Rozdział siódmy

3K 115 6
                                    

Stałam przed dużym lustrem w garderobie w moim domu, wpatrując się w swoje odbicie. Ciemnoszara obcisła sukienka z długim rękawem sięgała mi do połowy ud, uwidaczniając zgrabne, choć krótkie nogi i podkreślając moje kształty. Wzrostu dodawały mi czarne sandałki na wysokim obcasie, w których ledwo stałam przez pęcherze na stopach. Grzywkę spięłam do góry, a resztę włosów podkręciłam na lokówce. Jak na imprezę przystało, postawiłam na nieco mocniejszy makijaż - czerwona szminka i kreski na powiekach dodawały mi pazura. Pomimo niedużego wzrostu nie sprawiałam wrażenia tej bezbronnej i grzeczniutkiej. 

Kiedy tylko zobaczyłam w lustrze, że do pomieszczenia weszła również wystrojona już Anto, która postawiła na zwykłą czarną mini i czarne szpilki, odwróciłam się. Była w wyśmienitym nastroju i uśmiechała się do mnie szeroko. Szkoda, że mi się to nie udzielało. 

- Nie chcę tam iść. - westchnęłam, przygryzając wnętrze policzka i niepewnie popatrzyłam na przyjaciółkę. Stała przede mną, podpierając się rękoma o biodra. Wiedziałam, że zaciągnie mnie tam siłą, ale zawsze była jakaś malusieńka szansa, że uda mi się z tej imprezy wywinąć. 

- Patrz, jak to po mnie spływa.- odparła, gestykulując rękoma. - Jak po kaczce.

Znów westchnęłam i zgarnęłam z pufy niedużą czarną torebkę na łańcuszku. 

- Poza tym będzie tam Cristiano, potańczycie razem, pogadacie, a nóż coś z tego wyjdzie. - zaczepnie strzeliła do mnie brwiami, na co tylko przewróciłam oczami. Nie wiedziała nic o tym, jak go wykiwałam, więc mogła tak myśleć. Tuż po tym jak zgodziła się na imprezę, zrobiła mi przesłuchanie, ale oczywiście nie potrafiłam wiele z siebie wydusić i tylko powiedziałam jej, że rozmawialiśmy. To wystarczyło, żeby już snuła jakieś głupie historie i widziała nas jako parę, co wcale nie było mi na rękę. Nie miałam zamiaru się z nikim wiązać. Jeden raz złamane serce mi wystarczy. - Rozchmurz się, idziemy się bawić. - szturchnęła mnie łokciem i jak to lubiła robić, górując nade mną, przerzuciła rękę przez moje ramiona. 

- Kto się będzie bawił, ten się będzie bawił. - mruknęłam i tak po prostu ruszyłam, zostawiając ją za mną. - Taksówka już pewnie czeka.

- Mari... - usłyszałam za sobą, ale nie odwracałam się. Usłyszałam tylko, jak jej buty stukają o kafelki, więc śmiałam twierdzić, że szła już za mną. I tak było. Już za chwilę zatrzymała mnie korytarzu, stając przede mną. Uniosła kąciki ust zachęcająco. - Czy ty wiesz, z kim ty rozmawiałaś? Kto zaprosił nas na imprezę?- pokręciłam głową. - Sam Cristiano Ronaldo osobiście do nas podszedł, chociaż i tak dobrze wiem, że zrobił to tylko dla ciebie. Mógłby mieć każdą dziewczynę, zresztą ty faceta pewnie też, ale podszedł właśnie do ciebie. Ewidentnie wpadłaś mu w oko, jeśli się postarasz...

Prychnęłam.

- Ale ja tego nie chcę, nie rozumiesz? Oni wszyscy są tacy sami. Udają takich miłych, wrażliwych, będą ci jedli z ręki, żeby później wymienić cię na lepszy model! - wyrzuciłam ręce do góry, ale zaraz wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić. Wdech. Wydech. Poza tym on nie udawał przy mnie miłego, na początku był wręcz chamski...

Dopiero po chwili podniosłam wzrok na przyjaciółkę. 

- Nie możesz wrzucać wszystkich do jednego wora, Marisol. James zrobił to, co zrobił. Ale to on! Nie wszyscy mężczyźni na tej planecie. - wiedziałam, że ma rację, ale co z tego, kiedy ja wciąż bałam się zranienia. - Naprawdę chcesz skończyć, jako stara panna z kotami?

Pokręciłam głową.

- No właśnie, więc teraz chodź, idziemy się bawić. - chwyciła moją dłoń i razem ruszyłyśmy ku drzwiom wyjściowym.

- Idziemy się bawić. - mruknęłam pod nosem, wciąż w to nie wierząc. 

*

Byłam wściekła. Na Anto, że postanowiła mnie zostawić dla jakiegoś młodszego piłkarzyka, na Pana Idealnie Uczesanego, że zaprosił mnie na imprezę, na którą nawet się nie zjawił i na siebie, że dałam się na nią namówić. Cóż, siedzenie samej przy barze na imprezie, na której tylko nieliczni mogli pić alkohol, było naprawdę nudne, ale i dołujące. Co prawda ktoś tam, co jakiś czas próbował zagadywać, ale wszystkich zbywałam. Weszłam już w ten zdołowany nastrój, który nie wiem, czy cokolwiek mogło zmienić. Oprócz alkoholu, którego i tak zdążyłam wypić już za dużo. Tym bardziej, że w ogóle nie tańczyłam ani nic nie jadłam. Ale co miałam począć. Jakieś dwie laski siedziały przy drugim końcu baru prostopadle do mnie i co chwilę na mnie zerkały, żeby później się roześmiać. Szczerze chciałam je mieć w dupie, ale nie w stanie upojenia alkoholowego. Zawołałam barmana, żeby nalał mi jeszcze jeden kieliszek na odwagę. Chciałam go szybko wypić i sobie z nimi porozmawiać, ale zamiast tego patrzyłam, jak kolorowe światła odbijają się w wódce. To było naprawdę piękne niczym fajerwerki na ciemnym niebie. 

- Tutaj jest wolne? - ktoś z mojej lewej strony próbował przekrzyczeć głośną muzykę. Nie miałam zamiaru zerkać na ów osobę, tylko szybko ją zbyć i zaraz wrócić do domu.

- Nie jestem zainteresowana. - odpowiedziałam równie głośno i już chciałam chwycić kieliszek, żeby wypić znajdującą się w nim wódkę, jednak osoba obok mnie ubiegła. Momentalnie spojrzałam na nią. Pan Idealnie Uczesany siedział tuż obok mnie, pachnąc niczym perfumeria i dumnie wypinając pierś (albo mi się wydawało) w ciemnoszarej koszuli. Przełknęłam powoli ślinę. Zdecydowanie nie powinnam na niego patrzeć, będąc pijaną. Moja głowa produkowała zbyt wiele brudnych myśli. 

- Nie musisz. - rzekł, zabierając kieliszek, ale ku mojemu zdziwieniu nie opróżnił go, tylko odstawił zupełnie na bok. Zmarszczyłam do niego brwi. - Tobie już chyba wystarczy.

Wzruszyłam ramionami, opierając twarz na ręce i przy okazji spoglądnęłam na te dwie blondynki, które wcześniej miały ze mnie niezły ubaw. Teraz patrzyły na mnie z zazdrością. W duchu się roześmiałam.

Jednak kiedy spojrzałam ponownie na Cristiano, okazało się, że patrzy na mnie zmieszany, nie wiedząc, o co chodzi. Chyba jednak zaśmiałam się na głos. 

- Nieważne. - mruknęłam i machnęłam lekceważąco ręką. Straciłam na moment równowagę i niewiele brakowało, żebym wylądowała tyłkiem na podłodze. Zakłopotana poprawiłam sukienkę, prostując się. Znów chciałam sięgnąć po kieliszek, ale teraz stał stanowczo za daleko. Nie dość, że musiałam się przez niego wyciągać, to odsunął go dalej. 

- Mówiłem, że tobie już wystarczy. - pochylił się do mnie i powiedział to wprost do mojego ucha. Ciepłe powietrze ogarnęło moją szyję, wywołując u mnie dreszcz, przechodzący po kręgosłupie. Szybko się wyprostowałam, starając się udawać, że nic nie poczułam.

- Ty nie pijesz? - zapytałam po chwili, odważając się odwrócić w stronę mojego towarzysza. Pokręcił przecząco głową.

- Nie mogę. 

Skinęłam głową, dając znak, że rozumiem. W końcu był zawodowym sportowcem, a to wymagało pewnych wyrzeczeń. Nawet w takim stanie potrafiłam to wydedukować. 

Ziewnęłam głośno, w ostatniej chwili zasłaniając usta. Usłyszałam jego krótki śmiech. 

- Na mnie chyba pora. - mruknęłam i powoli zsunęłam się z wysokiego barowego krzesła. Zgarnęłam z  blatu torebkę i przewiesiłam ją przez ramię. Cristiano obrócił się na krześle i spojrzał na mnie zaskoczony. Ku mojemu zdziwieniu pochylił się w moim kierunku, a ja znów poczułam te jego oszałamiające perfumy. - Ładnie pachniesz. - wypaliłam, ale kiedy zauważyłam jego głupi uśmieszek, palnęłam się w czoło. Brawo, Marisol. - P-pójdę już. 

-Tak szybko? - dopiero powiedziawszy to, z powrotem usiadł prosto.

Nie odpowiedziałam mu, tylko starając się iść w miarę prosto, ruszyłam do wyjścia. 


Let me love you | C.RWhere stories live. Discover now