Rozdział dwudziesty trzeci

2.4K 103 2
                                    

- O, tutaj jesteś.

Podniosłam na niego wzrok, patrząc jak niepewnie wchodzi do sypialni. Gdy tylko zauważył moje zeszklone oczy, zmarszczył brwi i powoli podszedł do łóżka, siadając na przeciwległym krańcu. 

- Śmierdzi tu, co? - odezwałam się, próbując zabrzmieć wesoło, ale mój głos był słaby i kompletnie nie brzmiał tak, jak chciałam. Posłałam mu tylko smutny uśmiech i spojrzałam na kołdrę, na której teraz siedziałam. Niemal wszędzie porozrzucane były zdjęcia. Moje i Jamesa. Nie wiedziałam, co mnie podkusiło, żeby zacząć je przeglądać. Otwierałam tym tylko, bądź co bądź, zasklepione już rany. Bolało, ale i także powodowało wściekłość, bo wiedziałam, że czasu, który na niego zmarnowałam, nie odzyskam. 

Biorąc do ręki kolejne zdjęcie z pudełka, pociągnęłam nosem. Nie wiem, co się stało, ale z trudem powstrzymywałam płacz. Nie chciałam pęknąć, chociaż wiedziałam, że potrzebowałam wylać trochę łez. Może to pozwoliłoby mi wyzwolić się z tego cierpienia, które gdzieś tam w sobie jeszcze nosiłam i całkowicie o nim zapomnieć. Przebiegłam wzrokiem po trzymanym w ręce zdjęciu i westchnęłam głośno. Byłam na nim ja i on, zresztą jak na wszystkich. Tylko to było wyjątkowe, zrobione z zaskoczenia. Staliśmy w swoich objęciach, witając się po miesięcznej rozłące. Czując, że pierwsza łza spłynęła po moim policzku, odrzuciłam je z powrotem do pudełka.

- Po trzech latach związku zostawił mnie dla innej. - zwróciłam się do siedzącego przede mną Cristiano, który z współczuciem, ale i zrozumieniem wpatrywał się we mnie. Widziałam, że kiedy słowa opuściły moje gardło, zacisnął szczękę. - W sumie nie powinnam być tym zaskoczona, jeśli własna matka mnie nie chciała. - dodałam łamiącym głosem i czując, że już nie wytrzymam dłużej powstrzymywać łez przed spłynięciem po moich policzkach, wstałam z łóżka. Czym prędzej podeszłam do szklanej ściany i stanęłam tyłem do mężczyzny. Patrzyłam na ogród, płacząc jak najciszej mogłam, chociaż wiedziałam, że moje ramiona całe się trzęsą, czego nijak nie mogłam ukryć. - Wiesz, co jest najlepsze? Że tydzień wcześniej mi się oświadczył. - zaśmiałam się gorzko, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, dlaczego mu to mówię, ale miałam wrażenie, że to było coś, czego potrzebowałam od dawna. 

Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jak jego dłonie dotknęły skóry na moich ramionach. Już za chwilę splótł je na moim brzuchu, a jego klatka przyległa do moich pleców. Doskonale wiedział, czego potrzebowałam. Bliskości. Dlatego też już po chwili odwróciłam się i objęłam go w brzuchu, wtulając się w niego niczym małe dziecko w przytulankę. I zamiast się uspokoić wybuchnęłam jeszcze większym szlochem. 

Tylko sama nie wiedziałam, czy to wciąż było spowodowane James'em, czy tym, że tak bardzo mi było dobrze w jego ramionach, ale wciąż bałam się zranienia i wiedziałam, że nie potrafiłabym być w związku.

Nie wiem, ile tak staliśmy, ale na pewno wystarczająco długo bym była wstanie się uspokoić. Przetarłam dłońmi mokre policzki, dziękując sobie w duchu, że tego dnia się nie pomalowałam i odsunęłam się lekko od niego. Uśmiechnęłam się do niego smutno, kiedy rozplótł dłonie i wypuścił mnie ze swojego objęcia. 

Nie miał pojęcia, jak bardzo byłam mu wdzięczna, że nie zadawał mi żadnych pytań.

- Przepraszam, że padło na ciebie widzieć mnie w takim stanie. - westchnęłam, rozglądając się po pomieszczeniu za plecami Ronaldo. Widziałam, że pokręcił przecząco głową, ale i tak nie czułam się z tym najlepiej.  - Muszę się tego jak najszybciej pozbyć.

Spojrzał przez ramię w kierunku, w którym się wpatrywałam.

- Zdjęć?

- Też, ale nie tylko. - odpowiedziałam cicho, czując, jak na moje policzki wtargnęły rumieńce. Głupio mi było powiedzieć, że chcę wyrzucić też łóżko. Szybko odwróciłam się do niego plecami, otwierając wejście na ogród. - Ale najpierw muszę tu wywietrzyć. 

*

- Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować - powiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho, kiedy staliśmy na progu mojego domu. Po spaleniu na grillu wszystkich zdjęć i rozłożeniu łóżka na części pierwsze, Cris musiał zbierać się do domu, gdzie czekał na niego syn. Mając w sezonie naprawdę mało wolnego czasu i zdając sobie sprawę ze zbliżających się mistrzostw Europy, to właśnie teraz chciał poświęcić mu najwięcej czasu, ile mógł. I tak było mi głupio, wiedząc, że już sporo go im zabrałam.

- Nie musisz. Szczerze mówiąc, dobrze się przy tym bawiłem - wzruszył ramionami z beztroską, a na mojej twarzy wykwitł lekki uśmiech, kiedy po prostu mogłam na niego patrzeć. Widzieć jego iskrzące się oczy, błądzący uśmiech na ustach. - Poza tym w końcu mogłem zrobić coś zupełnie sam. Nikt mi nie mówił kiedy zacząć, od czego, jak. 

Skinęłam głową, bo odkąd go poznałam, zdawałam sobie sprawę, że jego życie wcale nie jest tak kolorowe, na jakie mogłoby się wydawać. O wielu rzeczach decydowano za jego plecami, a jedynym miejscem, gdzie mógł się poczuć panem, był jego dom i boisko. Nawet udzielając wywiadów, nie mógł sam zdecydować, na ile pytań odpowie. 

- O czym myślisz? - jego pytanie wyrwało mnie z zamyślenia, więc unosząc jeden kącik ust do góry, popatrzyłam na niego. 

- O niczym szczególnym - odpowiedziałam, wykręcając się od szczerej odpowiedzi. Miałam nadzieję, że taka go zadowoli.

- W głębi duszy liczyłem, że powiesz, że o mnie - odparł, z uwagą przyglądając się mojej twarzy, jakby chciał dostrzec nawet najmniejszą reakcję na jego słowa. Ku mojemu niezadowoleniu na moją twarz wtargnęły lekkie rumieńce, których zdecydowanie nie powinno być. Nie powinnam też czuć przyśpieszającego rytm bicia serca, ale cóż mogłam zrobić przeciwko temu. Stojąc naprzeciwko niego, zdecydowanie nie czułam się tak, jak powinna czuć się przyjaciółka. 

- Może kiedyś tak odpowiem - te słowa wyleciały z moich ust, niż zdążyłam nawet pomyśleć. Wywołało to miłe zaskoczenie u mężczyzny stojącego naprzeciwko mnie. 

- Chciałbym, żeby to kiedyś, było już - powiedział to tak cicho, że z trudem udało mi się usłyszeć. Patrzyłam wprost w jego ciemne oczy, jakbym robiła to ostatni raz. On zaś niespodziewanie położył dłoń na moim policzku i przejechał kciukiem po mojej skórze. Całe moje ciało się spięło, a po kręgosłupie przebiegł tak bardzo znany mi dreszcz. 

- Skąd wiesz, że nie kłamałam? 

- A myślałaś o mnie? - spytał, kiedy jego twarz znalazła się milimetry od mojej. Nie potrafiłam się od niego odsunąć, mimowolnie wstrzymując oddech. 

- Zawsze - odpowiedziałam, chociaż sama nie wiedziałam, czy na pewno na zadane mi pytanie. Widziałam, że na jego usta wtargnął uśmiech, który natychmiastowo odwzajemniłam. Nasze oddechy mieszały się, a nosy ciągle ocierały się o siebie, powodując przyjemne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Jednak odczucia osiągnęły najwyższy poziom, kiedy jego usta znalazły się na moich. Nie potrafiłam się im oprzeć, bo doskonale wiedziałam, że tym czego pragnęłam i potrzebowałam, był właśnie on. 

*
TAM TA DA DAM! Miał być najwcześniej jutro, ale za bardzo Was lubię, wiec dodaję dziś, a poza tym wolę robić cokolwiek niż uczyć się dalej z chemii. Trzymajcie za mnie kciuki, bo kiepsko mi idzie, a nauczycielka ma nas jutro pytać (*).

Let me love you | C.RWhere stories live. Discover now