie chciała to nam go przedstawi, najpierw niech sami się sobą nacieszą. - powiedziała, a ja podziękowałam jej bezgłośnie.

Potem zasiadłam do stołu i sama zaczęłam jeść śniadanie, które nie chwaląc się, było naprawdę dobre.

Gdy wszystkie naczynia włożone już były do zmywarki a rodzice gdzieś nagle zniknęli wróciłam do swojego pokoju po torbę do szkoły i telefon.

Jak się okazało miałam kilka nieodebranych połączeń od Harry'ego. Bezzwłocznie oddzwoniłam więc do przyjaciela.

- Cześć, księżniczko. Jak mija poranek? - chłopak wydawał się być bardzo zadowolony, zresztą od kilku dni nie opuszczał go dobry humor.

- Bry, Harry. Dzień zaczął się fantastycznie, a u ciebie? - zapytałam.

- Świetnie. Dawno nie czułem się lepiej. - odpowiedział, a w tym samym momencie usłyszałam czyjś przytłumiony chichot i jeśli dobrze słyszałam to był to śmiech... nie... niemożliwe...

- Odwieziesz mnie do szkoły? - pytanie padło z moich ust w niekontrolowany sposób. Nie wiem kiedy zrobiłam z niego swojego szofera.

- Jasne, wypatruj mojego samochodu, Jenny. Już wychodzę z domu.

- Do zobaczenia, Harey.

Kiedy rozmowa się skończyła szybko napisałam SMS-a do Lou.

Ja: Będę w szkole za pół godziny. Kocham Cię :*

Louis: Ja Ciebie też. Do zobaczenia.

Widziałam go wczoraj wieczorem, a już nie mogłam się doczekać, by popatrzeć w te piękne, niebieskie oczy. Było to dziwne, bo jeszcze jakiś czas temu, zanim zaczął tu pracować i nawet wtedy kiedy zniknął nie czułam, bym aż tak go potrzebowała. Teraz nie potrafiłam znieść myśli, że mógłby mnie zostawić. Cieszyłam się niezmiernie z faktu, że traktuje mnie jak swoją dziewczynę a nawet tak przedstawia mnie wśród swoich znajomych. Niestety czułam też gorzki smak tego owocu, bo Louis nie potrafił wypowiedzieć słów ‘kocham Cię’. Z jego ust padało wiecznie ‘zależy mi na tobie’, ja ciebie też, Jen’, ‘jesteś dla mnie wszystkim’. Nie powiem, cieszyło mnie to, że tak podchodzi do sprawy i w jakiś sposób wyraża swoje uczucia, ale czegoś mi jednak brakowało.

this only (Book2)|| Louis Tomlinson✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz