Rozdział piąty

3.3K 119 6
                                    

Po moim gabinecie rozniósł się odgłos pukania, dlatego westchnąwszy, krzyknęłam "proszę". Słyszałam, jak ktoś naciska na klamkę, a następnie otwiera drzwi. Dopiero kiedy owa osoba chrząknęła, podniosłam wzrok znad zapisanej kartki. Widząc zmieszaną Sophie, odłożyłam długopis i wskazałam jej ręką krzesło przed moim biurkiem. Powoli do niego podeszła i odsunąwszy je, usiadła. Miętosiła w dłoniach materiał niedużego fartucha, tylko co chwilę spoglądając na mnie. Nie byłam zbyt rozmowna, jeśli chodzi o obcych ludzi, więc wyczekiwałam, aż sama powie, co ją sprowadza. 

Spojrzałam tylko na jej plakietkę, na której dopiero teraz dostrzegłam napis pod jej imieniem: "uczę się". Wyjaśniałoby to, dlaczego była taka wystraszona, pomijając fakt, że mogła mieć maksymalnie dziewiętnaście lat.

- Widzi, pani... - zaczęła, ale już po chwili przestała mówić. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. - Chciałam przeprosić, za to co stało się wczoraj...

Pokręciłam głową.

- Już to załatwiłam. - od razu powiedziałam i już chciałam powrócić do czytanego wcześniej tekstu, ale ona wciąż siedziała. 

- Dziękuję bardzo, a-ale... - zaczęła się jąkać, więc ponownie wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Teraz już w ogóle na mnie nie patrzyła. - To była moja wina.

Zmarszczyłam brwi, z uwagą się jej przyglądając.

- Zdarza się, nie zauważyłaś go i...

- No właśnie, nie. - przerwała mi, na co jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi. W sumie zastanawiałam się, dlaczego mi to mówi. Sprawa została zamknięta, a bądź co bądź, pogarszała tylko swoją sytuację. - Widziałam go, cały czas go widziałam. 

- Nie rozumiem. - rzekłam, a mój głos zabrzmiał jakoś tak wesoło. Chyba po prostu ta dziewczyna wzbudzała we mnie sympatię.

- Bo to Cristiano... A j-ja od dziecka oglądam La Ligę i mu kibicuję, odkąd przyszedł do Realu Madryt, a wtedy tak po prostu szedł... - tłumaczyła się, co chwilę biorąc głęboki wdech. Była podekscytowana, ale i zawstydzona jednocześnie. - Przede mną! J-ja nie wiem, jak to się stało, ale nagle poczułam, jak w niego wpadam... Nie dziwię się, że się zdenerwował i...

- To nie tłumaczy tego, że na ciebie krzyczał. - wtrąciłam się jej w zdanie, ale cóż, tak uważałam. Nieważne kim tam był, szacunek do drugiego człowieka powinien okazać. Poza tym nie małe wywarło to na niej wrażenie, przecież miała łzy w oczach.

Ku mojemu zdziwieniu machnęła lekceważąco ręką. 

- To nieważne! Dzisiaj mnie przeprosił i dał mi koszulkę meczową! Z autografami piłkarzy! - mówiła, gestykulując żywo rękoma. Nie mogłam się nie uśmiechnąć widząc jej radość i łzy w oczach, które tym razem ewidentnie były ze szczęścia. - Nie mogłam pozwolić, żeby pani myślała, że bez powodu uniósł głos.

Skinęłam głową i westchnąwszy, kolejny raz się do niej uśmiechnęłam. 

*

Wracając z hotelowej kuchni z kubkiem gorącej kawy, kiedy szłam przez hol, czułam na sobie czyjś wzrok, dlatego odruchowo się rozejrzałam. Niedaleko mnie na kanapie siedział ten cały Cristiano. Westchnęłam głośno, widząc, że jego usta znów rozciągają się w ten głupi uśmieszek. Pomachał mi, ale nie miałam zamiaru robić tego samego. Automatycznie przyśpieszyłam, ale na nic się to zdało, bo już po chwili stał przede mną. Uniosłam głowę i niechętnie spojrzałam na jego twarz, dopiero teraz dostrzegając, że miał tak samo ciemne tęczówki co ja. Zadawałam sobie jeszcze tylko jedno pytanie... dlaczego on ciągle się tak szczerzył?

Let me love you | C.RWhere stories live. Discover now