Trzy miesiące później, poniedziałek, godz. 12:30
Trenowałam, trenowałam, trenowałam i jeszcze raz trenowałam. Wakacje spędziłam na treningach z chłopakami, a jeden tydzień z Zarą, bo była jej osiemnastka. Jestem na razie w szkole, bo od tygodnia każą mi chodzić, za to po lekcjach jeśli nie mam treningu mogę jeździć na torze i się ścigać, ale jak na razie nie odważyłam się pojechać na tor, tylko jeżdżę po starym lotnisku, które leży dosyć daleko od miasta i jest mało znanym miejscem. Trenuję nad zakrętami, prędkością i tego typu rzeczami. I ogólnie nad techniką. Pewnie zapytacie czemu nie jeżdżę na torze. Otóż nie jeżdżę tak samo dobrze jak kiedyś i nie chcę, żeby po powrocie Mrocznej Królowej stwierdzili, że jest ona słaba i nie umie jeździć. To tak w skrócie co się ze mną działo, a teraz wróćmy do szkoły.Właśnie zadzwonił dzwonek. Jak się ciesze teraz polski (czujecie ten sarkazm). Na szczęście babka od polskiego nie jest taka zła i nie zwraca zbytnio iwagi na moje rozmowy, bo jak to mówi " jak chcecie to sobie gadacie, a to co wyniesiecie z tej lekcji to wasz interes ". No więc udałyśmy się pod salę i czekałyśmy na nauczycielkę. Po jakiś siedmiu minutach łaskawie przyszła. No ja pierdole, jak my się spóźniamy to wielki problem. Weszliśmy do do sali i kobieya zaczeła gadać. Po 45 minutach zadzwonił dzwonek. Rzuciliśmy się do wyjścia, zabrałam Zarę samochodem i odwiozłam do domu. Ona uwielbia to jak jeżdżę, obiecałam, że kiedyś zabiorę ją na wyścigi, ale to za jakiś czas. Po zostawieniu przyjaciółki, pojechałam do domu. Zaparkowałam samochód w garażu i weszłam na górę. Chłopaki siedzieli przy stole i coś planowali. Hmmm, dziwne. Nigdy nie widziałam żeby nad czymś razem tak myśleli. Nagle żuciła się na mnie Dżina i zaczeła lizać po całej twarzy. Zdjełam jej cielsko z mojego, bo przez te trzy miesiące sporo urosła. Dżina też jest trenowana do gangu. Szybko wszystko łapie i widać po niej że jej się to podoba. Wstałam z podłogi i wziełam na ręcę Herę. Niej wyrosła prześliczna kotka. Jest przecudowna. Stała się maskotką naszego oddziału. Wziełam smycz Dżiny i zaczepiłam ją na nią. Otworzyłam drzwi i wyszłam n dwór. Za mną wybiegły zwierzaki. Wyszliśmy za bramę i spacerowaliśmy po pobliskim parku. Po piętnasto minutowym spacerze wróciliśmy do domu. Odpiełam Dżinę ze smyczy i weszłam do salonu.
- Hejka, co tak myślicie. - powiedziałam podchodząc do Leona i go całując, nasatępnie przytulając każdego chłopaka.
- Rozmyślamy nad tym czy możemy już wysłać ciebie na pierwszą misję. - powiedział Mike.
- Naprawdę? Sądzicie, że już jestem gotowa? - zapytałam i wyjełam z lodówki jakąś sałatkę.
- No właśnie nad tym myślimy - odpowiedział Max. Nałożyłam sobie jedzenia na talerz i przysiadłam się do stołu. Wtedy bardzo gwałtownie Justin wstał z krzesła i krzykną aktorskim tonem.
- Suzanne, jedziesz z nami na pierwszą misję!
Wszyscy chłopacy spojrzeli na niego jak na idiotę, a ja zakrztusiłam się sałatką. Kasłałam i kasłałam, aż w końcu pozbyłam się przeszkadzającego kęsa jedzenia.
Spojrzałam na Justina zabijającym wzrokiem i powiedziałam:- Czyli jesteście już pewni?
- Justin jest zbyt pewny, aczkolwiek wsumie to łatwa misja, więc powinaś sobie poradzić.- powiedział Leon.
- Czyli jadę na pierwszą misję. Mogę zabrać na nią Dżinę. - powiedziałam i zaczełam bawić się z psiakiem jej zabawką.
- Nie wiem czy ci się przyda. Zadecyduj sama, a teraz Kevin powiedz o całej misji. - powiedział Mike, a wszyscy spojrzeli na Kevina.
YOU ARE READING
Wariatka
ActionCześć, to ja - Suzan Grays. Niby zwykła nastolatka, niby taka jak wszystkie. Poznajcie moją historię i przekonajcie się jaka jestem. Akcja zaczyna się w dalszych rozdziałach