Rozdział czternasty

2.4K 104 5
                                    

Po tym jak w niezbyt miłej atmosferze rozeszliśmy się z Cristiano na parkingu, nie miałam okazji go nawet zobaczyć, ale to wcale nie sprawiło, że przestałam o nim myśleć. Całe półtora tygodnia krążył po mojej głowie, sprawiając, że chodziłam zamyślona, często nie mogłam się na niczym skupić. Miałam wrażenie, że tym razem to ja kogoś zraniłam i wcale nie było mi z tym dobrze. Ale cóż miałam innego zrobić? Nie byliśmy dziećmi i nie powinniśmy wozić się za nosy. Im wcześniej jasno określi się sprawy, tym lepiej - a właściwie zanim się ktoś zakocha. Nikt przynajmniej nie cierpiał, nie licząc oczywiście jakiegoś rozczarowania, które ewidentnie widziałam u Portugalczyka. 

Wiedziałam, że robiłam dobrze. Ale czy czułam? Tego już nie byłam pewna. Jednak wiedziałam, że chciałabym móc się z nim spotykać. Jako przyjaciele oczywiście. Wiedziałam, że tego dnia ma przyjechać do mojego hotelu wraz z drużyną, więc była na to szansa, ale nie wiedziałam, czy on będzie tego chciał. Zresztą sama obawiałam się naszego spotkania po tamtej rozmowie.

Westchnęłam, ponownie zdając sobie sprawę, że odpłynęłam. Podniosłam głowę z ręki, na której ją opierałam i usiadłam prosto. Szczerze mówiąc, bałam się popatrzeć na siedzącą naprzeciwko mnie Anto. Chcąc zwrócić na siebie moją uwagę, nawet chrząknęła, ale wciąż na nią nie spojrzałam. Wzięłam zamiast tego ulubiony kubek w buldogi do ręki i zrobiłam łyka ulubionego napoju. Może kawa sprawi, że będę trochę mniej... rozkojarzona. 

Anto nagle klasnęła, sprawiając, że podskoczyłam przestraszona i z mordem w oczach spojrzałam na nią, a następnie na mój biały crop top, który teraz zdobiła jasnobrązowa plama. Odłożyłam kubek momentalnie, czując jak skóra pod nim zaczyna piec. Na tyle, ile się dało, odciągnęłam materiał od ciała. 

- Przepraszam! - krzyknęła zaraz odrobinę za głośno, bo ludzie przy stolikach obok, odwrócili się w naszym kierunku. Posłałam im niezręczny uśmiech i jak na zawołanie przekręcili głowy. Wstała ze swojego krzesła i obchodząc stolik, stanęła przy mnie.

- Masz szczęście, że spodenki są czyste. - mruknęłam do niej, chcąc trochę rozładować atmosferę, bo widziałam przerażenie w jej oczach. Fakt faktem piekło jak cholera, ale przecież nie klasnęła w dłonie specjalnie, żebym się oblała. Uśmiechnęłam się do niej lekko, ale ona nie odwzajemniła mojego gestu. Zamiast tego chwyciła mój nadgarstek, podciągając do góry. 

- To trzeba schłodzić, Mari. Chodź do toalety. - mruczała do mojego ucha przejęta. Najpierw rozejrzała się wokół w panice i dopiero ruszyła, puszczając moją rękę. Wciąż odciągałam od siebie mokry materiał. - Boże, zapomniałam, gdzie one są. 

- Spokojnie, wyjdźmy z restauracji. Później w lewo, do końca holu i z prawej strony są dla personelu. - odparłam, zachowując spokój. Podążałam tuż za nią. - Nic się nie stało, Anto. - powiedziałam pewnie, na chwilę puszczając jedną dłonią koszulkę i chwyciłam jej nadgarstek, żeby na mnie popatrzyła.

- A co jak będziesz mieć z tego bliznę? - mruknęła, spoglądając na mnie pośpiesznie przez ramię, ale nie zatrzymała się. Już otwierałam usta, żeby jej wytłumaczyć, że to nie było aż tak gorące, bo chwilkę stało i nie wylało się bezpośrednio na moją skórę, ale wtedy zobaczyłam jego.  Ubrany w klubowe ciuchy, ze snapbackiem tyłem naprzód na głowie wszedł do środka hotelu. Zapatrzony był w ekran swojego telefonu, ale już po chwili uniósł wzrok wprost na mnie. Jego oczy świdrowały mnie, a ja nie potrafiłam spuścić z niego wzroku. Dziwny ucisk opanował moją klatkę piersiową, sprawiając, że zapomniałam nawet o piekącej skórze. 

Ku mojemu rozczarowaniu nie uśmiechnął się jak to zwykle robił, nawet jeśli nie odwdzięczałam się tym samym. Zamiast tego przeniósł wzrok przed siebie i dogonił jakiegoś kolegę, wesoło coś do niego wołając.

Dopiero kiedy wpadłam w plecy Anto, która niespodziewanie się zatrzymała, powróciłam do rzeczywistości. Spojrzała na mnie dziwnie, a następnie podążyła wzrokiem tam, gdzie wciąż patrzyłam.

- Później sobie pogadamy.

*

- Tu masz koszulkę, jakąś narzutkę i żel chłodzący, który poleciła mi aptekarka. - powiedziała  rudowłosa, wpadając do mojego gabinetu. Wąsko uchyliła drzwi, żeby tylko się wślizgnąć do środka i zakluczyła je za sobą. Położyła ów rzeczy na biurku przede mną i usiadła na krześle naprzeciwko. Niepewnie chwyciłam białą koszulkę i rozciągnęłam ją przed sobą.

- Ty chyba sobie żartujesz. Nie będę chodziła z takim dekoltem po hotelu! - zaprotestowałam od razu i popatrzyłam na nią z wyrzutem. 

- Po pierwsze tylko taką koszulkę miałaś w tej małej walizce, po drugie musisz posmarować to tym, a po trzecie, jak chcesz, to zawsze możesz chodzić w staniku. - wzruszyła ramionami, a ja tylko głośno prychnęłam. Ostrożnie włożyłam ją przez głowę i sztucznie się do niej uśmiechnęłam. - Jaka niewdzięcznica! 

- A jest za co być wdzięczną? Mam czerwoną plamę na dekolcie! - jęknęłam, sięgając po tubkę żelu, którą Anto przyniosła. Zaraz jednak pożałowałam swoich słów, widząc jak na mnie patrzy. - Dobra, przepraszam. 

Westchnęła tylko. 

Posmarowałam skórę żelem, od razu czując miłą ulgę. 

- Nie bez powodu wzięłam ci tę narzutkę. Jak trochę się to wchłonie, możesz ją ubrać. 

Skinęłam głową i posłałam jej zawstydzone spojrzenie.

- Wiem, wiem, dziękuję. - odparłam, zakręcając tubkę i odkładając ją z powrotem na biurko. Czułam na sobie intensywne spojrzenie przyjaciółki, a kiedy tylko podniosłam na nią wzrok, potarła dłońmi o siebie.

- To teraz mów, co ci tam leży na sercu. - powiedziała podekscytowana, strzelając do mnie brwiami. Momentalnie opadłam na oparcie fotela i wyciągnęłam nogi na biurko, wzdychając głośno. - Po twoim rozmarzonym spojrzeniu, śmiem twierdzić, że to nie coś, a ktoś. 

Przewróciłam oczami i nie wiem dlaczego, zarumieniłam się. Mimo to, na początku z ogromnym trudem, opowiedziałam jej wszystko. To jak poznałam Cristiano, jak zrobiłam go z obiadem, jak rozmawialiśmy na imprezie, jak miło zaskoczył mnie kawą, jak prawie pocałowaliśmy się w basenie, jak opowiadał mi o swoim synu... Oczywiście na końcu powiedziałam jej o rozmowie, którą z nim odbyłam. Anto była w takim osłupieniu, że przez pięć minut po prostu się we mnie wpatrywała, nie odzywając się ani słowem. 

- Ty to jednak jesteś głupia. - w końcu zaszczyciła mnie swoim głosem, wybijając mnie z tropu. Zmarszczyłam brwi. - Nie patrz tak na mnie. Teraz ewidentnie wiadomo, że się mu podobasz, a ty mówisz, że możecie zostać przyjaciółmi, bo ty nie możesz się z nim związać.

- Anto...

- Nie podałaś żadnego konkretnego powodu, bo go nie masz. Nie mów, że się boisz zranienia, bo to bzdura. W każdej chwili ktoś może cię zranić. Jak nie mężczyzna, to ktoś inny, ktokolwiek. 

Wzięłam głęboki oddech i na chwilę wstrzymałam powietrze. 

- Nie zrozumiesz tego. 

- Czego? - prychnęła, kręcąc z politowaniem głową. Nie mogłam dłużej na nią patrzeć, więc uciekłam wzrokiem gdzieś na bok. Pech chciał, że moją uwagę zwrócił słoń bez trąby i oczywiście do mojej głowy znów wpadł Cristiano. - To tak jakbyś dała mu lizaka, ale powiedziała, że ma nie lizać. 

Uśmiechnęłam się na to porównanie, ale zaraz spoważniałam, wiedząc co ma na myśli. Albo spróbujemy się do siebie zbliżyć, albo mogę pomarzyć o jakichkolwiek kontaktach z nim. 



*

Bardzo lubię swoich czytelników, więc dlaczego miałabym ich nie rozpieszczać? 


Let me love you | C.RWhere stories live. Discover now