rozdział 14

1.4K 69 15
                                    

Siedziałem właśnie w kawiarni i czekałem, na Liam'a i Niall'a. Mieliśmy coś zjeść i pogadać, a potem zabrać Jenny ze szkoły.

Dopijałem właśnie kawę, gdy mój telefon oznajmił przychodzącą wiadomość. Wyciągnąłem go z kieszeni i sprawdziłem kto zakłóca mój spokój.

Jenny: Dziś o 8:00p.m. spotykam się z Lou :)

Przeczytałem i zastanawiałem się jak ona to zrobiła. Musiała być czarownicą skoro udało się jej namówić go na spotkanie.

Uśmiechnąłem się sam do siebie.

Ja: Świetnie księżniczko. Gratuluję :)

Odpowiedziałem i odłożyłem telefon na stolik. Zawołałem kelnerkę i zamówiłem, tym razem, herbatę.

Wpatrując się w szybę zacząłem rozmyślać. O Gem, o Lou i Jen. Musiałem przyznać, że ta dziewczyna była najlepszym, co mogło mnie spotkać od kilkunastu lat. To nie tak, że narzekałem na swoje życie, ale odkąd nie było w nim mojej siostry czułem, że czegoś mi brakuje, że nie jestem tym kim byłem.
Owszem nie byłem ideałem, jednak obecność Jen w moim życiu sprawiła, że zacząłem ponownie być odpowiedzialny.

Moje rozmyślania przerwał po raz kolejny dźwięk nadchodzącej wiadomości.

Jenny: Zapomniałam wspomnieć, że ten idiota ma złamaną rękę i nosi gips. :/

Teraz to byłem zaskoczony. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, by Tommo sobie coś połamał. Musiał być albo nieźle zalany, albo się z kimś dureń pobił. Pokręciłem tylko głową, bo brakowało mi na niego słów.

Ja: Wiesz coś więcej, księżniczko?

Jenny: Jego tłumaczenia były tak bezsensowne, że już mi umknęło. Dowiem się wieczorem.

Ja: Dobrze. Pogadamy po szkole. Mam niespodziankę.

Odłożyłem telefon do kieszeni i zająłem się piciem herbaty, która właściwie już wystygła. Payne i Horan jak zawsze się spóźniali, nie umieli nigdy dotrzeć na czas.

Kiedy filiżanka była pusta wpatrywałem się w jej dno i wtedy poczułem na sobie czyjś wzrok. Podniosłem głowę i za szybą, przy której siedziałem zobaczyłem Aaron'a Bloom'a ze wściekłym wyrazem twarzy. Mierzył się ze mną wzrokiem i chyba myślał, że odpuszczę, ale źle trafił.

Jego gęba wyglądała jakby zderzył się z betonem i to... dość mocno. Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu. Ktoś mu wreszcie przypierdolił, ale nic dziwnego. Koleś sam się o to prosił. Pomachałem mu dłonią i pokazując na twarz wystawiłem kciuki do góry, na co ten debil wkurzony jeszcze bardziej, odszedł.

Dopiero wtedy zaczęło mi świtać, co Jenny pisała o złamanej ręce Lou. Nie trudno było poskładać to do kupy, ale pewności nie miałem. Chociaż... jeśli nadal ją kochał to byłoby to najbardziej realne.

Wyciągnąłem smartphona z kieszeni i wybrałem numer jedynej osoby, która mogła coś wiedzieć na ten temat.

- Cześć, Zu. Jest sprawa. - powiedziałem.

- Co jest, Styles? Gołąbeczki rozrabiają? - zaśmiał się jak za dawnych czasów. Nie powiem, brakowało mi naszej przyjaźni i czasu spędzonego razem. Nie nadrobimy tego, ale możemy jakoś to odnowić.

- Właśnie nie wiem... Co Lou wczoraj robił? - miałem nadzieję, że Malik posiada jakieś cenne informacje.

- Był w klubie. Zachlał. Chyba go to trochę przytłacza, bo daje upust swoim emocjom... - westchnął - ale nie tak jak zawsze, Hazz.

this only (Book2)|| Louis Tomlinson✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz