Rozdział 44

1.3K 126 31
                                    

Obudziłem się na łóżku. Rozejrzałem po pokoju i zobaczyłem wpatrujących się we mnie pięciu mężczyzn, czterech ze zdziwieniem i jednego z troską. Gdy zauważyli że się obudziłem białowłosy wyciągnął rękę, prawdopodobnie by sprawdzić czy mam gorączkę. Na ten ruch gwałtownie podskoczyłem przerażony przysuwając się do ściany. Przede mną pojawił się Kurama wielkości dużego psa warcząc na błękitnookiego patrzącego na mnie ze zdziwieniem.
-Naru? Coś się stało?
-On się ciebie boi.-warknął lis.-Boi się was wszystkich, czuję to. Nawet nie próbujcie do niego podejść.-wokół niego uformowała się powłoka z chakry.
-Odsuń się Kurama, chcę z nim pogadać.-gdy przybliżył rękę w stronę lisa, chakra ją poparzyła.
-Nie zbliżaj się, wybadam sprawę. Jeszcze nigdy tak nie reagował. Zawołam cię jak się uspokoi.-ten jedynie smutno pokiwał głową wstając z innymi do drzwi. Na ten ruch blondyn wtulił się w gęste futro, pozwalając by chakra okryła też jego. Gdy drzwi się zamknęły lis zmniejszył się trochę by bez problemu mieścić się na łóżku w objęciach Uzumakiego.
-Naru, co się stało?
-Oni po mnie przyjdą, on znowu zrobi mi krzywdę.-jęknąłem.
-Nokemono? Kto zrobił ci krzywdę?
-Tooru, w końcu będzie chciał odzyskać zabawkę, swoją własność.-zacząłem drapać zaczerwieniony tatuaż.-Nie chcę.
-Przestań. Zrobisz sobie krzywdę.-zaniepokojony lis usiadł na mnie uniemożliwiając mi dosięgnięcie znaku.
-Pamiętasz Tamotsu? On nic ci nie zrobi. Wpuścić go?-Tamotsu? To on mi pomógł. On nigdy by mnie nie skrzywdził. Lekko kiwnąłem głową. Po chwili do pomieszczenia wszedł błękitnooki.
-Naru? Czujesz się lepiej?
-Tak.-mruknąłem.
-Co się stało?
-On po mnie idzie.
-Kto?
-Tooru. Prawa ręka Murazo. On był moim...,,opiekunem".
-Skąd wiesz?-zmarszczył brwi.
-Powiedział mi.
-Był tu?-zapytał z paniką.
-Nie. To on zrobił tatuaż. Chciał mi przypomnieć.
-Co?
-Wszystko. To co chciałem zapomnieć.
-Więc on zrobił ci krzywdę? Bił cie, głodził i zabijał ludzi?
-Tak, ale on ich nie zabijał, to robił Murazo.
-Yhm...nie martw się nie pozwolę by ktokolwiek jeszcze cię skrzywdził. Obiecuję.-popatrzyłem na niego niepewnie jednak widząc jego przekonujący uśmiech, kąciki moich ust niepewnie wygięły się w grymas mający przypominać uśmiech.

Gdy ochłonąłem niepewnie skierowałem się w stronę salonu.
-Chciałem przeprosić za mój atak paniki.-powiedziałem skruszony.-I oczywiście się was nie boję-dodałem hardo.
-Oczywiście bo co jest strasznego w czterech wyjętych spod prawa ninja.-prychnął Deidara.
-Miło że się ze mną zgadzasz, Dei.
-Dei?-zapytał zdziwiony blondyn.
-Yhm! Dei, Tachi, Sori i Ki~-zaświergotałem z wielkim uśmiechem z rozbawieniem zauważając ich zdegustowane miny. (Oczywiście są to zdrobnienia od: Deidara, Itachi, Sasori i Kisame dop. aut.)
-W takim razie jak ma Tamotsu?-zapytał człowiek-ryba.
-Tamotsu ma Tamotsu.-wzruszyłem ramionami.
-Nie zgadzam się!-krzyknął wybuchowy artysta.-On też jakieś musi mieć! Niech będzie Tam.
-Nie, Tsu!-Kisame.
-Motsu...-mruknął Sasori.
-Ta-chan.-z kamienną twarzą odparł Itachi.
-...
-...
-...
-...
-...eee nie chyba zostaniemy przy moim pełnym imieniu...-odparł białowłosy z nerwowo drgającą brwią.

############################
Więc~
°
°
°
Sorki że tyle mnie nie było ale zaczęła się szkoła i nie mam zbytnio czasu i siły (nie mówiąc o wenie skoro w głowie słyszę tylko powtarzające się nazwy alkanów...)

Rozdział, takie mniej niż 0 lub ewentualnie 2/10...taki do dupy :/

Kompletnie nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział i co w nim będzie ;_;

Nigdy Nie Jestem Całkiem SamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz