Rozdział dwudziesty czwarty

2.5K 100 5
                                    

Jeśli wcześniej myślałam, że biję się z własnymi myślami, to nie wiem, jak powinnam nazwać to, co działo się w mojej głowie. Nie potrafiłam się pozbierać, ciągle myśląc o tym, co miało miejsce dwa dni temu. Wciąż czułam usta Cristiano na moich i na samą myśl, moje serce znacznie przyśpieszało. Naprawdę nigdy nie doświadczyłam takiej radości i przyjemności jak wtedy, ale wciąż w mojej głowie zaświecało się czerwone światło.  Choć może już teraz tylko pomarańczowe. Po tej bliskości już byłam pewna, że dawno przestałam go tylko lubić. Moje serce rwało się do niego, chciało jego bliskości i miłości. Ale mój rozum postanowił stanąć przeciwko niemu, wciąż mnie stopując. Naprawdę chciałam się rozpłakać, bo nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Bo czy można jednocześnie chcieć i nie chcieć? 

Pokręciłam głową na boki, chcąc wyrzucić z siebie wszystkie myśli i podniosłam się do pozycji siedzącej na leżaku. Korzystając z pięknej pogody i tego, że byłam własnym szefem, postanowiłam w końcu trochę się opalić i przy okazji zrelaksować. Ciągle przebywałam w pomieszczeniach i jak na mieszkankę tak słonecznego miasta, byłam niewyobrażalnie blada. Nie pomyślałam jednak, że przez moje myśli wcale nie wyjdzie mi to na dobre. 

Ściągnęłam z nosa okulary i odrzuciłam je obok siebie. Przekręciłam czapkę na głowie tyłem naprzód i położyłam się dla odmiany na brzuchu. Westchnęłam głośno, kładąc dłonie pod brodę i przymknęłam powieki. Nie wiem, ile czasu minęło, ale już po chwili coś zasłoniło mi słońce, więc niechętnie otworzyłam z powrotem powieki. Moje serce zabiło szybciej, zauważając nieproszonego gościa, którym był nikt inny niż Cristiano. Zważając na wysoką temperaturę, ubrany był w krótkie szorty i koszulkę bez ramion oczywiście ze znaczkiem Nike, jako że był jej ambasadorem. Uśmiechał się do mnie szeroko, trzymając coś w swoich dłoniach. Nim zdążyłam się zorientować kucnął przy mnie i cmoknął mnie w usta na powitanie. Poczułam to typowe łaskotanie w brzuchu, więc uśmiechnęłam się do niego. 

- Hej - wychrypiał, niedyskretnie obiegając wzrokiem całe moje ciało. Momentalnie wyciągnęłam rękę i pacnęłam go w ramię, na co zaśmiał się lekko. Pokręciłam głową na boki i usiadłszy, założyłam na siebie dłuższą koszulkę, która leżała na trawie obok. Wystawiłam mu język i wstałam z leżaka. - Dla mnie lepiej było bez.

Przewróciłam oczami i popatrzyłam na niego z politowaniem. 

- Przyniosłem coś dla ciebie - powiedział po chwili, podając mi to, co trzymał w rękach. Z wrażenia usiadłam, a on już zaraz zajął miejsce tuż obok mnie. Niepewnie spojrzałam na wejściówki na mecze Mistrzostw Europy, a następnie rozłożyłam czerwoną koszulkę, taką samą jaką mieli mieć piłkarze Portugalii w trakcie meczy.Ta wyróżniała się tym, że na jej tyle widniała siódemka i napis "Ronaldo".  - Naprawdę chciałbym, żebyś tam była. Dla mnie.

Przekręciłam głowę w jego kierunku i po prostu na niego patrzyłam. Jak unosi jeden kącik ust, jak jego oczy wpatrują się w moje, jak później przenosi wzrok na moje usta. Wiedziałam, że będzie chciał mnie pocałować i zamiast przybliżyć do niego twarz, szybko zerwałam się na równe nogi. Z wymuszonym uśmiechem popatrzyłam na niego. Widziałam cień zawiedzenia, który przemknął przez jego twarz, ale starałam się o tym nie myśleć, chociaż poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej. 

- To co, mrożona kawa? - spytałam i sama też sobie odpowiedziałam, kiwając głową. Nie czekając na jego reakcję, ruszyłam do wejścia do domu. Słysząc jego kroki za sobą, szłam, nie oglądając się za siebie. W drodze do kuchni odłożyłam rzeczy od niego na stoliku w salonie i już za chwilę stanęłam przy blacie kuchennym tyłem do niego. Oparłam dłonie o niego, biorąc głęboki oddech. Naprawdę byłam zawiedziona swoimi odczuciami. Sama nie wiedziałam, czego chcę,jak powinnam się w takim razie przy nim zachować...

Wzdrygnęłam się, czując jego dłonie na moich biodrach i ciepły oddech na szyi. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a serce zabiło w szaleńczym rytmie. 

- Naprawdę nie wiem, jak mogłem tyle trzymać ręce przy sobie - mruknął w moją szyję, a później złożył na niej delikatny pocałunek. Mimowolnie pod wpływem odczuć w moim ciele, przechyliłam głowę, dając mu większy dostęp.

Jednak to, co zrobiłam, po chwili zaskoczyło mnie i jego. Po prostu się odsunęłam i ze łzami w oczach popatrzyłam na jego rozbawioną i szczęśliwą twarz, na której już za chwilę malowało się zupełnie coś innego. Jego szczęka zacisnęła się mocno, a jedyne co byłam w stanie zrobić to przełknąć powoli ślinę. 

- Cristiano - szepnęłam łamiącym się głosem, chowając twarz w dłonie. Bałam się spojrzeć w jego oczy. 

- Co? - odezwał się, unosząc nieco głos. Jego reakcja zupełnie mnie nie zaskoczyła. W końcu spuściłam ręce po bokach i niepewnie spojrzałam na niego.

- Ja... - zaczęłam, ale sama nie wiedziałam, co chciałam powiedzieć. Pokręciłam głową na boki i przygryzłam wargę. 

- Nic już nie rozumiem. Ostatnio było wszystko dobrze, a teraz? 

Uciekłam wzrokiem gdzieś na bok, naprawdę z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Pomiędzy nami zapanowała cisza.

- Czego tak naprawdę ode mnie chcesz? - odezwał się w końcu, a jego słowa jakby zawisły w powietrzu, żeby zaraz uderzyć we mnie z ogromną siłą. Kiedy dłuższą chwilę nie odpowiadałam, znów zabrał głos, jednak tym razem mówił z kpiną, na co aż zadrżałam: - Pobawić się? 

- Nie - zareagowałam od razu, bo na te słowa mała szpilka wbiła się w moje serce. Nigdy nie chciałabym, żeby tak myślał, bo zbyt wiele dla mnie znaczył. Może nawet wszystko. 

- Więc co? 

- Ja... po prostu się boję - wyjąkałam to tak cicho i niewyraźnie, że nie byłam pewna, czy cokolwiek zrozumiał. Jednak moje obawy poszły w niepamięć, kiedy głośno prychnął. 

- Naprawdę masz mnie za kogoś takiego jak on? - zaśmiał się gorzko, a na jego twarzy widniało niedowierzanie. Starałam się patrzeć wszędzie tylko nie na niego. Miałam mu tak wiele do powiedzenia, ale nic nie chciało przejść przez moje gardło. - Naprawdę, godząc się na przyjaźń, myślałem, że ty i ja...

Ronaldo pokręcił tylko głową i nie mówiąc już nic, jakby odbierając moje milczenie za odpowiedź, odwrócił się i szybkim krokiem ruszył do wyjścia.

- Cris - jęknęłam żałośnie, ale on nie zareagował. Wiedziałam, że powinnam coś za nim krzyknąć, ale nie mogłam. Usłyszałam tylko głośne trzaśnięcie drzwiami i to wystarczyło, żeby z moich oczu popłynęły łzy, a z ust wyrwał się głośny szloch.

Dlaczego dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że odepchnąwszy jego, sama łamałam sobie serce? 

Let me love you | C.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz